22 cze 2014

rozdział 19

(Louis)

/miesiąc później/

Minął miesiąc.
Miesiąc w Kanadzie.
Jebany miesiąc w białym pokoju.
Miesiąc bez przyjaciół.
Miesiąc bez niego.
Samemu było mi się do tego trudno przyznać, ale przez cały ten czas zielonooki brunet siedział w mojej głowie. Miałem bardzo dużo czasu na myślenie. Zamieszkał w mojej głowie ponownie, kiedy przeszukiwałem jedną ze swoich walizek i znalazłem naszyjnik. Naszyjnik ze stalową zawieszką w kształcie papierowego samolociku. Na początku zignorowałem ten fakt ale szybko dotarło do mnie, że identyczny miał Harry Styles. Teraz to ja byłem w jego posiadaniu. 
Leżąc na łóżku, na plecach ze zwisającą w dół głową i palcami obracającymi w dłoniach kawałek stali, doszedłem do wniosku, że sam tutaj nie trafił. Ta walizka towarzyszyła mi ostatnim razem na wycieczce w Acapulco. Wędrując między wspomnieniami z tego tygodnia w Meksyku, zaczynałem po woli przypominać sobie niektóre fakty.
Siebie na końcu mola.
Splecione dłonie, moje i Harry'ego.
Aż w końcu pocałunek. 
Jeszcze w Nowym Jorku byłem pewien, że do niczego nie doszło. Bez problemu mogłem wszystkiemu zaprzeczyć. Tak jak zrobiłem to przed Liamem a potem przed Nathanem. Jednak czym dłużej zostawałem w Kanadzie tym bardziej zaczynało brakować mi widoku bruneta ze słodkimi dołeczkami w policzkach i zniewalającym uśmiechem.

-Louis? - moje przemyślenia, postanowił przerwać Christopher, jak zwykle wchodząc bez pukania.
Czego ty kurwa znowu chcesz?
Szybko schowałem naszyjnik do kieszeni i przekręciłem głowę w stronę nieproszonego gościa.
-Dzwoniła Cordelia. John Taylor jest trochę zniecierpliwiony twoimi wakacjami
Wakacjami?
Podniosłem się z łóżka siadając na jego skraju.
-I co w związku z tym? Wyrzuci mnie z Riverdale? - prychnąłem, wywracając oczami
-Wracasz do Nowego Jorku - oznajmił szybko mężczyzna, stanowczym tonem.
Wracam? 
-Mówisz poważnie? - zapytałem dla pewności, aby nie cieszyć się za wcześnie
-Tak, zarezerwowałem Ci bilet na jutro - bąknął po czym skinął lekko głową, potwierdzając tym swoje słowa.
O mój Boże, naprawdę wracam.
Chyba nigdy nie cieszyłem się równie mocno z powrotu do szkoły.
Christopher posłał mi lekki uśmiech a następnie skierował się w stronę wyjścia.
-Czekaj! - krzyknąłem za nim. Mężczyzna odwrócił się na pięcie w moją stronę -Mam od razu wrócić do szkoły? - zapytałem, czując obawę przed spotkaniem Harry'ego
-Nie. Załatwiłem to. Zostaniesz jakieś dwa dni w domu a potem wrócisz. - odpowiedział, przeczesując przy tym palcami swoje włosy 
-Czy to oznacza że mam już z głowy to nasze spędzanie wspólnie czasu? - spytałem, dając szczególny nacisk na spędzanie wspólnie czasu. Następnie zaplotłem ręce na klatce piersiowej i posłałem ojcu zawadiacki uśmieszek.
Mężczyzna zaśmiał się cicho.
-Powiedzmy że tak. Na jakiś czas. - zmrużył oczy, ale bez problemu wyczytałem oznaki rozbawienia z jego twarzy. -Spakuj się. - dodał, opuszczając pokój.
Na samą myśl o powrocie do Nowego Jorku i Riverdale Country School, moje serce zaczynało szybciej bić z ekscytacji. 


(Harry)

-Hazz? - usłyszałem z łazienki głos Nialla. -Jesteś tu Harry?! - zawołał ponownie
Wyszedłem z łazienki osuszając ręcznikiem, mokre jeszcze po myciu włosy. 
-Co się tak drzesz? Stało się coś? - zaśmiałem się dźwięcznie, patrząc w dół, przez barierki na przyjaciela. Następnie zszedłem kręcącymi schodami, po chwili stając kilka kroków od uśmiechniętego blondyna. Odrzuciłem ręcznik na jasną skórzaną kanapę i skupiłem całą swoją uwagę na chłopaku.
-Dzwonił Louis - Niall zaplótł ręce na klatce piersiowej, uśmiechając się łobuzersko. Cały czas obserwował moją reakcję.
Na dźwięk tego imienia, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. 
Tak długo go nie widziałem.
-No i? - pośpieszyłem chłopaka, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się jakichś szczegółów.
Niall otrząsnął się i spoważniał.
-Jest w Nowym Jorku - odezwał się w końcu, po krótkiej ciszy
-Wrócił? - otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia
Poczułem jak moje serce zaczyna szybciej bić na myśl o spotkaniu z niebieskookim szatynem.
Dlaczego on kurwa tak na mnie działa? Nigdy wcześniej, żadne imię nie wywoływało u mnie na raz tylu emocji.
-Tak. Ale do szkoły wróci za kilka dni - odparł Niall, podczas gdy uśmiech z jego twarzy nie zszedł nawet na moment -Cieszysz się, prawda? - dodał, poruszając zabawnie brwiami
-Ta. To znaczy.. Dawno go nie widziałem. - spuściłem wzrok, pocierając dłonią kark -Niall? - podniosłem wzrok na przyjaciela, który uważnie mi się przypatrywał -Zrobisz coś dla mnie? - zapytałem, formując usta w cienką linijkę 
-Co Ty znowu planujesz? - spytał podejrzliwie blondyn, marszcząc przy tym brwi
Roześmiałem się głośno, zdając sobie sprawę jak dobrze mnie zna
-Nic takiego, po prostu.. Nie mogę powiedzieć. To nic złego. Obiecuję - podniosłem dwa palce w górę, a wolną dłoń przyłożyłem do piersi. 
W przeciągu tego miesiąca zdałem sobie sprawę jak bardzo brakuje mi Louisa. To zabawne jak bardzo potrafi zawrócić mi w głowie, nawet jeśli znajdował się sześćset kilometrów ode mnie. 
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem podejrzliwie, po czym westchnął głośno, unosząc oczy ku górze 
-Co mam dla Ciebie zrobić? - zamrugał kilkakrotnie, słodko się uśmiechając. 
Pokój ponownie wypełnił mój śmiech.
Podszedłem do szafki nocnej i odsunąłem szufladę, następnie wyjąłem z niej kartkę białego, biurowego papieru i długopis. Usiadłem na łóżku, myśląc jeszcze przez moment nad tym co miałem napisać. Po chwili zapełniłem kartkę, czarnymi literkami i wręczyłem ją blondynowi.
-Daj mu to, niech przyjdzie dzisiaj wieczorem pod ten adres - zerknąłem na przyjaciela z błagalną miną.
Niall w odpowiedzi zasalutował i udał się w kierunku drzwi. -Tylko nie mów nic o mnie! - krzyknąłem zanim zdążył wyjść, na co odwrócił się w moją stronę
-Styles jak zrobisz coś głupiego, to ja się z Tobą policzę - powiedział pewnym siebie tonem, celując we mnie wskazującym palcem. Siląc się przy tym na zachowanie poważnego wyrazu twarzy. 
Ten wieczór będzie wyjątkowy. 

__________

Uznałam że jak przyśpieszę trochę z akcją to nic się nie stanie. Jeżeli ktoś się pogubił odnośnie treści to śmiało pytajcie na twitterze. Wiem że krótko, następny będzie dłuższy :) Nie ukrywam że zależy mi na komentarzach, ogólnie opiniach, zarówno pozytywnych jak i negatywnych (krytyka uzasadniona) tu czy na twitterze, obojętne.



10 cze 2014

rozdział 18

(Louis)

W moich uszach rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, przekręciłem lekko głowę co właściwie było nie potrzebne bo doskonale wiedziałem kim jest osoba, która zakłóciła mój spokój.
Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia dlatego z powrotem położyłem brodę na poduszce i wróciłem do bezcelowego przełączania kanałów w telewizorze.
-Mógłbyś chociaż zapukać - wymamrotałem pod nosem, nawet nie patrząc na ojca
-Przyniosłem Ci coś. Możesz na chwilę się oderwać i tak widzę że tego nie oglądasz - spojrzał na mnie lekko zirytowany na co przewróciłem oczami i z wielkim ociąganiem podniosłem się z łóżka a następnie spojrzałem na niego pytająco
-Zgaduję że nie masz ze sobą żadnego garnituru czy czegoś innego niż to.. - wskazał na moje ubranie
-Coś Ci się nie podoba w moim ubiorze? - przerwałem, piorunując go wzrokiem
-Nie.. Znaczy.. - westchnął cicho -Weź to - podał mi białą dość dużą reklamówkę
Przez tego kolesia znienawidziłem biały kolor
Chwyciłem reklamówkę następnie wyjmując z niej zawartość. Znajdowały się w nich czarne spodnie, biała koszula i czarny krawat. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, powstrzymując wybuch śmiechu.
-Żartujesz prawda? - zapytałem nadal rozbawiony z nutką nadziei w głosie
Mężczyzna spojrzał na mnie marszcząc przy tym czoło
-Nie Louis, nie żartuję. Ubierzesz to. - odparł, na co wszelkie oznaki rozbawienia momentalnie zniknęły z mojej twarzy. Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia
-Nie, nie włożę. Nie będziesz mi mówił w czym mam chodzić. Ciesz się że w ogóle będę uczestniczył w tej głupiej kolacji - uśmiechnąłem się sztucznie do ojca po czym niedbale zwinąłem ubrania w kłębek, następnie odrzucając je w kąt pokoju.
-Nieźle Cię Cordelia rozpuściła- pokręcił z niedowierzaniem głową
Poruszył temat o którego poruszeniu nie powinien nawet myśleć
-Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? Matka przynajmniej mnie wychowała Ty nawet palcem nie kiwnąłeś więc teraz nie masz prawa kwestionować tego jaki jestem - wycedziłem, celując w mężczyznę wskazującym palcem. Następnie westchnąłem ciężko pocierając twarz dłońmi. -Chcę zadzwonić do mamy, możesz mi łaskawie oddać telefon? - powiedziałem niewyraźnie
-Nie - odpowiedział pewnie Christopher
-Nie? - powtórzyłem lekko zaskoczony
-Teraz mieszkasz ze mną. Nie będziesz dzwonił do Cordelii - odparł rozdrażniony, następnie odwracając się na pięciu skierował się w stronę drzwi i efektownie opuścił pomieszczenie.
Stałem oszołomiony na środku pokoju z lekko rozchylonymi ustami.
Przecież nie może zabronić mi kontaktować się z mamą


(Harry)

