12 kwi 2014

rozdział 10

LOUIS'S POV

Okoliczności ponownie zaprowadziły mnie prosto przed biurko Grace
-Grace, proszę - nalegałem
-Nie, nie mogę
-Bardzo proszę? - zrobiłem błagalną minę a kobieta uformowała swoje czerwone usta w dzióbek po czym cmoknęła a następnie podniosła dłoń i pomachała pożegnalnie w moją stronę. Wciągnąłem głośno powietrze przez we frustracji
-Potrzebuję jej. Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziałem zrezygnowany
Naprawdę potrzebowałem tej przepustki
-Jak bardzo? - Grace podniosła pytająco lewą brew
-Bardzo. To sprawa życia i śmierci
Chyba trochę przesadziłem
Grace wypuściła głośno powietrze z ust, stukając przy tym idealnie wypielęgnowanymi paznokciami o powierzchnię swojego biurka
-Louis wiesz że nie mogę od tak wypisywać przepustek. W dniach od poniedziałku do piątku po południu nie możecie opuszczać terenu szkoły, nie ja ustaliłam zasady, ja mam ich pilnować. Zresztą nawet nie wiem po co Ci ta przepustka.
-Muszę się spotkać z Harrym - powiedziałem cicho, bojąc się sam przed sobą to przyznać.
Ale musiałem wiedzieć czy z nim wszystko w porządku. Miałem to tak po prostu zignorować wiedząc jak wygląda sytuacja?
Grace nie odpowiadała rozmyślając pewnie nad tym czy powinna mi wypisać tą cholerną przepustkę.
-Jak mi jej nie podpiszesz to ucieknę a to chyba gorsze, prawda? - zmrużyłem oczy. Postanowiłem przetestować inną taktykę. Nie miałem zamiaru uciekać, wpakowałbym się przez to w niezłe gówno.
Kobieta popatrzyła na mnie zszokowana, to musiało zadziałać.
-Dobrze, wypiszę Ci ją - Grace przewróciła teatralnie oczami a na moje usta wkradł się wielki uśmiech.
-Dziękuję! - krzyknąłem zwycięsko czując ulgę, że wreszcie się zgodziła.
Grace westchnęła cicho, otwierając szufladę znajdującą się po jej lewej stronie i wyciągnęła z niej jedną kartkę służącą do wypełnienia a późniejszego pokazania ochroniarzom, jeśli chciało się opuścić Riverdale w dni szkolne.

Około dwie minuty później kartka znajdowała się w mojej ręce a ja dumnie szedłem w kierunku drzwi wyjściowych. Po pokazaniu jej jednemu z ochroniarzy i opuszczeniu braw Riverdale, zwinąłem ją niedbale i wsunąłem do przedniej kieszeni swoich spodni zaś z tylnej wyjąłem inną kartkę. Widniał na niej adres domu Harry'ego który dostałem od Zayna, naszczęście ze zyskaniem tej informacji nie miałem większego problemu, przyjaciel bez zbędnych pytań podał mi adres.
Złapałem jedną z taksówek a kierowcy podałem kartkę. Dojazd na miejsce zajął jakieś dziesięć minut ale czas ciągnął mi się niemiłosiernie. Kiedy w końcu znalazłem się na miejscu szybko zapłaciłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi taksówki, która po chwili odjechała. Spojrzałem w stronę domu i aż rozchyliłem usta ze zdziwienia, to była raczej willa a nie dom. Był naprawdę piękny, wszystko było idealnie wykończone i naprawdę urządzone z dużym wyczuciem stylu. Mój wzrok powędrował na domofon znajdujący się przy bramie a następnie na drzwi które nie znajdowały się w dużej odległości od bramy.
Chyba dość się już napatrzyłem, czas przejść do konkretów.
Podszedłem do domofonu i odetchnąłem świeżym powietrzem a następnie nacisnąłem guzik. Serce zaczęło mi mocniej bić, nawet nie wiedziałem co powiedzieć, nie myślałem wcześniej nad tym a ostatnią okazję na jakiekolwiek rozmyślanie przerwał mi głos dobiegający z urządzenia
-Tak? - ciepły kobiecy głos rozbrzmiał w moich uszach
-Czy..Harry.. - zapytałem a następnie z plaskiem moja dłoń wylądowała na czole. Idiota. -jest w domu? - dokończyłem szybko zdanie po czym odchrząknąłem
-Harry? Tak. Kto pyta?
-Jestem kolegą Harry'ego - chyba -Mógłby do mnie wyjść?
Przez dłuższą chwilę nie było słychać nic oprócz ciszy.
Jezu kobieto, po prostu idź i przekaz mu że tu stoję i na niego czekam.
-Harry nie może wyjść. - wymamrotała pod nosem
Co? Jak to nie może?
-Ale dlaczego? Może mu pani przekazać że o niego pytałem? - zapytałem szybko z nadzieją w głosie
Wyczułem jak kobieta się waha.
Dlaczego ona się kurwa waha?! Co tam się dzieje i dlaczego Harry nie może wyjść?!
Gdyby nie ta brama już dawno stałbym pod drzwiami nalegając na wpuszczenie mnie do środka ale nie chciałem z siebie robić jakiegoś głupka wspinając się po niej więc postanowiłem jednak zostać tam gdzie jestem.
-Przykro mi, nie mogę udzielać żadnych informacji. Zobaczę co da się zrobić
-Dobrze, dziękuję - powiedziałem zrezygnowany.
Przyjechałem tu z zamiarem porozmawiania z wysokim zielonookim brunetem, twarzą w twarz a nie z jakąś kobietą i to jeszcze przez domofon. Gdybym wiedział to nawet bym się tu nie fatygował tylko liczył dalej na to że Harry w końcu odbierze telefon.