Czułem się trochę mało komfortowo siedząc na kanapie z blondynką na kolanach. Pierwszy raz ją widzę na oczy, w ogóle nie wiem skąd ona się tu wzięła i kto ją wpuścił, tak właściwie to było tu sporo osób których nigdy w życiu nie widziałem. Kiedy poczułem że dziewczyna kręci się na moich kolanach, ocierając o krocze poczułem że muszę jakoś zareagować, tym bardziej że ona ewidentnie oczekiwała jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.
-Alice.. - urwałem, zastanawiając się czy napewno ma tak na imię -Muszę iść do łazienki - uśmiechnąłem się słabo widząc że dziewczyna zmarkotniała. Nie czekając aż sama łaskawie postanowi zejść z moich kolan, chwyciłem ją za biodra i odstawiłem na bok. Wstałem przedzierając się przez spocone ciała i ruszyłem w kierunku kuchni. Zayn stał przy wysepce kuchennej i nalewał drinki, towarzyszył mu Niall. Dołączyłem do nich siadając obok Nialla na jednym z krzeseł.
-Co jest Harry? - zapytał Niall, tymczasem Zayn nie zwrócił na mnie żadnej uwagi, był zbyt zajęty rozlewaniem alkoholu
-Nie, nic - odpowiedziałem posyłając przyjazny uśmiech blondynowi
-Masz mnie za idiotę? - zapytał, unosząc lewą brew ku górze
Tymczasem Zayn skończył rozlewać alkohol i zabierając plastikowe kubeczki skierował się do salonu gdzie było najwięcej ludzi.
-Oczywiście że nie Nialler - potrząsnąłem głową, a następnie sięgnąłem po kubek stojący przed chłopakiem, zanim zdążył zaprotestować, przechyliłem go i opróżniłem całą zawartość.
-Jesteś taki bo Louis nie mógł przyjść? - zapytał
Wzruszyłem ramionami spuszczając głowę
-Gdyby chciał to by przyszedł - wymamrotałem pod nosem, następnie przeniosłem wzrok na przyjaciela który patrzył na mnie wyraźnie rozbawiony
-Jak Ty to sobie niby wyobrażasz? - prychnął Niall na co popatrzyłem na niego nieco zdezorientowany
-No nie wiem, odwołać spotkanie ze znajomymi? Czy cokolwiek to było - wywróciłem teatralnie oczami. Uśmieszek z twarzy Niall natychmiast zniknął
-O czym Ty mówisz? Przecież Louisa nawet nie ma w Nowym Jorku - odparł marszcząc brwi na co rozchyliłem lekko usta
-W takim razie gdzie jest? Mówił że nie może przyjść bo obiecał znajomym, że się z nimi spotka czy coś - wzruszyłem ramionami, myśląc nad tym co usłyszałem od szatyna
-Ojciec zabrał go do Kanady - wyjaśnił na co otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia
-Gdzie? Po co?! - zapytałem chyba trochę za głośno niż zamierzałem
Niall cały czas był spokojny
-No jego ojciec coś tam załatwił z sądu żeby móc go legalnie zabrać i tyle właściwie - blondyn wzruszył ramionami upijając kolejny łyk napoju
Za to jego opanowanie miałem ochotę go spoliczkować i krzyknąć Louis jest w Kanadzie! Dlaczego kurwa jesteś taki spokojny?!
-Dlaczego go tam zabrał i kiedy wróci? - zapytałem jak najszybciej chcąc uzyskać odpowiedz
-Czemu tak nagle Cię to interesuje? - chłopak poruszył zabawnie brwiami
-Niall, odpowiedz - powiedziałem błagalnym tonem
Chłopak westchnął cicho, odstawiając kubek na blat
-Nie wiem dlaczego, najwidoczniej nagle obudził się w nim troskliwy tatuś. Lou sam nie wiem na ile, nawet mu nie powiedział - blondyn zaplótł ręce na klatce piersiowej a ja wyczytałem oznaki zmartwienia z jego twarzy.
Podczas całej rozmowy z Niallem miałem dziwne wrażenie, że to ja pomogłem mu w tym wyjeździe do Kanady. Że to przeze mnie tam jest. Ojciec nie wie o jego orientacji a ja powiedziałem Taylorowi, że Louisa coś łączy z Nathanem.
 Dotarło do mnie, że Louis jest dla mnie naprawdę ważny i nie mogę go stracić.
-Niall? - zapytałem, podnosząc wzrok na przyjaciela
Zanim zdarzyłem dokończyć zdanie, moje ciało zostało od tyłu zamknięte w ciasnym uścisku. Zerknąłem na dłonie które znajdowały się na moim torsie. Idealnie wypielęgnowane paznokcie pomalowane na czerwono krwisty kolor. Odwróciłem się aby spojrzeć kim jest ich właścicielka, przy okazji zdejmując je ze swojego ciała.
Alice.
-Harry mówiłeś że idziesz tylko do łazienki - zaplotła ręce na klatce piersiowej, wlepiając we mnie swoje błękitne oczy z grymasem niezadowolenia wymalowanym na twarzy
-Chciałem jeszcze porozmawiać z przyjacielem - zerknąłem na Nialla który patrzył na mnie lekko zdezorientowany. Alice kompletnie go zignorowała, łącząc nasze dłonie, nie zdążyło to do mnie jeszcze dobrze dotrzeć a już byłem ciągnięty w niewiadome mi miejsce.
-Powodzenia! - krzyknął za nami rozbawiony Niall, obróciłem się przez ramię i rzuciłem mu szybkie spojrzenie dając do zrozumienia, że nie mam pojęcia o co chodzi.

Zanim zdążyłem wyrazić jakikolwiek sprzeciw, leżałem na ogromnym łóżku w mojej sypialni. Na mnie natomiast znajdowała się Alice, próbując jakoś zachęcić mnie do dalszego działania. Kiedy jej dłonie ponownie spoczęły na moim torsie a ustami delikatnie musnęła moje, małe czerwone światełko zaświeciło się w mojej głowie, dające do zrozumienia abym przerwał to zanim zajdzie za daleko i będę musiał jej powiedzieć, że jestem gejem.
Chwyciłem dziewczynę za biodra, co chyba odebrała za znak, że teraz to ja przejmuję kontrolę.
Przykro mi kochanie, źle trafiłaś.
Zdjąłem jej drobne ciało ze swojego kładąc obok, następnie uśmiechnąłem się przepraszająco i podniosłem z łóżka, stając na równe nogi.
Dziewczyna podparła się na łokciach i spojrzała na mnie zdezorientowana kiedy ruszyłem w stronę drzwi.
-Czekaj! Gdzie idziesz?! - krzyknęła, szybko wstając z łóżka.
Odwróciłem się na pięcie i odetchnąłem głośno
-Na imprezę, która właśnie trwa - stwierdziłem oczywiste
-Myślałam, że..
-Źle myślałaś - przerwałem jej ostro zanim zdążyła dokończyć zdanie. Po chwili jednak uświadomiłem sobie, że przecież nie była niczego świadoma, chyba nie warto tak od razu jej skreślać.
-Słuchaj Alice.. - podszedłem bliżej, obserwując jej reakcję -Fajna z ciebie dziewczyna, ale to nie wyjdzie - posłałem jej łagodny uśmiech, następnie odwróciłem się na pięcie chcąc wyjść z pokoju ale dziewczyna oplotła dłoń wokół mojego nadgarstka, zatrzymując mnie tym.
-Nie podobam Ci się? - zapytała, cały czas patrząc swoimi dużymi, niebieskimi oczami prosto w moje.
Niebieskie oczy ma Louis.
Wyswobodziłem powoli rękę z jej uścisku po czym opuściłem pomieszczenie, zostawiając ją samą.
W mojej głowie cały czas odtwarzał się obraz smutnego niebieskookiego szatyna.

________

Chyba zepsułam końcówkę ale już nie mam siły jej poprawiać bo i tak lepiej nie ubiorę w słowa tego co mam w głowie.
Dziękuję wszystkim którzy życzyli mi powrotu do zdrowia z nogą x

27 maj 2014

rozdział 17

(Louis)

To już dzisiaj. To ten dzień w którym miałem opuścić Nowy Jork. Na samą myśl chciało mi się wymiotować. Całą noc nie spałem a na lekcjach byłem całkowicie wyłączony, jedyne co mnie interesowało to zegar na ścianie którego wskazówki, wyjątkowo cholernie szybko się poruszały. O tym że wyjeżdżam powiedziałem tylko Niallowi i Liamowi, z resztą nawet nie miałem ochoty rozmawiać.

Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, szybko zebrałem książki z ławki i skierowałem swoje kroki w stronę szafki. Wrzuciłem do niej książki, trzęsącymi się rękoma.
Louis opanuj się.
Odetchnąłem głośno, zanim z trzaskiem zamknąłem drzwiczki od szafki. Odwróciłem się na pięcie a moim oczom ukazał się Harry stojący dokładnie kilka centymetrów przede mną. Odruchowo zmierzyłem go wzrokiem po czym mentalnie się spoliczkowałem.
Dlaczego to zrobiłem?!
Chłopak roześmiał się ale po chwili ucichł, nie zauważając oznak rozbawienia na mojej twarzy.
-Coś nie tak Louis? - zapytał, podejrzliwym głosem
-Nie.. Dlaczego pytasz? - przygryzłem nerwowo dolną wargę
Wcale właśnie nie powinien być w pokoju i kończyć pakowanie.
-Jesteś dzisiaj jakiś dziwny i nieobecny - zmrużył oczy
Kurwa on jest serio spostrzegawczy. Cały dzień starałem się to ukryć przed wszystkimi.
-Wydaje Ci się - uśmiechnąłem się lekko, wymijając go sprawnie, co miało mi pomóc uniknąć kolejnych pytań. Zatrzymałem się w pół kroku i zamknąłem oczy mocno jest zaciskając. Odwróciłem się z powrotem w stronę Harry'ego, który uważnie mi się przyglądał.
-Um.. jednak nie mogę przyjść w weekend na tą imprezę - powiedziałem zaciskając usta w cienką linijkę
Chłopak nagle zmarkotniał
-Dlaczego? - zapytał, marszcząc brwi
Będę w Kanadzie spędzał czas z kolesiem, który jest moim ojcem. Ja nawet nie wiem czy on kogoś ma. Jeśli będę musiał jeszcze znosić nadopiekuńczą macochę to się serio wkurwię.
Przeczesałem nerwowo palcami włosy, myśląc nad jakimś sensownym powodem.
-Zapomniałem że obiecałem znajomym ze starej szkoły jakiś wypad. Może innym razem - uśmiechnąłem się łagodnie. Odwróciłem się i ruszyłem w kierunku schodów a następnie do swojego pokoju.



-Na ile tam jedziesz? - zapytał zatroskanym głosem Niall, kładąc się na łóżku obok mnie
-Nie wiem Niall - odwróciłem głowę w stronę przyjaciela i posłałem mu wymuszony uśmiech
-Beznadziejnie - twarz chłopaka wykrzywiła się w grymasie
Po chwili do dołączył Liam, położył się na nas, ponieważ dla niego nie było już miejsca. Niall krzyknął gardłowo po czym zepchnął Liama z łóżka w efekcie czego chłopak wylądował na podłodze
-Oszalałeś? Wcale nie jesteś tak lekki - Niall podparł się na łokciach po czym wywrócił teatralnie oczami. Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem ale momentalnie ucichliśmy kiedy drzwi od pokoju otworzyły się a w nich stanęła moja mama. Blondyn wstał z łóżka, a następnie pomógł podnieść się Liamowi. Mama weszła w głąb pokoju a zaraz za nią, mężczyzna z widocznie zarysowanymi siwymi włosami, ubrany w czarny garnitur.
Specjalnie się wystroił na zniszczenie mi życia?
Podniosłem się z łóżka i stając obok przyjaciół.
-Trzymaj się Lou - powiedział Niall, obejmując mnie lekko
-Wracaj do nas szybko - dodał Liam, obejmując mnie w taki sam sposób jak blondyn
Roześmiałem się widząc ich zmartwione twarze, głównie po to aby pokazać temu dupkowi że wcale nie przejmuje się tym wyjazdem. A było dokładnie na odwrót.
Nie wiedziałem co mógłbym jeszcze powiedzieć a przenikliwe spojrzenie Christophera Tomlinsona wcale mi nie pomagało.
Wymieniliśmy jeszcze szybkie uśmiechy z chłopakami, następnie przywitali się z moimi rodzicami- to znaczy z mamą i tym kolesiem- a potem wyminęli ich i opuścili pokój.
No to zostaliśmy sami.
Mężczyzna ruszył w moim kierunku wyciągając przed siebie dłoń, czekając aż ją uścisnę.
No to sobie kurwa poczekasz.
-Witaj Louis
spierdalaj
-Ta, daruj sobie - wywróciłem oczami, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem, nie mówiąc już o dłoni którą kompletnie zignorowałem
Mężczyzna zmarszczył brwi, a zaraz obok niego pojawiła się mama
-Louis - skarciła mnie wzrokiem
-Co?! - wrzasnąłem -Nie patrz tak na mnie. Nie zrobiłaś nic żeby go powstrzymać. - powiedziałem szorstko, po czym zaplotłem ręce na klatce piersiowej, obserwując ich reakcję.
Zamiast mamy odezwał się ten dupek
-Mamy pomieszkać ze sobą jakiś czas to mógłbyś być milszy - odparł siląc się na uśmiech
-Jakiś czas? - uniosłem lewą brew pytająco
-Zobaczymy jeszcze ile - uśmiechnął się łagodnie
No super, czyli raczej nie prędko tu wrócę
-Wiesz co? - zacząłem pewnym siebie głosem -Próbujesz zagłuszyć własne wyrzuty sumienia. Nie licz na moją miłość czy coś. - zerknąłem na niego nie ukrywając wyraźnego obrzydzenia wymalowanego na twarzy.
Rodzice wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Nie czekając na odpowiedz ruszyłem w kierunku walizek, wysunąłem z nich rączkę i skierowałem się w stronę drzwi, następnie odwracając się na pięcie, zerknąłem na mamę i Christophera patrzących na mnie z lekkim zdziwieniem.
-Będziesz tak stał? - zapytałem, marszcząc czoło -Jadę z Tobą tylko dlatego że muszę
-Widzę że czeka nas sporo pracy - odparł zrezygnowany Christopher i ruszył w kierunku drzwi
-Miejmy to już za sobą - wymamrotałem pod nosem, opuszczając swój pokój.

-Jak Ci się podoba? - zapytał ojciec, wchodząc jako pierwszy do pokoju w którym miałem mieszkać.
Wszedłem zaraz za nim, razem ze swoimi walizkami. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.w którym znajdowało się ogromne łóżko, telewizor zawieszony na ścianie, okno z widokiem na miasto, biały dywan z frędzlami, kilka szafek również białego koloru i w odcieniu lekkiego beżu ściany. Praktycznie wszystko było białe. Chyba na serio lubił ten kolor.
-Ujdzie - wzruszyłem ramionami
Mężczyzna zmarkotniał i westchnął ciężko
-Zamierzasz być taki cały czas?
Odwróciłem wzrok od okna i spojrzałem na niego
-Tak - odpowiedziałam szybko, uśmiechając się przy tym sztucznie
-No dobrze, jak chcesz. Dzisiaj już dam Ci spokój ale jutro przychodzą do mnie znajomi na kolację, chciałbym im Ciebie przedstawić - odparł skanując wzrokiem pułki za mną, jakby szukał czegoś konkretnego.
Chce przedstawić im syna którego widział kilka razy w życiu?
-Kiedy będę mógł wrócić do Riverdale? - zapytałem, zmieniając temat
Mężczyzna odwrócił wzrok od mebli i spojrzał na mnie
-Miesiąc.. dwa. Zobaczymy. - Ile?! -Ostatnim razem jak się widzieliśmy, nie bardzo chciałeś iść do tej szkoły, mówiąc lekko - zaśmiał się cicho -Nagle chcesz tam wracać?
Byle dalej od Ciebie
-Tak. - odpowiedziałem szybko -Mam coś co mnie tam trzyma. - spuściłem wzrok uśmiechając się sam do siebie.
Harry.
-Pewnie jakaś dziewczyna - Christopher uniósł pytająco lewą brew, na jego twarz wkradł się złowieszczy uśmieszek
-Ta, powiedzmy - zmarszczyłem brwi, starając ukryć się rozbawienie.
Mężczyzna westchnął cicho
-Pójdę już, rozpakuj się - rzucił mi szybkie spojrzenie a następnie skierował się w stronę drzwi
Zostałem sam. Sam ze swoimi myślami w tym białym pokoju.


(Harry)

Przekręciłem klucz w drzwiach, które po chwili ustąpiły. Zadałem im lekkie kopnięcie nogą aby otworzyć je szerzej, ponieważ brakowało mi wolnej ręki.
-Gdzie to stawiamy? - zapytał Zayn, kiedy weszliśmy wgłąb mieszkania, którego ręce również były zajęte przez reklamówki.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu
-Um.. chodź z tym do kuchni - rzuciłem, kierując się na prawo gdzie znajdowała się kuchnia, postawiłem wszystkie reklamówki na blacie. Zayn zrobił to samo.
Mulat odwrócił się w stronę mieszkania a następnie zeskanował je wzrokiem
-Wow, kiedy tu posprzątałeś? - zmarszczył brwi
Spojrzałem na niego jakby powiedział najgłupszą rzecz jaką w życiu słyszałem.
-Zamówiłem ekipę sprzątającą - odpowiedziałem, wywracając teatralnie oczami
Surowy wzrok przyjaciela spoczął na mnie
-Jak zgaduję na koszt Rodrigo Stylesa - rzucił, opierając się o wysepkę kuchenną, zaplatając przy tym ręce na klatce piersiowej. Nie odpowiedziałem nic, co uznał za potwierdzenie swoim słów. -Harry, wiesz że się wkurzy - stwierdził oczywiste
-Mam to gdzieś - wzruszyłem ramionami, a następnie zabrałem się za wypakowywanie zakupów.
Zayn westchnął cicho po czym, dołączył do mnie.
Zaopatrzyliśmy się na imprezę w różnego typu przekąski i napoje. Thomas miał natomiast kupić alkohol.
-Niall, Liam i Nathan też przyjdą? - przerwał panującą ciszę Zayn
-Niall i Liam tak a co do Nathana to nie wiem. Pewnie nie. - odpowiedziałem, nie przerywając czynności
-Pamiętasz jak kiedyś przyjaźniłeś się z Nathanem? Byliście jak bracia a odkąd pojawił się Louis dużo rzadziej rozmawiacie - stwierdził mulat
-To on się zachowuje jak kretyn, nie ja. -wzruszyłem ramionami, nie zaszczycając przyjaciela nawet spojrzeniem
-Kiedyś już tak było, zapomniałeś? Podobał wam się ten sam koleś. Pobawił się wami a na koniec związał się z tym z trzeciej klasy.. - urwał, próbując sobie przypomnieć imię chłopaka
-Taaa.. - wymamrotałem pod nosem
-Z Louisem będzie tak samo? - zapytał podejrzliwie chłopak
Przerwałem rozpakowywanie zawartości reklamówek po czym spojrzałem na niego
-Nie. - pokręciłem przecząco głową -Louis to co innego
-A więc Ci się podoba -Zayn poruszał zabawnie brwiami w efekcie czego wybuchnąłem śmiechem -Odpowiedz! - zażądał mulat
-Tak - powiedziałam najciszej jak tylko umiałem
Chłopak przystawił dłoń do ucha, na co wywróciłem oczami
-Tak! Podoba mi się! Z każdym dniem coraz bardziej i nie mogę przestać o nim myśleć! - krzyknąłem w kierunku przyjaciela
Zayn posłał w moją stronę łagodny uśmiech

_______

Porę na rozdział wybrałam sobie idealną, wiem. Jest on tak wyjątkowo w tygodniu, gdyż, ponieważ nie dałam rady dodać w weekend a teraz nie chodzę do szkoły bo mam nogę w szynie (nigdy nie biegajcie z własnej woli) nie będę tu pisać story of my life i przedłużać c:
Właśnie dlatego że mam teraz sporo wolnego czasu mogę napisać 18 na weekend, ale to zależy od tego czy będę miała motywację *sinister smile* Też nie chcę jakoś strasznie śpieszyć, żeby wszyscy byli na bierząco a nie, że Wika jest kaleką to nic innego nie robi tylko pisze XD
Ten rozdział jest chyba trochę dłuższy, albo mi się wydaje, już nie wiem.



18 maj 2014

rozdział 16

(Rodrigo)

Do moich uszu dobiegło niepewne pukanie do drzwi
-Wejść - mruknąłem
-Panie Styles? - zza dużych, rozsuwanych, ciemnych drzwi wychyliła się moja sekretarka. Była nowa ale prosiła się o zwolnienie, brak profesjonalizmu dawał się we znaki.
Podniosłem na nią wzrok dając do zrozumienia, że ma kontynuować
-Pani Davis już przyszła - powiedziała siląc się na pewny siebie ton głosu
-Poproś ją - poleciłem na co kobieta przytaknęła słabo i zniknęła za drzwiami. Po chwili w gabinecie, tym razem już bez pukania pojawiła się Alice Davis. Przerwałem przeglądanie sterty papierów i podniosłem się z wygodnego skórzanego fotela.
Kobieta pewnym siebie krokiem zbliżała się w moją stronę.
-Rodrigo, jak miło znowu Cię widzieć
-Alice - złożyłem lekki pocałunek na jej drobnej dłoni. Nie czekając na pozwolenie rozsiadła się na jednym z krzeseł postawionych przed biurkiem, natomiast ja zająłem swoje miejsce. Wyjąłem z kieszeni marynarki swoje cygaro, włożyłem je do ust, zapalając przy tym.
-Mam do ciebie interes - powiedziałem, kiedy z moich ust wydostał się szary dym
-Tak? - zapytała zachęcająco kobieta, a na jej usta wkradł się przebiegły uśmieszek.
Była profesjonalistką w swoim zawodzie.
Pochyliłem się nad biurkiem, chcąc uniknąć tego że ktoś mógłby usłyszeć.Właściwie było to niemożliwe, żaden z moich pracowników nie odważyłby się tu wejść bez pukania, a co dopiero podsłuchiwać. Ale przezorny zawsze ubezpieczony.
-Prześpisz się z moim synem - powiedziałem po czym odsunąłem się po to aby ponownie wygodnie się rozsiąść.
-Kontynuuj - poleciła Alice ze złowieszczym uśmieszkiem na twarzy.
-Nic wielkiego. Podejrzewam że nadal jest prawiczkiem. - zmarszczyłem brwi -Zrobisz co masz zrobić, a potem znikniesz z jego życia - urwałem na chwilę -Oczywiście nic za darmo. - posłałem lekki uśmiech w stronę kobiety.
Alice miała dwadzieścia cztery lata. Była wysoką i szczupłą blondynką z turkusowymi oczami. Łatwo będzie jej się wtopić w tłum nastolatków.
-Ile? - postanowiła się nie cackać i to mi się w niej podobało. Była zdecydowaną i stanowczą kobietą. Takiej potrzebował Harry. Szczerze mówiąc chyba nigdy nie widziałem go z dziewczyną.
-Cztery
-Tysiące? - zachłysnęła się powietrzem
-Tak skarbie - powiedziałem obojętnie, zaciągając się cygarem.
-Zgadzam się - odparła pewnym siebie tonem
-Tak myślałam. O szczegółach niedługo się dowiesz.


(Louis)

Rozciągałem się właśnie z Liamem przed treningiem piłki nożnej, kiedy w naszą stronę zaczął zmierzać Niall, wyglądał na lekko zdenerwowanego. Wyprostowałem się kiedy blondyn stał dokładnie przed nami.
-Co jest Niall? - zapytał Liam, zatroskanym głosem
-Widziałem się z Harrym - zaczął blondyn a ja rozejrzałem się po boisku. Harry'ego tu nie było, myślałem że po prostu odpuścił sobie lekcję wychowania fizycznego. -Jest u Taylora, skłamał że musi do łazienki i..
-Co zrobił?! - przerwał mu Liam
-Nie mówił nic o szczegółach ale to coś poważnego chyba. Taylor powiedział że mogą go wyrzucić z Riverdale - powiedział na jednym wdechu Niall
Wyrzucić?!
Przypomniałem sobie kiedy zniknął Harry, widziałem go ostatnim razem w kafeterii, na następnej lekcji już się nie pojawił. To znaczyło chyba że siedzi tam przez to co powiedziałem Wiliamowi. Wątpię że Taylor chciałby go usunąć z takiego powodu. Pół szkoły musiałby wyrzucić.
Wtedy coś do mnie dotarło. Przecież jeśli jego ojciec się dowie że Harry'emu grozi wyrzucenie ze szkoły to wpadnie w szał i nie dość że wyrzucą Harry'ego to jeszcze nie wiadomo jaką karę poniesie. Już wiem że Rodrigo Styles jest zdolny do wielu rzeczy, a w tym utwierdziło mnie jedynie to jak zabrał Harry'ego na trzy tygodnie z Riverdale.
Wyminąłem chłopaków po czym pobiegłem w stronę wyjścia z boiska.
-Gdzie idziesz Lou? - krzyknął za mną Liam
-Muszę coś załatwić! - odwróciłem się na moment po czym kontynuowałem bieg
Wpadłem do szatni, szukając w spodniach telefonu. Kiedy wreszcie urządzenie znalazło się w moich dłoniach, szybko wybrałem potrzebny mi numer i przyłożyłem go do ucha
-Mamo? Potrzebuję twojej pomocy


Siedziałem na jasnej skórzanej kanapie niedaleko biurka Grace, której aktualnie przy nim nie było, chodziła po klasach i ogłaszała informację dotyczącą zawodów sportowych. Opierałam łokcie na kolanach a wzrok wlepiałem w białe trampki które miałem na nogach.
Drzwi od gabinetu Taylora otworzyły się a ja natychmiast podniosłem się z miejsca. Pierwszy wyszedł Harry a zaraz za nim moja uśmiechnięta mama. Stałem i przyglądałem im się uważnie.
-Tak bardzo Ci dziękuję Cordelio. Gdyby nie Ty to prawdopodobnie byłbym teraz martwy. - mama zaśmiała się cicho a ja wzdrygnąłem się na jego słowa.
-Nie ma problemu Harry, właściwie to dziękować powinieneś Louisowi - kiwnęła głową w moją stronę a ich oczy zatrzymały się na mnie. Znów wlepiłem wzrok w białe trampki. Mama podeszła do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu.
-Zostawię was samych ale musimy porozmawiać Louis - podniosłem na nią wzrok i zauważyłam jej zmartwione oczy. Przytaknąłem słabo -Czekam w Twoim pokoju - powiedziała posyłając Harry'emu szybki uśmiech po czym ruszyła w wyznaczone miejsce. Stukot jej obcasów z każdym krokiem cichł.
Zerknąłem na Harry'ego, który przyglądał mi się z zamyśleniem wymalowanym na twarzy.
-Nie mogę Cię rozgryźć Tomlinson - stwierdził a jego kąciki ust lekko zadrżały ale szybko to ukrył.
-Co masz na myśli? - spytałem, przygryzając delikatnie dolną wargę
Chłopak wzruszył ramionami, podchodząc bliżej
-Najpierw po pijaku rzucasz się na mnie i całujesz - spuściłem głowę, czując jak się rumienię -potem nasyłasz na mnie tego dupka Wiliama, a następnie prosisz mamę żeby mi pomogła - podniosłem na niego wzrok, miał zaplecione ręce na klatce piersiowej i przyglądał mi się oczekując jakiejś reakcji.
-Przecież podobał Ci się pocałunek. Inaczej byś go nie odwzajemnił - tym razem to ja skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej
-Och a więc pamiętasz? - bardziej stwierdził niż zapytał
-Pamiętam - odpowiedziałem pewnym siebie tonem
Tak naprawdę nie bardzo pamiętałem.
Chłopak podszedł bliżej, co obudziło stado motylków w moim brzuchu. Harry uśmiechnął się niewinnie, patrząc prosto w moje oczy, po czym złożył z początku lekki pocałunek na moich ustach, szybko zareagowałem odwzajemniając. Po chwili Harry oderwał się ode mnie a ja popatrzyłem na niego oszołomiony całą tą sytuacją. Czy Harry mnie właśnie pocałował?
-Co to miało być Styles? - zapytałem mrużąc oczy
-Chciałem sprawdzić czy na trzeźwo też jesteś taki chętny
Uderzyłem go w ramię co spotkało się ze stłumionym jękiem ze strony bruneta. Fuknąłem po czym odwróciłem się na pięcie, zrobiłem zaledwie krok i zostałem zatrzymany. Chłopak gwałtownie obrócił mnie w swoją stronę i mocno przytulił. Przez chwile nie wiedziałem jak powinienem zareagować ale w końcu objąłem go rękoma i przycisnąłem mocniej do siebie
-Dziękuję - brunet wyszeptał wprost do mojego ucha
-Za co? - odsunąłem się od niego na kilka centymetrów
-Za to że mi pomogłeś - uśmiechnął się łagodnie, a ja odwzajemniłem gest
-Organizuję w weekend małą imprezę, wpadniesz? - zapytał nagle, chowając dłonie do kieszeń spodni, tak że wystawały z nich same kciuki
-To ma być zaproszenie? - uniosłem lewą brew pytająco
-Tak
-Okej, przyjdę - odparłem po chwili, na twarzy chłopaka pojawił się ciepły uśmiech
-Idź już, bo mama na Ciebie czeka - polecił
No tak mama. Zapomniałem że chciała porozmawiać.
Zaśmiałem się cicho, odwracając na pięcie, tym razem nie zostałem zatrzymany, a szkoda.Fajnie by było być znowu w taki sposób zatrzymanym przez Harry'ego.
-I nadal jestem gejem! Żeby było jasne! - krzyknął za mną Harry a ja zaśmiałem się wywracając przy tym oczami.