HARRY'S POV

-Długo zamierzasz mnie tu jeszcze trzymać? - zapytałem przewracając w dłoniach jabłko. Siedziałem właśnie przy tak zwanym rodzinnym śniadaniu. Mama jeszcze nie zeszła więc skorzystałem z okazji zadając pytanie które od samego wejścia do jadalni chodziło mi po głowie.
Ojciec podniósł na mnie wzrok z nad swojego laptopa. Czy on nawet przy śniadaniu musi pracować? Nie to żebym chciał z nim rozmawiać.
-Nie trzymam Cię, nie jesteś do niczego przywiązany czy coś - gestykulował dłońmi po to by parę sekund później wrócić nimi na klawiaturę
Serio? A czuję jakbym był przywiązany. To dziwne uczucie czuć się więźniem we własnym domu.
-Przecież nie mogę nigdzie wyjść! To tak jakbym był przywiązany! - wrzasnąłem prawdopodobnie na całą jadalnię, wyrzucając przy tym dłonie w powietrze.
-Zniż ton - powiedział kompletnie niewzruszony, nie odrywając przy tym nawet na moment wzroku od ekranu laptopa.
Opadłem na krześle zrezygnowany i odrzuciłem głowę do tyłu
-To niesprawiedliwe - zaznaczyłem najciszej jak tylko umiałem. Nagle podskoczyłem, początkowo z nie wiadomego powodu. Zerknąłem na ojca i jak zgaduję trzask wywołała zamykana klapa od laptopa, ponieważ teraz była ona zamknięta.
-Mam Ci przypomnieć? Chcesz to przerabiać z powrotem od początku? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej po czym oparł się wygodnie na krześle, ciągle na mnie patrząc swoim popisowym karcącym wzrokiem
Kto wie o czym teraz myślał.
Pokręciłem przecząco głową, zauważyłem że rysy jego twarzy złagodniały. W pomieszczeniu zapanowała cisza ale nie trwała ona długo
-Będę miał dużo zaległości - stwierdziłem oczywiste.
Nie bardzo obchodziły mnie te całe zaległości, po prostu oszaleję jeśli spędzę kolejny dzień w zamknięciu do tego bez telefonu i z brakiem jakiejkolwiek komunikacji ze światem zewnętrznym.
-Zaległościami się nie martw - sięgnął po jednego z rogali leżących przed nim na stole, bacznie obserwowałem każdy jego ruch.
Och tak, tatuś rządziciel o wszystkim pomyślał.
Westchnąłem spuszczając ponownie wzrok.
No to jak ja kurwa mam go przekonać żeby pozwolił mi wrócić do szkoły?!
-Potraktuj to jako przerwę od szkoły. Masz czas na przemyślenie wszystkiego
-O czym mam myśleć? - zapytałem szorstko
-Na przykład o tym co Ci zakazałem a co zrobiłeś - syknął w odpowiedzi
No tak. Czyli wracamy do punktu wyjścia. Jak znowu ma zamiar mówić o tym że byłem w klubie z Louisem to niech się lepiej zapcha tym rogalem i już nie odzywa. Ten człowiek ma serio coś nie tak z głową, najpierw nasyła na mnie swoich ludzi aby mnie śledzili a następnie zamyka mnie we własnym domu bez możliwości kontaktu z kimkolwiek. To raczej napewno nie jest normalne. Swoją drogą ciekawi mnie czy Louisa w ogóle przejęło moje nagłe zniknięcie, bo przecież nie było mnie już w Riverdale od dwóch tygodni więc nie było możliwości żeby nie zauważył.
Nieświadomie uśmiechnąłem się na myśl o niebieskookim szatynie, jednak uśmiech z mojej twarzy zniknął kiedy zauważyłem jak ojciec mi się przygląda zaciekawiony.
Nie dość, że psychiczny to jeszcze prześladowca.
Nasze indywidualne przemyślenia przerwała mama wchodząca do jadalni. Skierowała się w moją stronę i złożyła delikatnego całusa na moim policzku, uśmiechnąłem się na ten niespodziewany gest Mama usiadła obok ojca i spojrzała najpierw na niego a następnie na mnie
-O czym rozmawialiście?
O tym że twój mąż i ojciec twojego jedynego syna jest stuknięty ale mam dobrą wiadomość, to się da leczyć. Chociaż jeśli miałbym się dłużej nad tym zastanawiać to nie sądzę żeby w jego przypadku dało się coś jeszcze zrobić.
-Nic specjalnego - odpowiedział ojciec i uśmiechnął się kiedy mama na niego spojrzała, po chwili przeniósł wzrok na mnie a ja powtórzyłem gest, cały czas wpatrując się w niego tak sam jak on we mnie.
Mama zmarszczyła brwi ale postanowiła nie drążyć tematu, sięgając po dzban ze świeżo zaparzoną kawą.
Chyba jeszcze jakiś czas tu zostanę.