Wszedłem do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Mama siedziała na łóżku, kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się ciepło i poklepała miejsce obok siebie. Ruszyłem w jej stronę i usiadłem obok.
-O czym chciałaś rozmawiać? - przeszedłem od razu do rzeczy, nie lubię czekać
Mama westchnęła cicho i odgarnęła swoje blond włosy na plecy.
-Rozmawiałam z twoim ojcem
Poczułem jak mój żołądek wywraca fikołki.
Rozmowa, do tego z ojcem? To nie wróży nic dobrego
-Czego chciał? - zapytałem niepewnie. Obawiałem się najgorszego.
-Jest w Nowym Jorku. Jutro zabiera Cię do Kanady

_____
Mocno rozczarowała mnie liczba komentarzy pod 15(nie dotyczy tych którzy regularnie komentują) i gdybym wcześniej nie miała napisanego tego rozdziału to pojawiłby się dopiero w przyszłym tygodniu (również z braku czasu)
Myślałam nad udostępnieniem opowiadania na wattpadzie, co o tym myślicie?

10 maj 2014

rozdział 15

(Louis)


Kiedy trzecia lekcja dobiegła końca, skierowałem się w stronę kafeterii. Zamówiłem sobie duże frytki po czym odszukałem Liama i Nialla. Po chwili dołączył do nas również Nathan, przywitał mnie lekkim cmoknięciem w policzek na co wymusiłem słaby uśmiech. Kafeteria tętniła życiem, praktycznie wszystkie stoliki zostały zajęte. Uczniowie po męczącym dniu zajęć odpoczywali tutaj albo nad basenem gdzie również znajdowały się stoliki na wypadek gdyby ktoś preferował zjedzenie posiłku na świeżym powietrzu.
Zerknąłem w stronę stolika przy którym siedział Harry razem z Zaynem, Thomasem, James'em i kilkoma dziewczynami. Nagle coś ukłuło mnie w serce, kiedy zobaczyłem Harry'ego obejmującego ramieniem słodką blondynkę, z tego co pamiętam była jedną z pierwszoklasistek o imieniu Chloe. Wszyscy przy stoliku co kilka chwil zanosili się śmiechem. Mój wzrok powędrował na ramię Chloe z którego luźno zwisała dłoń Harry'ego. Momentalnie się spiąłem i mocniej ścisnąłem plastikowy widelec, który trzymałem w dłoni. Moje serce zaczęło szybciej bić kiedy na moment Harry zawiesił swój wzrok na mnie, jednak kompletnie niewzruszony, po chwili go odwrócił znów słuchając wypowiedzi Thomasa. Niedługo po tym wszyscy siedzący przy stoliku znów zaczęli się śmiać. Odwróciłem wzrok od bruneta i zacząłem wpatrywać się w swoje zimne już frytki, dłubiąc w nich widelcem.

-Louis czemu nie jesz? - zapytał Liam a ja podniosłem wzrok na przyjaciela
-Nie jestem głodny - popatrzyłem z obrzydzeniem na jedzenie przede mną, po czym odsunąłem od siebie plastikowy talerz.
Niall zaczął coś opowiadać ale wyłączyłem się całkowicie, nawet nie słuchając tego co blondyn ma nam do przekazania.
Bardziej interesował mnie stolik znajdujący się kilka metrów od nas przy którym siedział wysoki zielonooki brunet. Mój wzrok ponownie powędrował w jego stronę, obserwując roześmianego Harry'ego, obejmującego Chloe. Blondynka spojrzała na Harry'ego uśmiechając się przy tym słodko, chłopak odwzajemnił gest. Poczułem jak moje serce zaczyna coraz szybciej bić a dłonie zaczynają się pocić, kiedy Harry zbliżył się do dziewczyny tylko po to aby za chwilę złączyć ich usta. Chloe natychmiast zareagowała i odwzajemniła pocałunek. Nikt z obecnych przy ich stoliku nawet tego nie zauważył, wszyscy byli zbyt pochłonięci rozmową, chyba było u nich na porządku dziennym to że ich przyjaciele tak po prostu się ze sobą całują. Właśnie. Dlaczego Harry się z nią całował skoro powiedział mi że jest gejem? A może to był jego kolejny dowcip.
Zerknąłem po raz kolejny w ich stronę, zobaczyłem tylko dalej obściskującego się Harry'ego z Chloe. Momentalnie podniosłem się z krzesła, na co moi przyjaciele przerwali rozmowę, wszystkie pary oczu zawisły na mnie pytająco.
-Źle się czuję, muszę odpocząć - uśmiechnąłem się lekko kiedy wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Odwróciłem się i skierowałem w stronę wyjścia.
Mój wzrok zatrzymał się na Wiliamie, mężczyźnie który miał za zadanie pilnować porządku w szkole, było go wszędzie pełno i oczywiście kiedy na terenie Riverdale działo się coś niezgodnego z regulaminem musiał donieść o tym dyrektorowi. Wszyscy bali się Wiliama, za jego sprawą można było łatwo wylecieć ze szkoły, dyrektor wierzył mu jak nikomu innemu. Nathan kiedyś mi opowiedział jak w zeszłym roku kilku trzecioklasistów zarysowało mu lakier na samochodzie, ponieważ dyrektor dowiedział się o tym że biorą sterydy. Kilka dni później wszyscy zostali usunięcie ze szkoły i tyle ich widzieli. Z Wiliamem nie warto było zadzierać, nawet dla zabawy.
Wpadłem na pewien pomysł, który właśnie w tym momencie zamierzałem wprowadzić w życie. Podszedłem do Wiliama niewinnie się przy tym uśmiechając. Mężczyzna spojrzał na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
-Czego chcesz Tomlinson? - zapytał, obserwując kilku chłopaków siedzących parę metrów od nas.
Skąd wie jakie jest moje nazwisko? Czy pracownicy Riverdale mają za zadanie nauczyć się na pamięć nazwisk wszystkich uczniów?
-Całowanie się publicznie na terenie szkoły jest zabronione, prawda? - skrzyżowałem ręce na piersiach i uniosłem lewą brew pytająco.
Mężczyzna spojrzał na mnie mrużąc oczy.
-Nie jest surowo zabronione bo znając tych smarkaczy i tak by to robili ale wszystko ma swoje granice - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.
Może nie wszystko stracone.
-A czy to, przekroczyło granice? - odsunąłem się lekko dając większe pole widzenia Wiliamowi i kiwnąłem głową w stronę stolika przy którym akurat Harry i ta suka trwali w namiętnym pocałunku.
Idealny moment, na taki właśnie liczyłem.
Spojrzałem w stronę Wiliama na którego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Nie odpowiedział na moje pytanie tylko ruszył w stronę stolika o którym mówiłem. Uśmiechnąłem się bezczelnie, będąc z siebie dumnym po czym skierowałem się w stronę przestronnego korytarza.
Styles oduczy się kłamać.



(Harry)

Siedziałem na wygodnym krześle, bawiąc się figurkami postawionymi na biurku, kiedy usłyszałem otwierając się drzwi a następnie kroki zmierzające w stronę biurka. Nie przerwałem jednak czynności, doskonale wiedziałem kim jest osoba zbliżając się do mnie.
-Styles odłóż to - polecił Taylor, siadając przede mną na swoim skórzanym fotelu
Zrobiłem co kazał. Nie dlatego że chciałem, tylko dlatego że już zdążyło mi się to znudzić. Następnie opadłem na krzesło. Twarz Taylora przybrała rozbawiony wyraz.
Z czego się szczerzysz?
-Powiedz mi jedno Harry.. - urwał a ja przygotowałem się emocjonalnie na pytanie które zaraz padnie -trafiasz tu co najmniej raz w tygodniu, jesteś już dobrze rozeznany jeśli chodzi o mój gabinet..
-Bardzo śmieszne - przerwałem mu uśmiechając się sztucznie
-..jak myślisz? Na jaki kolor przemalować ściany? - Taylor rozejrzał się po pomieszczeniu, skanując uważnie ściany. Rozchyliłem lekko usta.
To jest kurwa jakiś żart? Skoro on sobie zamierza żartować to ja chyba też mam prawo.
Zrobiłem dokładnie to samo co dyrektor i zeskanowałem ściany udając, że naprawdę się na tym znam.
-Myślę że jasny będzie okej, pasuje do mebli.
Tak naprawdę to nie wiedziałem czy pasuje, słabo znałem się na tego typu sprawach.
Odwróciłem w swoją stronę stojące na biurku zdjęcie, ukazujące wesołą dziewczynkę w warkoczach, jak przypuszczam była to jego córka. On w ogóle ma żonę? Jakaś kobieta go chciała? Będąc gejem mam chyba coś do powiedzenia na ten temat skoro Taylor jest mężczyzną i stwierdzam że nie wyobrażam go sobie w łóżku.
Pokręciłem głową chcąc wyrzucić z niej niezbyt smaczne wyobrażenia. Zdjęcie zostało mi wyrwane z rąk i odstawione na pierwotnie miejsce.
-Dobra, koniec żartów - polecił już lekko zdenerwowany Taylor
-To pan zaczął - uśmiechnąłem się ponownie ukazując rząd białych zębów
Dyrektor westchnął zrezygnowany
-Co ja mam z tobą zrobić Styles, co? - och to znowu jestem Styles.
-Zmienić regulamin - wymamrotałem, na co wywrócił oczami
-Muszę porozmawiać z Wiliamem żeby miał Cię na oku bo napewno dużo rzeczy umknęło naszej uwadze, na szczęście dzisiaj Tomlinson był taki miły - uśmiechnął się niewinnie Taylor
Tomlinson? Louis mu powiedział? Właściwie robiłem wszystko żeby dzisiaj wzbudzić w nim zazdrość a skoro jestem tutaj za jego sprawą to chyba się udało. Robiłem mały eksperyment czy dla niego rzeczywiście nie jestem typem chłopaka z którym chciałby być. 
-A więc Louis - powiedziałem cicho, jakbym mówił sam do siebie ignorując obecność dyrektora
Kiedy rano przypadkiem usłyszałem rozmowę Louisa z Nathanem chciałem sprawdzić jego słowa, doskonale widziałem jak w kafeterii mi się przyglądał, a Chloe wyświadczyła mi jedynie małą przysługę. Jest nowa i jeszcze nie wie że jestem gejem ale na razie nie musi wiedzieć, może mi się jeszcze do czegoś przydać.
-Harry, grozi Ci wyrzucenie ze szkoły - powiedział nagle Taylor a ja podniosłem na niego wzrok. Na początku trochę się wystraszyłem ale nie mógł mnie przecież wyrzucić.
-Niech pan się nie martwi, nie będziemy się musieli rozstawać. Tatuś wszystko załatwi - powiedziałem na koniec przytakując głową w celu potwierdzenia swoich słów.
Dyrektor pokręcił przecząco głową
-Akcje Twoje ojca w Riverdale nie wiele Ci pomogą, masz zbyt wiele problemów w szkole, do tego twoje oceny nie są ciekawe
Zmarkotniałem na jego słowa.
Przecież ojciec mnie zabije. Jak to będzie wyglądało że syn Rodrigo Styles'a został wyrzucony z elitarnej szkoły.
Nieważne że Louis mi się podoba, jeśli wylecę ze szkoły z jego winy to pociągnę go za sobą.
-Louis też nie jest taki święty - zaplotłem ręce na piersiach, obserwując reakcję dyrektora
-Co masz na myśli? - zmarszczył brwi nie spuszczając ze mnie wzroku.
-To pan nie słyszał? - zaśmiałem się cicho
-Styles, przejdź do rzeczy bo zaczynam tracić cierpliwość
Uniosłem ręce w geście obronnym.
-No.. - zacząłem po to by po chwili urwać zdanie, zamierzałem trochę po wkurwiać Johna -Niby Wiliam tak dobrze zna się na swojej pracy a nie potrafi wychwycić o czym mówią uczniowie? - zapytałem rozbawiony mrużąc przy tym oczy.
Taylor spojrzał na mnie pytająco
-Jest pan tolerancyjny? Chodzi mi o homoseksualizm - zmieniłam na chwilę temat po to by jeszcze się z nim podroczyć
-Naturalnie. Znaczy nie przeszkadzają mi takie osoby - odparł niezbyt przekonująco -Do czego zmierzasz?
-A gdyby w szkole byli homoseksualiści? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Mężczyzna zmarszczył brwi uważnie mi się przyglądając.
-Cała szkoła wie że Louisa i Nathana łączy coś więcej - wyjaśniłem
Widziałem że go to poruszyło. Nawet jeśli nie ma nic do homoseksualistów to przecież regulamin zabrania okazywania uczuć publicznie, więc niech Taylor myśli że Louis i Nathan go łamią
-Tomlinson i Waller? - zapytał w celu potwierdzenia swoich domysłów.
Pokiwałem chętnie głową.

______

Tak, wiem że rozdziały są krótkie ale dodaje je regularnie a gdyby były dwa razy dłuższe to wątpię że dałabym radę w każdym tygodniu wstawić. Następny mam już napisany, także jeśli znajdę czas to wstawię go w czwartek(15.05), ale nic nie obiecuje, bo ostatnio nie cierpię z powodu nadmiaru wolnego czasu. Teraz czekam na waszą reakcję odnośnie tego i co będzie dalej, wiem że zdania będą podzielone. Jeśli macie jakiekolwiek zastrzeżenia odnośnie mojego stylu pisania czy coś wam nie pasuje to śmiało piszcie, przyjmuje uzasadnioną krytykę. Ja wiem że chcecie więcej larrego ale cierpliwości, mam to wszystko w planie i nie mogę przeskoczyć rozdziałów.
Pozdrawiam przyjaciółkę, która kilka razy już uporczywie przeszukiwała mojego laptopa w celu znalezienia planu. Szukaj dalej XD

Mam dalej zadawać te pytania w notkach czy raczej dać sobie spokój?
1. Harry zostanie wyrzucony ze szkoły?
2. Dyrektor wyciągnie konsekwencje z rzekomego okazywania uczuć przez Louisa i Nathana?

#muchlove x


3 maj 2014

rozdział 14

LOUIS'S POV

Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Tak tez musiało być w przypadku wycieczki do Acapulco. Przyzwyczaiłem się do tutejszych pięknych widoków, do budzenia się rano i patrzenia na morze i piękne błękitne niebo. Tydzień w Meksyku to zdecydowanie za mało. Ale czas wrócić do Nowego Jorku, z powrotem do Riverdale. Na samą myśl o powrocie do szkoły traciłem wszelkie chęci do dalszego funkcjonowania.
Staliśmy na lotnisku, czekając na ogłoszenie o samolocie lecącym do Nowego Jorku. Opierałem się luźno o ścianę razem z Nathanem, trwaliśmy w przyjemnej ciszy, oboje byliśmy zmęczeni. Wczorajszego wieczoru zorganizowaliśmy małą pożegnalną imprezę, a dzisiejszego ranka musieliśmy dość wcześnie wstać, żeby zdążyć wszystko spakować i na czas przyjechać na lotnisko.

-Lou? - zapytał Liam, zerknąłem na niego szybko.
Nawet nie wiem w którym momencie się tu znalazł. Chyba byłem naprawdę zmęczony albo po prostu rozkojarzony.
-Hm?
-Pamiętasz tą imprezę na plaży?
myślami wróciłem do nocy po której męczył mnie okropny kac, spędziłem wtedy kilka dobrych godzin w toalecie a następnego dnia byłem kompletnie nieprzytomny. Na moje nieszczęście musieliśmy iść zwiedzać ale kompletnie nie interesowało mnie to co mówił przewodnik. Myślałem tylko o tym żeby wrócić do pokoju i położyć się. Do tego, palące Meksykańskie słońce i krzyki turystów ani trochę nie pomagały na mój ból głowy.
Potwierdziłem lekkim przytaknięciem
-Nie chcę być wścibski, ale wiesz mieszkamy w jednym pokoju, znamy się już jakiś czas..
-Nie jesteś wścibski - zaśmiałem się cicho -O co chodzi? - zapytałem wpatrując się w przyjaciela
-Jak weszliśmy do pokoju to Ty i Harry.. - urwał na chwilę - napewno tylko Cię odprowadził? - Liam uniósł pytająco brew po czym wyszczerzył się w szerokim uśmiechu
Nie bardzo wiedziałem co ma na myśl, dlatego spojrzałem na niego pytająco tym samym dając mu do zrozumienia, aby wyjaśnił trochę jaśniej o co mu chodziło
-No.. - westchnął cicho -Ty leżałeś dość bezwładnie na łóżku a Harry był trochę wystraszony jak wtedy kiedy.. - urwał -Nieważne zresztą. - zmarszczył brwi.
Wyglądał jakby właśnie o mały włos nie powiedział coś co było tajemnicą. -No i jeszcze to.. - Liam wskazał na podstawę mojej szyi. Szybko wyjąłem telefon z tylnej kieszeni i nacelowałem ekran na miejsce wskazane przez chłopaka. Widniała tam mała, lecz widoczna malinka.
Cholera. Przecież sam sobie tego nie zrobiłem. Więc.. Harry?
Potrząsnąłem głową, chowając z powrotem telefon.
-Nie Liam, do niczego nie doszło przecież bym wiedział - zapewniłem przyjaciela
Chłopak wyglądał jakby za chwilę miał wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem.
-No w Twoim stanie to napewno dokładnie pamiętasz, przynajmniej ślęczenie nad klozetem do prawie piątej rano - Liam puścił mi oczko a ja w odpowiedzi lekko trąciłem go ręką w ramię.
-Hej! To że trochę za dużo wypiłem o niczym nie świadczy - wycelowałem palec wskazujący w stronę chłopaka.
-Trochę? - zapytał po czym zaśmiał się gardłowo
-No dobra, przesadziłem. Ale gwarantuje Ci że zapamiętałbym gdyby coś takiego miało miejsce - uśmiechnąłem się słabo
Liam miał rację, nie bardzo pamiętałem co działo się tamtej nocy. A o tym że Harry mnie odprowadził dowiedziałem się dopiero od Liama, lekko mnie to zszokowało ale nie chciałem dać po sobie tego poznać. To byłoby jak pozwolenie na myślenie, że między nami rzeczywiście coś zaszło. Z drugiej strony Liam nie jest głupi z widniejącej malinki na mojej szyi można łatwo wywnioskować że zrobił mi ją Harry, skoro podczas pobytu w kurorcie nie byłem z nikim sam na sam, oprócz jak się dowiedziałem zielonookiego bruneta.


Pierwszy dzień po dłuższej przerwie zawsze jest najgorszy. Od rana nie mogłem się zebrać, ciężko mi było wstać i wrócić do normalnego funkcjonowania.
Stałem przy swojej szafce szkolnej, uporczywie przeszukując wszystkie książki w poszukiwaniu notatek z historii. W momencie kiedy znalazłem to czego szukałem w całej szkole rozbrzmiał dzwonek ogłaszający rozpoczęcie lekcji. Westchnąłem ciężko, zatrzaskując drzwiczki od szafki. Skierowałem swoje kroki do sali historycznej, kiedy poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem się i ujrzałem Nathana.
-Louis, możemy porozmawiać? - zapytał lekko zmieszany
-Nie bardzo mogę w tej chwili, muszę iść na historię - wywróciłem teatralnie oczami
-Daj spokój, dziesięć minut Cię nie zbawi - zachęcał Nathan.
Wcale nie śpieszyło mi się na lekcje, właściwie to na rękę była mi ta propozycja.
Westchnąłem po czym skinąłem głową
-Okej
Na twarz chłopaka wkradł się lekki uśmiech, spowodowany moim brakiem oporów. Oparłem się o szafki szkolne, wkładając jedną dłoń do kieszeni swoich ciemnych dżinsów a w drugiej trzymając notatki potrzebne na lekcję na której właśnie teraz powinienem siedzieć.
-Chciałem Cię przeprosić - zaczął -Za ten komentarz w Acapulco, wiesz.. O tym że kazałeś wrócić mamie do domu - powiedział cicho
-Nie ma problemu, przecież to nic takiego - powiedziałem, unosząc lekko kąciki ust ku górze
Chłopak potrząsnął głową
-Nie. Bo masz rację, nie powinienem się wtrącać. - bąknął pod nosem, jakby sprawiało mu trudność przyznanie się do błędu.
-Przestań. Nie przejmuj się tym. Muszę już iść - rzuciłem, układając usta w cienką linijkę, jednocześnie wskazując kciukiem za siebie. Odwróciłem się na pięcie, kiedy zostałem zatrzymany przez zaciśniętą dłoń Nathana na moim nadgarstku.
-Poczekaj. Jeszcze jedno! - krzyknął chłopak. Powędrowałem wzrokiem na przytrzymującą mnie dłoń, po czym delikatnie wyswobodziłem się z uścisku.
-Co? - zapytałem, lekko zniecierpliwiony.
Jeśli przyjdę w połowie lekcji to w ogóle mnie na nią nie wpuści. Niestety ta nauczycielka należała do tych z zasadami. A ja nie miałem ochoty na tłumaczenie jej co mnie zatrzymało.
-To co mówił do Ciebie Liam na lotnisku.. - urwał, pocierając kciukiem i palcem wskazującym czubek swojego nosa
-Nathan, nie żebym Cię pośpieszał ale jestem już trochę spóźniony - uniosłem brwi a chłopak zaśmiał się lekko, podnosząc dłonie w geście poddania
-Łączy Cię coś z Harrym? - zapytał nagle bez dalszej zwłoki.
Potrzeba pójścia na lekcję historii została odrzucona na drugi plan. Dlaczego kiedy zapieram się rękami i nogami aby wyrzucić Harry'ego ze swojej głowy zawsze znajdzie się ktoś, kto poruszy jego temat?
-Nie - odpowiedziałem z lekkim wahaniem
-Nie? - powtórzył Nathan, nie do końca pewien mojej odpowiedzi.
-Nie. Nic mnie z nim nie łączyło i nie łączy - powiedziałem lekko zdenerwowany.
Ludzie w tej szkole są zdecydowanie zbyt bystrzy. No w końcu szkoła dla przyszłych Nowojorskich bogaczy.
-Spokojnie, pytam po prostu z ciekawości.
Zastanawiałem się co powiedzieć, aby mieć pewność że Nathan więcej nie będzie drążył tego tematu. Po kilku sekundach w końcu wpadłem na pewien pomysł.
-Harry.. - urwałem myśląc jak poprawnie skleić zdanie aby było dość wiarygodne - Harry nie jest typem chłopaka z którym chciałbym być. - powiedziałem najpewniejszym siebie tonem na jaki było mnie stać.
Miałem szczerą nadzieję że to zakończy wszystkie domysły na temat mnie i bruneta z burzą loków na głowie. Mówiąc to Nathanowi sam do końca nie byłem pewien, coś w środku mi mówiło że wcale tak nie myślę, ale musiałem pozbyć się tego głosu.

______
No więc tak
1. Po przemyśleniu stwierdziłam że ten rozdział będzie w przyszłym tygodniu ale jak zobaczyłam ile jest komentarzy to klwnkjnxkwnpwk dlatego jest on dzisiaj. Widzicie jak to fajnie, wy komentujecie ja dodaje i wszyscy szczęśliwi XD
Jednak sama widzę że trochę za często dodaje, więc to prawdopodobnie taki ostatni i zostanę przy swoim dodawaniu co tydzień.
2. Dziękuję za podpowiedz, wyłączyłam już weryfikację obrazkową, także teraz przy komentowaniu nie trzeba nic wpisywać. Szczerze mówiąc to wcześniej jakoś mi to umknęło
3. Chyba nigdy nie pisałam co oznacza nazwa opowiadania a uznałam że może niektórzy chcieliby wiedzieć. No więc osculor to z łaciny pocałunek
4. Możliwe że nie będziecie zadowoleni z tego rozdziału, z tego co powiedział Louis, ale to nie oznacza że znowu kłótnia etc, teraz będzie się coraz więcej działo, mówię tu o larrym. Musicie się przyzwyczaić że jestem nieprzewidywalna i nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać.