LOUIS'S POV

Minęły już dwa tygodnie.
Dwa pieprzone tygodnie odkąd Harry w niewyjaśniony dotąd sposób zniknął z Riverdale. Jak już zdążyłem zauważyć gronu pedagogicznemu zakazano udzielać jakichkolwiek informacji na ten temat. Rodrigo Styles o wszystko zadbał. Pojebany psychol. Tak, to chyba dobre określenie.
Miałem nadzieję że z Harrym wszystko w porządku, zastanawiało mnie jedynie dlaczego zabrał go ze szkoły i to tak nagle. Tak w ogóle można robić? Nie chciałem za bardzo mieszać się w problemy rodziny Harry'ego, jeśli tak to można nazwać. Zastanawiało mnie tylko co mogłem jeszcze zrobić aby czegokolwiek się dowiedzieć. Od nauczycieli nic nie wyciągnę, do Harry'ego mnie nie wpuszczą a on sam nie odbiera telefonu, nawet nie wiem ile jeszcze zamierza go tam trzymać.
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi, jak się okazało po chwili była to Grace. Weszła pewnym krokiem do klasy i swój wzrok skierowała na naszego wychowawcę, Martina Harrisa
-Przepraszam panie Harris, mogłabym na chwilę prosić jednego ucznia? - zapytała cicho
Martin uśmiechnął się ciepło, po czym gestem dłoni udzielił jej pozwolenia. Grace odwróciła się w naszą stronę i zeskanowała wszystkie twarze wzrokiem, zatrzymała się przy mnie.
-Louis, chodź - kiwnęła głową w kierunku drzwi
Zmarszczyłem czoło ale szybko podniosłem się z miejsca i ruszyłem za Grace zamykając za sobą drzwi od klasy.
-Twoja mama jest w poczekalni, idź do niej a potem wracaj szybko na lekcje - odparła a ja przytaknąłem słabo i wymamrotałem coś w stylu "okej". Odwróciłem się na pięcie a swoje kroki skierowałem w stronę poczekalni. Pierwszy raz ktoś tam na mnie czekał, mama raczej przychodziła do pokoju ale z uwagi na to że trwały lekcje została pokierowana do poczekalni. Właściwie to co było tak ważnego, że nie mogło poczekać?
Dotarłem w końcu do miejsca w którym przebywała moja mama, lubiłem je. Było tu przytulnie, dwie jasne skórzane kanapy, po środku mały stolik do tego znajdowała się w zaciszu szkoły. Było to miejsce spotkań rodziców z uczniami.
Mama na mój widok podniosła się z kanapy i delikatnie pocałowała mnie w policzek
-Cześć skarbie
-Hej  - powiedziałem w międzyczasie wycierając jej szminkę ze swojego policzka. Strasznie tego nie lubiłem.
Zająłem miejsce obok mamy, siadając wygodnie
-Mam Ci coś ważnego do powiedzenia - zaczęła niepewnie -Adwokaci Twojego ojca dzwonili do mnie - przygryzła delikatnie swoją dolną wargę obserwując moją reakcję.
-Mhm, czego chcieli? - pewnie znowu chciał postraszyć mamę że odbierze jej prawa rodzicielskie jak to miał w zwyczaju.
-Chce się z Tobą widzieć - westchnęła cicho
wow, takich specjalnych próśb od niego nie było odkąd nagle zdecydował że przepisze mnie do szkoły z internatem
-Okej, dam mu 10 minut i niech spada - wywróciłem oczami
-Nie Louis.. - mama zaczęła ale po chwili urwała zdanie spuszczając wzrok na swoje idealnie wypielęgnowane paznokcie.
Zmarszczyłem brwi przyglądając jej się uważnie.
-On chce Cię zabrać.. do Kanady - podniosła na mnie swój przepełniony smutkiem wzrok