A no i dziękuję wszystkim którzy poświęcili te 2 minuty na komentarz, wystarczy mi choćby nawet "no fajne, czekam na następny" bo wtedy automatycznie wiem że przeczytaliście i mam do kogo pisać.

Jeśli ktoś jeszcze nie widział zwiastunu to zachęcam do obejrzenia, jest w nim zawarty wygląd szkoły i myślę że będzie wam lepiej sobie wyobrazić w jakich miejscach co się rozgrywa.

do następnego x




30 kwi 2014

rozdział 13

HARRY'S POV

-Co chciałeś zrobić?! - krzyknąłem w jego stronę jeszcze do końca nie mogąc unormować oddechu. Ścisnąłem mocniej jego rękę dla pewności że zostanie w miejscu w którym stoi a także nie wyląduje na betonie. -Louis! - wrzasnąłem unosząc brwi ku górze
-Zostaw mnie! - próbował wyrwać się z mojego uścisku ale byłem silniejszy
-Chciałeś skoczyć?! - nie spuszczałem z niego wzroku, kiedy jego oczy patrzyły na wszystkie możliwe obiekty tylko nie w moje.
-Oczywiście że nie - chłopak wywrócił teatralnie oczami
Nie wierzyłem mu, było oczywiste że nie powiedziałby mi prawdy.
Brakowało mi słów, kompletnie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Przez myśl przeszło mi co mogłoby się wydarzyć gdybym jednak nie wrócił na plażę. Potrząsnąłem głową chcąc odgonić mroczne myśli. Nieważne czy chciał skoczyć czy nie, jego noga znajdowała się poza obrębem mola więc to chyba już o czymś świadczy. Wtedy przypomniałem sobie jak Louis znalazł mnie w pralni. Teraz to ja go znalazłem. Ta sytuacja była bardzo podobna tyle że w moim organizmie znajdowało się dużo mniej alkoholu, ponieważ Louis ledwo stał na nogach. Nie byłem do końca pewien czy gdybym puścił jego przedramię nie wylądowałby na betonie. Wolałem tego nie sprawdzać. Nie chciałem już drążyć tematu zresztą i tak nic bym się teraz nie dowiedział.
Wziąłem głęboki oddech po czym odwróciłem się w stronę z której przyszedłem. Złapałem Louisa za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Chłopak kilka razy próbował wyrwać się z mojego uścisku ale za każdym razem kiedy to robił jeszcze bardziej ściskałem jego nadgarstek po chwili rozluźniając uścisk. Szliśmy dość szybko w ciszy do hotelu, szedłem pierwszy ciągnąc za sobą szatyna jakby był dzieckiem które zrobiło coś czego mu nie wolno.

Wszedłem do przestronnego holu, skierowałem się stronę wind, ponieważ pójście schodami w stanie w jakim znajdował się Louis trwałoby wieki. Wszedłem do windy lekko rozluźniając uścisk wokół nadgarstka szatyna i obserwując jego reakcję. Chłopak oparł się o ściankę windy, odchylając głowę do tyłu, cały czas miał zamknięte oczy. Uśmiechnąłem się lekko ale nadal byłem nieźle wkurwiony. Wybrałem odpowiedni przycisk, po kilkunastu sekundach drzwi ustąpiły i w końcu znajdowaliśmy się na właściwym piętrze. Przez całą drogę chłopak nie zmienił pozycji nawet na moment. Wyszedłem pierwszy będąc pewien że zrobi to samo, jednak stał dalej w tym samym miejscu. Westchnąłem po czym odwróciłem się na pięcie.
-Louis?
Brak odpowiedzi
Podszedłem z powrotem do drzwi windy
-Louis, chodź - zażądałem
Chłopak otworzył oczy ale nie ruszył się nawet na milimetr. Zaczynałem już po woli tracić cierpliwość. On zawsze pod wpływem alkoholu był taki uparty? W przeciągu ostatnich piętnastu minut zdążył sprzeciwić mi się jakieś kilkanaście razy. Ale przecież nie mogłem go tu zostawić, po pierwsze dlatego, że jeśli Martin albo co gorsza jakikolwiek inny nauczyciel by go tu zobaczył, rozpętałoby to istne piekło, a po drugie zwyczajnie nie chciałem tego robić. I nie zamierzałem.
Wszedłem z powrotem do wnętrza windy po czym splotłem nasze palce, obydwoje wzrokiem powędrowaliśmy na nasze dłonie ale zanim Louis zdążył cokolwiek powiedzieć pociągnąłem go lekko za sobą. Nie chciałem go już szarpać za nadgarstek a taki sposób o wiele bardziej mi odpowiadał.
Miałem w zamiarze go odprowadzić do pokoju, wiedziałem który to, ponieważ byłem tu wcześniej z Liamem kiedy Louis akurat wyszedł z Niallem na plażę. Wędrowałem wzrokiem po drzwiach na których znajdowały się numery pokojów, cały czas trzymając szatyna za dłoń.
119
Zatrzymałem się pod drzwiami. Położyłem wolną dłoń na klamce, kiedy nagle Louis postanowił się odezwać
-Wiesz że mogłem sam pójść do pokoju? - zapytał
Zerknąłem na chłopaka
-Chciałem mieć pewność że jednak trafisz do swojego pokoju - dałem szczególny nacisk na swojego. Szatyn uśmiechnął się słabo ale chcąc to ukryć spuścił nisko głowę. Kąciki moich ust lekko zadrżały ale udało mi się nad tym zapanować.
Nacisnąłem klamkę otwierając po woli drzwi. Pociągnąłem za sobą Louisa wchodząc w głąb pokoju. Zerknąłem na łóżka ale były puste. No tak, mogłem się spodziewać że impreza dla Liama i Nialla nie skończy się na plaży. Pokręciłem z niedowierzaniem głową po czym spojrzałem na mojego towarzysza. W pokoju panowała ciemność, jedyne światło dawał blask księżyca wlatujący do pokoju przez ogromne okno z widokiem na plażę. Niechętnie puściłem dłoń szatyna po to aby zaświecić lampkę i rozświetlić pokój. Louis zmrużył lekko oczy pod niespodziewanym atakiem światła, widząc to nieco przyciemniłem lampkę. Spojrzałem na łóżka, wiedziałem już które należało do Liama teraz wystarczyło odgadnąć które jest Louisa. Zlustrowałem dwa mebla, jedno było w kompletnym nieładzie na co uśmiechnąłem się. To należało ewidentnie do Nialla. Podszedłem więc do trzeciego łóżka, które napewno było Louisa. Odkryłem z niego pościel co spotkało się z chichotem. Odwróciłem się w stronę chłopaka i spojrzałem na niego pytająco.
-Wiesz że pościel też dałbym sobie radę sam odkryć? - zapytał ironicznie
-Tak wiem, Ty byś wszystko chciał sam robić - wywróciłem oczami, podchodząc do chłopaka, pociągnąłem go lekko za nadgarstek, prowadząc w stronę jego łóżka. Louis usiadł na miękkim materacu a ja odsunęłam się na kilka centymetrów.
-Okej, dalej sobie chyba poradzisz - rzuciłem, odwracając się w stronę wyjścia kiedy tym razem to Louis objął dłonią mój nadgarstek. Spojrzałem na chłopaka z góry przez ramię.
-Zostań - powiedział cicho puszczając moją rękę
Westchnąłem odwracając się w jego stronę
-Powinieneś iść spać, zresztą ja też mu..
Zanim zdążyłem dokończyć zdanie leżałem na Louise. Podparłem się na łokciach rozłożonych po bokach głowy chłopaka, po czym podniosłem się lekko chcąc wstać, co spotkało się z tym, że znalazłem się jeszcze bliżej szatyna. Nie opierałem się tym razem, skupiłem się raczej na tym ile centymetrów od siebie znajdowały się nasze usta. Chłopak przygryzł lekko swoją dolną wargę, jakby w ten sposób chciał mnie sprowokować. Był pijany, sam do końca nie wiedział co robi, jestem prawie pewien że na trzeźwo nie byłby taki odważny.
Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, Louis podniósł głowę i zamknął dystans między naszymi ustami. Jego pocałunki były czułe i delikatne a jednocześnie mocne i namiętne. Chłopak wplótł palce w moje loki i pociągnął za nie lekko na co warknąłem gardło, szatyn zachichotał wiedząc wcześniej, że taka właśnie będzie moja reakcja. Sam do końca nie wiedziałem czy dobrze robię leżąc tu, na Louisie, i całując się z nim, on prawdopodobnie jutro nie będzie o tym pamiętał.
Jebać to.
Przeniosłem usta na jego obojczyk i delikatnie przejechałem po nim językiem zostawiając mokry ślad, ręce chłopaka w tym czasie wylądowały na mojej szyi, zaplątał niechcący palce w łańcuszek który miałem na sobie. Sięgnąłem ręką do swojej szyi, pociągnąłem za łańcuszek w efekcie czego uwolnił moją szyję i palce Louisa Odrzuciłem go gdzieś na bok, następnie przeniosłem się na zagłębienie między ramieniem a szyją chłopaka, zassałem jego skórę lekko ją przy tym przygryzając. Louis jęknął z zachwytu w tym samym czasie podwijając moją koszulkę.
Do naszych uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi a następnie głos Nialla i Liama. Z prędkością światła wstałem z Louisa, podciągając go szybko za rękę do pozycji siedzącej. Zanim chłopaki zdążyli nas zauważyć stałem już kilka kroków od szatyna. Mam nadzieję że nie wyglądaliśmy jak po właśnie odbytym namiętnym pocałunku i kilku malinkach.
Kurwa! Malinka!
Natychmiast przeniosłem wzrok na szyję Louisa i nie dostrzegłem mały ciemny punkt na jasnej skórze chłopaka. Modliłem się w duchu aby w pokoju było zbyt ciemno a chłopaki zbyt pijani żeby dostrzec to co zostawiłem na szyi szatyna.
Niall i Liam weszli w głąb pokoju i automatycznie przerwali wcześniej prowadzoną zawziętą dyskusję, kiedy nas zobaczyli. Uśmiechnąłem się słabo po czym spojrzałem na Louisa który opadł na łóżko. Przeczesałem dłonią włosy chcąc jakoś doprowadzić je do porządku.
-Ja już wychodziłem. Przyszedłem tylko odprowadzić Louisa - mój wzrok wędrował z twarzy Liama na twarz Nialla
Oboje przytaknęli z szerokimi uśmiechami
-Idę się wykąpać - powiedział blondyn, po czym ruszył w stronę łazienki
-Nathan coś ode mnie chciał, pójdę sprawdzić - wtrącił Liam, wskazując za siebie kciukiem w stronę drzwi

Po chwili drzwi od pokoju się zatrzasnęły a z łazienki słychać było dźwięk wody. Znów zostaliśmy sami. Spojrzałem na Louisa, który leżał już na łóżku z lekko rozchylonymi powiekami. Podszedłem do niego i naciągnąłem kołdrę tak żeby oplotła całe jego ciało. Chłopak nie protestował, był zbyt zmęczony a prosta czynność jak utrzymanie otworzonych powiek sprawiała mu trudność. Kiedy na niego spojrzałem oczy miał już zamknięte, więc prawdopodobnie spał. Pochyliłem się nad jego głową i lekko cmoknąłem go w czoło.
-Dobranoc Louis - wyszeptałem, zerkając ostatni raz na śpiącego chłopaka po czym opuściłem jego pokój.

__________

Obiecany rozdział :)
Trochę się rozpiszę, przepraszam..
Na początek, wiem że Louis miał jechać do Kanady a trochę wam namieszałam tym że nagle jest w Acapulco, nic nie dzieje się bez przyczyny.
Może i trochę krótki ale ich długości nie zależą od mojego "widzi mi się". 13 to moja pechowa liczba i pokazuje to przy każdej możliwej okazji, mam jednak cień nadziei że chociaż tutaj nie okaże się ona pechowa i spodoba wam się rozdział. Mnie się on na początku podobał ale po sprawdzeniu zmieniłam zdanie, kobieta zmienną jest. Wiem że to już 13 rozdział a nic specjalnego się nie działo między Louisem i Harrym, tych fajnych momentów będzie jeszcze dużo więc się nie bójcie bo o ile znajdą się osoby które nadal będą czytały moje wypociny to przewiduję uwaga.. 60 rozdziałów, nie chcę żeby on się skończył na max 20 jak inne, także to dopiero początek tego co mam wam do zaoferowania. Oczywiście będzie ich właśnie tyle pod warunkiem że komentarzy nie będzie ledwo 10.
Dzisiaj nie ma pytań bo nie mam pojęcia o co mogłabym was zapytać.

Niektórzy może już zdążyli zauważyć w menu po prawej, że pojawił się zwiastun. A dla tych co nie zauważyli..

Napiszcie mi proszę w komentarzu jak wam się podoba :)


Następny w sobotę, chyba że liczba komentarzy nie będzie zachęcająca (Przepraszam ale muszę w was jakoś obudzić chęci do napisania czegokolwiek)


Wielki buziak dla wszystkich którzy dotrwali do końca mojej długiej i wyczerpującej notki
kocham was x

26 kwi 2014

rozdział 12

 LOUIS'S POV

-Co robimy wieczorem? - spytałem leżąc na łóżku i wpatrując się w sufit. Po kilku sekundach miękka poduszka przeleciała przez pokój i wylądowała na mojej twarzy. Szybko ją z siebie zdjąłem i podniosłem się aby zidentyfikować chłopaka który postanowił mnie tak niespodziewanie zaatakować.
-Hej! - krzyknąłem nie dając po sobie poznać rozbawienia, co spotkało się ze śmiechem Nialla, który dobiegał z łazienki.
Wstałem zabierając ze sobą poduszkę i udałem się w stronę łazienki w której przebywał mój przyjaciel. Stał przy lusterku i układał swoje blond włosy, oparłem się o futrynę i obserwowałem każdy jego ruch. Nie jestem do końca pewien czy zauważył moją obecność ale wolałem się jednak upewnić. Cisnąłem poduszką prosto w jego głowę a chłopak odwrócił się gwałtownie i skarcił mnie wzrokiem, na co ja wzruszyłem ramionami, po chwili oboje się roześmialiśmy.
-Więc?
-Hm? - zapytał, wracając do poprzedniej czynności
Wywróciłem teatralnie oczami
-Co robimy wieczorem? - powtórzyłem pytanie
-Nasza klasa organizuje jakieś ognisko na plaży czy coś - chłopak zmarszczył brwi a ja powtórzyłem gest.

Właściwie to odkąd chodzę do Riverdale nigdy, nigdzie nie byłem z nimi wszystkimi w jednym miejscu, no może pomijając ten głupi bal ale on się nie liczy bo to też było na terenie szkoły. Wycieczka do Acapulco była organizowana od miesiąca a kiedy już tu jesteśmy, każdy zajął się czymś innym. Jedni są na plaży, inni zwiedzają ten ogromny hotel z kilkoma basenami, jeszcze inni poszli na miasto, a reszta została w pokojach. Dokładnie jak ja i Niall, nawet Liam gdzieś poszedł z Zaynem i pewnie z Harrym. No tak, Harry. On też tu jest.
Efektownie mnie unikał przez cały miesiąc. Na początku czułem się dziwnie, ale w sumie to nie zmieniło się nic, było tak jak wtedy kiedy zniknął z Riverdale. Jakby go nie było. 
Przyjąłem do wiadomości to że on naprawdę udawał, nawet zastanawiałem się czy kiedy ze mną rozmawiał chociaż przez chwilę był sobą. Ten cały pocałunek też nie był prawdziwy, wszystko co związane z Harrym jest fikcją dlatego zacząłem go traktować tak jakby nie istniał, co z początku było to naprawdę trudne ponieważ ciężko jest unikać kogoś z kim mijam się codziennie na korytarzu i siedzę po kilka godzin na lekcjach. Ale teraz nawet nie mogłem powiedzieć, co do niego czuję, bo jest to jedynie pustka. 
Zacząłem się jednak zastanawiać nad snem w samolocie. Skoro nic nie czuję to chyba nie powinienem mieć takich snów ze Stylesem w roli głównej. On już nawet nie pamięta o naszej rozmowie, dawno dał sobie spokój, muszę wreszcie zrobić to samo.


Kiedy w końcu Niall doprowadził swoje włosy do porządku byliśmy gotowi aby iść na plażę. Zabraliśmy potrzebne rzeczy i ruszyliśmy w kierunku szerokiej, wyłożonej kostką ścieżki która prowadziła z hotelu na plażę. Nagle ktoś położył dłoń na moim ramieniu, a ja aż podskoczyłem, odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem Nathana 
-Hej - uśmiechnąłem się do chłopaka
-Hej - odwzajemnił gest 
-To ja was zostawię i znajdę Liama - powiedział Niall uśmiechając się po czym kontynuował swoją drogę na plażę. 
-Chyba masz gościa
-Ja? - zapytałem zszokowany. Kto niby chciałby.. och no tak. Oby to nie było to o czym myślę.
Chłopak skinął głową.
-Kto to? 
-Twoja mama - odpowiedział Nathan
Tylko nie ona. Tylko nie tu. Nawet będąc dwa tysiące kilometrów od niej nie jestem w stanie się uwolnić. Po co ona tu przyjechała? Nie ma przypadkiem jakichś zdjęć czy czegoś tam?
-Ja pierdole - wymamrotałem cicho, pocierając dłonią czoło. 
Nathan zaśmiał się cicho
-Co jest? - zapytał. Spojrzałem na niego jak na idiotę. Naprawdę o to pytał?
-No cóż, moja nadopiekuńcza matka przyjechała za mną ponad dwa tysiące kilometrów 
-Inni chcieliby mieć taką mamę jak twoja - chłopak wzruszył ramionami, marszcząc przy tym czoło
-Dobra, idę ją znaleźć zanim to ona to zrobi - zaśmiałem się lekko i wyminąłem Nathana wracając z powrotem do hotelu

Wchodząc do hotelu rozejrzałem się w poszukiwaniu mamy jednak nigdzie jej nie znalazłem, dlatego skierowałem się w stronę recepcji
-Przepraszam - zacząłem -Nie widział pan gdzieś..
-Louis? - usłyszałem głos mamy
Odwróciłem się z powrotem do mężczyzny i wymamrotałem szybkie nieważne, po czym ruszyłem w stronę mamy 
-Co Ty tu robisz? - zapytałem najspokojniej jak tylko umiałem. Mama popatrzyła na mnie, w jej oczach dostrzegłem pewne oznaki zaskoczenia. 
No chyba nie myślała że się ucieszę.
-Czy matka nie może odwiedzić własnego syna? - zapytała unosząc idealnie wypielęgnowaną brew, a następnie odgarnęła swoje blond włosy na plecy 
-Nie jeśli jej syn jest z klasą na wycieczce i ma siedemnaście lat. - wyrzuciłem ręce w powietrze -Przecież widzieliśmy się przedwczoraj - wywróciłem oczami
-Myślałam że..
-Źle myślałaś - przerwałem jej w pół zdania. Nie chciałem być nie miły ale to że przyjechała tu za mną było ewidentnie lekką przesadą.
-Mamo, proszę jedz stąd - powiedziałem zmęczonym tonem -Chyba rozumiesz że inni nie przyjechali tu z mamą, napewno masz coś do roboty, jakieś zdjęcia do nowego filmu, serialu cokolwiek. Meksyk to nie koniec świata, zresztą za kilka dni będę z powrotem w Nowym Jorku 
-Mam wracać? - zapytała
-Tak - odpowiedziałem bez zastanowienia -no co Ty byś miała tu niby robić?
-No dobrze, skoro chcesz - mama westchnęła cicho ale po chwili uśmiechnęła się
-Zobaczymy się w domu - nie odpowiedziała nic tylko uścisnęła mnie i skierowała się w stronę windy. Westchnąłem z ulgą. 
W końcu mogłem iść na plażę.


Moje bezczynne leżenie na jednym z białych hotelowych leżaków przerwał dźwięk oznajmiający że jeden stojący obok mnie został zajęty. Z początku zignorowałem ten fakt ale po chwili zostałem lekko szturchnięty w ramię. Otworzyłem oczy i spojrzałem na postać znajdującą się obok mnie. Nathan
Zerknąłem na niego pytająco na co zgromił mnie wzrokiem
-Co jest? - zapytałem, powracając do pierwotnej pozycji
-Dlaczego byłeś taki niemiły dla mamy? - odpowiedział pytaniem
Zerknąłem na niego szybko, chcąc rozszyfrować to w jakim był humorze
-Słyszałeś naszą rozmowę? - uniosłem brew ku górze
Niech zajmie się sobą
-Wracałem do pokoju.. - urwał a następnie pokręcił głową -Więc?
-Hm? - postanowiłem udawać, że nie wiem o co mu chodzi
Nathan wywrócił oczami
-Kazałeś jej wracać. - oznajmił
-No.
-Chyba nie każda matka przyjechałaby dwa tysiące kilometrów za własnym synem. - odpowiedział ironicznie
Podniosłem się na leżaku wiedząc że nie będzie mi dane w spokoju się zrelaksować
-Sorry Nathan, ale to nie twoja sprawa - uśmiechnąłem się słabo
-Ale..
-Koniec tematu okej?! - powiedziałem nieco głośniej cały czas patrząc na chłopaka. Podniosłem się z leżaka po czym ruszyłem w kierunku hotelu.



HARRY'S POV

To całe ognisko okazało się dobrym pomysłem. Wszyscy siedzieliśmy i rozmawialiśmy, pojawiła się muzyka ale okazała się zbędna, wszyscy świetnie się bawiliśmy, nasza klasa była wyjątkowo dobrze zgraną ekipą. Noc była ciepła jak to w Meksyku, na plaży nie było nikogo oprócz nas, co jakiś czas tylko przewijali się jacyś - jak przypuszczam - nowożeńcy. Morskie powietrze bardzo mi odpowiadało, wiatr wiejący z nad morza był przyjemny i delikatnie muskał skórę. Pojawił się także alkohol, którego sobie nie odmówiłem. Jednak wszystko miałem pod kontrolą, było to jedynie symboliczne picie. Martwiło mnie to, że osobą która prawdopodobnie była jedną z tych którzy wypili najwięcej okazał się Louis. To ten chłopak który w klubie powiedział że można się dobrze bawić nie pijąc? Zaczynałem mieć pewne wątpliwości.
Tak jak sobie obiecałem przez cały miesiąc miałem go na oku, jednak w taki sposób żeby tego nie zauważył. Myślę że dobrze mi to wyszło. Tutaj, w Acapulco również nie szczędziłem sobie obserwowania szatyna. Było widać że dobrze bawi się w towarzystwie Nialla, Liama i Zayna. Nie zamierzałem się do nich dołączać ponieważ prawdopodobnie zepsułbym atmosferę przez napięcie panujące między mną a Louisem. Postanowiłem trzymać się na bezpieczną odległość.
Było już około godziny drugiej a ponieważ rano czekało nas jakieś zaplanowane już zwiedzanie, wszyscy zaczęli po woli kierować się do hotelu. Tym bardziej, że Martin poprosił abyśmy nie siedzieli długo na plaży bo nie chce rano wysłuchiwać uwag reszty nauczycieli jacy nierozważni jesteśmy. Dla niektórych impreza nie kończyła się, jednak postanowili ją kontynuować w środku.
Dokładnie lustrowałem każdą postać idącą w stronę hotelu. Podążyłem za resztą ludzi, kiedy przeszła mi przez głowę pewna myśl. Gdzie jest Louis?
Nie zauważyłem go wśród osób za którymi szedłem.
Zatrzymałem się w pół drogi sięgając w głąb pamięci i próbując przypomnieć sobie czy przypadkiem czegoś nie przeoczyłem i szatyn już dawno jest w środku. Potrząsnąłem głową. Nie, przecież widziałem dokładnie co robi, nie mógłbym przeoczyć czegoś takiego, nawet będąc pod wpływem alkoholu którego prawie w ogóle nie wypiłem w przeciwieństwie do Louisa.
Odwróciłem się na pięcie w stronę plaży, rozważając nad tym co powinienem zrobić. Niemożliwe żeby tam został, przecież wyszedłem ostatni. Dla własnego spokoju postanowiłem to sprawdzić.
Ruszyłem z powrotem tą samą drogą prowadzącą na plażę. Zlustrowałem miejsce gdzie robiliśmy ognisko ale został po nim jedynie dym, ulatniający się w górę i żadnej żywej duszy. Wszyscy byli już w hotelu. Odetchnąłem w duchu i skręciłem w celu udania się do pokoju, kiedy dostrzegłem punkt znajdujący się na końcu mola. Zmrużyłem oczy żeby móc zidentyfikować osobę tam stojącą. Zrobiłem kilka kroków w przód jakby to miało mi umożliwić rozpoznanie ciemnej postaci odwróconej w stronę morza.
Postać przeczesała ręką włosy, ten gest wydał się znajomy. Wtedy do mnie dotarło kim jest osoba stojąca na molu. Louis.
Przecież był pijany, co on niby tam robił? Dlaczego nikt go nie zabrał do hotelu?
W mojej głowie zaczęły tworzyć się wszelakie pytania. Nie było czasu na myślenie nad odpowiedzią.
Zacząłem podążać w jego kierunku, po chwili szybki chód zamieniłem w bieg. Po kilkunastu sekundach znajdowałem się jedynie kilka metrów od Louisa. Zatrzymałem się rozważając nad tym czy powinienem tam podejść, przecież nie rozmawialiśmy tak długo. Odgoniłem od siebie wszystkie myśli które krzyczały abym nie podchodził i został tam gdzie jestem. Kiedy Louisa zaczął zbliżać się coraz bliżej krawędzi mola, rzuciłem się natychmiast w jego stronę. Chłopak stał już na samej krawędzi a jedną nogę wystawił poza powierzchnię na której stał. Byłem szybszy i złapałem go za kaptur gwałtownie pociągając do tyłu. To była pierwsza rzecz jaka wpadła mi do głowy a wtedy nie było czasu na myślenie.
Ledwo łapiąc oddech spojrzałem na chłopaka nie mogąc z siebie wydusić nawet słowa.Chłopak odsunął się ode mnie ale złapałem go w porę za przedramię przyciągając w swoją stronę. Nadal bałem się, że wyrwie się z mojego uścisku i będzie próbował ponownie zrobić coś głupiego. Louis zachwiał się na nogach, co spowodowała spora dawka alkoholu w jego organizmie.
-Co chciałeś zrobić?! - krzyknąłem w jego stronę jeszcze do końca nie mogąc unormować oddechu. Ścisnąłem mocniej jego rękę dla pewności że zostanie w miejscu w którym stoi a także nie wyląduje na betonie. -Louis! - wrzasnąłem unosząc brwi ku górze

_____________

Dobry wieczór :)
Jeśli będzie tutaj ponad 10 komentarzy to w środę(30.04), ewentualnie w czwartek(01.05) pojawi się następny rozdział.
Możecie także komentować odczucia związane z opowiadaniem na twitterze pod hashtag'iem #osculor, napewno przeczytam :)
Jakieś pytania? KLIK

1. Nathan dobrze postąpił komentując zachowanie Louisa wobec matki?
2. Co chciał zrobić Louis?
3. Wybuchnie kłótnia między Harrym a Louisem?