_______

Długo męczyłam się z napisaniem pierwszego pov Louisa, dalej mnie nie zadowala ale nie chcę już niczego zmieniać. Dziękuję wszystkim którzy poświęcili te kilka minut na odpowiedzenia na pytania pod poprzednim rozdziałem. Te odpowiedzi w sporym stopniu nakreślają mi to jak rozumiecie to opowiadanie. Teraz już rozumiem że nie lubicie ojca Harry'ego, też nie trawię kolesia XD

1. Harry'ego oprócz "aresztu" spotka dodatkowa kara?
2. Ojciec Louisa rzeczywiście zabierze go do Kanady?


ilysm x

10 komentarzy:

  1. POV Louisa jest ok, nie wiem co Cię tam nie zadowala :)
    myślę, że Harremu areszt całkowicie wystarczy
    no i Louis faktycznie poleci do Kanady.. zdecydowanie! ;)
    pozdrawiam
    @nala292

    OdpowiedzUsuń
  2. 1.Ciągle mam dziwne wrażenie,że Harry zostanie pobity przez ojca :/
    2.NIE MOŻE! NOPE NOPE NOPE

    OdpowiedzUsuń
  3. 1.Nie, Harry coś wymyśli, by się od psychola odciąć... Oh, może w razie co pojedzie za Lou do Kanady?
    2.Tak, ale na krótko, lub właśnie tam będzie mógł być z Hazzem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Lou nie może lecieć o Kanady, no chyba że z Harrym! Uwielbiam twoje opowiadanie. :)
    /@stay_warrior

    OdpowiedzUsuń
  5. Cholera,miałam taki długi komentarz napisany i mi się zaciął telefon ugh.
    Spróbuję jeszcze raz:
    Jezu strasznie przeżywam to,że Harry z Louisem nie widzieli się 2 tyg,uhh. Co do ojca Harrego mam takie samo zdanie jak sam Harry Louis i czytelnicy. Psychiczny gość. I przechodząc do pytania 1boję się,że byłby w stanie go nawet pobić,jeżeli Harry sprzeciwiłby mu się. Kolejny idiota to oczywiscie ojciec Louisa. Nie może go wziąść do tej Kanady !!! Nie pozwalam xd Oby Lou podał mu jakoes dobre argumenty zeby zostacw szkole i wgl. Właściwie to Hazz i Louu mają podobne sytuacje: ojców zasranych tyranów i matki,które nie mają nic do gadania... okropne.
    No więc rozdział cudny i nie mogę doczekać się kolejnego x

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakiś smutny był ten rozdział :) czekam na nexta x
    1. Nie sądze, chyba już wystarczy xd
    2. NIE NIE NIE, nie pozwalam NIE
    @L_loves_H

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju świetny rozdział ! Nie wiem aż co mam napisać mam nadzieje że wszystko się ułoży
    @Wiktori1D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojciec Harrego jest pojebany! XD
    1. Pewnie tak, bo ten psychol będzie chciał Harrego matce odebrać prawa. ;-;
    2. Omfg niech go nie zabiera!!!!!

    @yoxbiebs

    OdpowiedzUsuń
  9. What, what, what? Jaka Kanada? Co kurwa? Nie, niech go nigdzie nie zabiera a Harry niech wraca do szkoły :o @miauczex

    OdpowiedzUsuń

Loyout by Selly