Do następnego x

18 kwi 2014

rozdział 11

LOUIS'S POV

Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie usłyszałem. Jak to do Kanady? Nagle chce udawać przykładnego tatusia podczas gdy całe życie się mną nie interesował? Spłodził i na tym skończyła się jego rola.
Przecież ja nawet nie znałem tego człowieka, nigdy nie powiedziałem do niego "tato", to słowo zawsze było dla mnie obce, on zawsze był dla mnie obcy.
Dlaczego nagle teraz chce nawiązać ze mną lepsze relacje?

-Gdzie?! - otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia
mama westchnęła cicho
-Do Kanady Louis - wymamrotała cicho
Odwróciłem wzrok wpatrując się w stolik umieszczony przed skórzanymi kanapami który nagle stał się bardzo interesującym obiektem.
Ja pierdole
-Po co? - w głowie aż roiło mi się od wszelakiego rodzaju pytań ale zdecydowałem się akurat na to
-Nie wiem - wzruszyła ramionami -Jego prawnicy powiedzieli mi jedynie że złożył papiery umożliwiające legalne zabranie Cię do Kanady
-Na.. stałe? - mój głos załamał się przy ostatnim słowie.
-Oczywiście że nie. - mama zerknęła na mnie i uśmiechnęła się ciepło -Ale nic nie mówili o tym na jak długo, wiemy napewno że nie na stałe. Zresztą on nie jest na tyle dojrzały żeby zająć się wychowaniem nastolatka. Sam jeszcze do końca nie dorosnął - wywróciła oczami na co ja zaśmiałem się cicho.

Ulżyło mi jednak kiedy okazało się że to nie na stałe. Nowy Jork był moim domem nie Kanada, nie wyobrażam sobie mieszkać w Kanadzie. Z daleka od przyjaciół.. Od mamy.
Mama była jaka była, czyli wiecznie zapracowana ale kiedy już znajdywała swój cenny czas dla jedynego syna poświęcała mi go w stu procentach co czasem mnie trochę przytłaczało.



Po rozmowie z mamą, miałem zamiar wrócić z powrotem do klasy tak jak mówiła Grace. Szedłem schodami w dół myśląc nad tym całym wyjazdem do Kanady, kiedy znajomy obraz mignął mi przed oczami.
Obraz wysokiego bruneta z burzą loków na głowie.
Tak, to musiał być on.
Zszedłem po schodach, cały czas obserwując chłopaka. Serce zaczęło mi bić mocniej. Minęły trzy tygodnie.Wrócił?

-Harry? - bardziej zapytałem niż stwierdziłem. Stałem kilka metrów od tyłem odwróconego do mnie chłopaka.
Odwrócił się w moją stronę, szukając tego kto go wołał. To był Harry. Wrócił.
Kiedy odwrócił się w moją stronę wyglądał na spiętego, ale gdy jego zielone oczy zatrzymały się na moich rysy jego twarzy złagodniały.
Bez chwili zastanowienia natychmiast rzuciłem się w jego stronę i objąłem go. Martwiłem się o niego, szczególnie gdy wiedziałem do czego zdolny jest jego ojciec, ale nadal nie dawało mi spokoju  pytanie dlaczego zabrał Harry'ego.
Harry po chwili, niechętnie, lekko mnie objął. Wyczułem że zachowuje dystans, odsunąłem się aby spojrzeć na niego i wtedy dostrzegłem to czego wcześniej nie zauważyłem.
Kilka metrów za chłopakiem stał mężczyzna ubrany w czarny garnitur bacznie obserwujący każdy nasz ruch. Spojrzałem w lewo i tam też stał dokładnie tak samo ubrany mężczyzna. Spojrzałem na Harry'ego marszcząc brwi, cały czas mi się przyglądał. W jego oczach było coś dziwnego jak by bał się cokolwiek zrobić.
Kim do chuja są Ci mężczyźni?!



HARRY'S POV

-Harry?
 Ledwo co wszedłem do szkoły i już ktoś zauważył moją obecność, specjalnie chciałem przyjechać w trakcie lekcji żeby pozostać niezauważonym, jednak chyba nie było mi to dane.
Spojrzałem przez ramię aby zidentyfikować osobę która mnie wołała
Louis. Był ostatnią osobą którą spodziewałem się tam zobaczyć.
Uniosłem lekko kąciki ust, zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć szatyn obejmował mnie już swoimi ramionami. Nie wiedziałem jak zareagować. Byłem w potrzasku. Z jednej strony chciałem tak samo go przytulić a z drugiej nie mogłem tego zrobić.
Tak długo go nie widziałem, spędziłem tyle bezsennych nocy myśląc nad tym co mu powiem, myśląc o nim. I właśnie podczas takiej bezsennej nocy dotarło do mnie coś ważnego. Louis mi się podobał, naprawdę mi się podobał. A w tych myślach utwierdziło mnie jedynie moje serce które biło dwa razy mocniej kiedy zobaczyłem go w holu. Jedyne co wtedy chciałem zrobić to przytulić go tak samo jak zrobił to on, by móc znów poczuć jego zapach. Zapach za którym tęskniłem. Ale nie mogłem ryzykować, nie tylko ze względu na siebie ale też na Louisa. Byłem ruchomym celem, wystarczył jeden fałszywy ruch i wróciłbym tam skąd przyszedłem, tyle że tym razem skończyłoby się to gorzej.

Louis spojrzał ponad moim ramieniem na jednego z ochroniarzy zatrudnionych przez ojca.
Nie wiem ile będą za mną musieli chodzić ale zaczynali mnie już serio wkurwiać, mimo że siedzą mi na dupie dopiero kilkanaście minut.
Widziałem w jego oczach zdezorientowanie, czekałem cierpliwie aż na mnie spojrzy. Kiedy w końcu jego oczy spotkały się z moimi, pokręciłem ledwo zauważalnie głową, modląc się w duchu żeby Louis to zauważył. Chłopak rozchylił usta ale naszczęście zauważył i wycofał swoje zamiary.
-Chodź - kiwnąłem głową w prawo po czym odwróciłem się w tym kierunku ale mój zapał ostygł kiedy zobaczyłem mężczyznę tam stojącego. Odwróciłem się w lewo i dostrzegłem tam drugiego.
To wyglądało jak by obserwowali każdy mój ruch. Nie, poprawka, oni obserwowali każdy mój ruch. Ale wolę to niż siedzieć całymi dniami sam w domu.
Odwróciłem się więc w stronę z której przyszedł Louis. Chłopak przyglądał mi się z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Pociągnąłem go lekko za rękaw i ruszyłem jako pierwszy. Louis już po chwili dotrzymywał mi kroku. Sam nie wiedziałem gdzie do końca chcę iść. Najlepiej jak najdalej od tych marionetek ojca. Zerknąłem szybko przez ramię i dostrzegłem dwie postacie idące za nami.
Jaja se kurwa robicie?
Zatrzymałem się nagle a Louis zrobił to samo
-To nie ma sensu - wymamrotałem pod nosem, przeczesując palcami włosy. Stanąłem na wprost Louisa tak aby nie widział tych tak zwanych ochroniarzy. Mimo że na niego nie patrzyłem doskonale wiedziałem że mi się przygląda.
-Harry? - chwycił mój nadgarstek ale delikatnie wyswobodziłem rękę z jego uścisku. Chłopak zmarszczył brwi -Dlaczego się nie odzywałeś? Dlaczego nie odbierałeś telefonu? Gdzie Ty do chuja byłeś? - z ust Louisa wylała się fala pytań a ja podniosłem swój wzrok
Skoro pyta o to dlaczego nie odbierałem telefonu to znaczy że próbował się ze mną skontaktować.W takim razie będzie mi o wiele trudniej zrobić to co muszę.
-To nieistotne..
-Nieistotne?! Nie było Cię w szkole trzy tygodnie! Nie odbierałeś telefonu nie dawałeś znaku życia! - Louis wykrzyczał oburzony prosto w moją twarz -Byłem u Ciebie. Wiesz chociaż o tym? - zapytał już trochę spokojniejszy
Był u mnie?
-Tak - skłamałem
Najbardziej bolało mnie to że wreszcie zostało rzucone jakieś światło na nasze relacje a ja miałem je właśnie zgasić. Nie wiedziałem od czego mam zacząć, co powiedzieć. Chciałbym żeby Ci kolesie zniknęli, stanowili największą przeszkodę. Gdyby ich tu nie było to wszystko wyglądałoby inaczej. Mógłbym mu wszystko wytłumaczyć.
-W takim razie czemu nie zadzwoniłeś? Nie wysłałeś sms'a? Czegokolwiek?
Część mnie krzyczała abym tego nie robił, a druga żebym zrobił to co muszę.
Ta druga krzyczała o wiele głośniej.
-Ponieważ nie chciałem - wyprostowałem się i spojrzałem pewnie prosto w niebieskie oczy Louisa -Nie powinno Cię interesować to co się ze mną dzieje - wycelowałem palec wskazujący w stronę chłopaka.
-A co jeśli interesuje? - zmrużył oczy
W moim gardle zaczęła formować się duża gula
-To marnujesz tylko swój czas - wywróciłem teatralnie oczami
Louis zamknął oczy i odetchnął głośno
-Co się z tobą dzieje Harry? - zapytał, kręcąc niedowierzająco głową
Chcę dla Ciebie jak najlepiej, to się dzieje.
-Zostaw mnie w spokoju okej? - bąknąłem -Nie poruszaj tematów na które rozmawialiśmy - wyszeptałem, żeby przypadkiem tych dwóch za mną nie usłyszało.
-Dlaczego czasami jesteś taki.. - urwał na chwilę szukając odpowiednich słów -taki miły i troskliwy i dajesz mi uwierzyć że to prawdziwy Harry a potem robisz się taki.. inny - powiedział zrezygnowany
Nie odpowiedziałem
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
-Wiesz co? Pogubiłem się już. Nie wiem już którego Harry'ego udajesz a którym jesteś - zerknął na mnie, mrużąc oczy
Sam już nie wiem.
-Zostaw mnie, tak będzie najlepiej - powiedziałem pewnie
-Nie chcesz się ze mną.. przyjaźnić? - zapytał cały czas patrząc mi prosto w oczy jakby chciał odnaleźć w nich coś co dałoby mu jeszcze jakąś nadzieję
Nie masz pojęcia jak bardzo chcę.
-Nie chcę.. - zacząłem niepewnie -Udawałem - uśmiechnąłem się najmniej sztucznie jak tylko potrafiłem. Nie miałem powodu do uśmiechu. W tym samym momencie moje serce łamało się na małe kawałki. Nie mogłem nic zrobić.
-Udawałeś? -powtórzył a ja przytaknąłem słabo -Udawałeś to wszystko? - zapytał niedowierzająco
-Tak Louis, chyba nie sądzisz że naprawdę bym Cię pocałował czy coś - zmarszczyłem brwi udając rozbawienie.
Chłopak momentalnie zmarkotniał a ja poczułem jak ktoś wyrywa mi serce z piersi po to aby za chwile je efektownie zdeptać
Pozwoliliśmy aby między nami zapadła cisza, kiedy oboje zatracaliśmy się w swoich myślach.

Zjebałem to. Louisa naprawdę obchodziło to co się ze mną dzieje a ja to zjebałem. Wszystko co powiedziałem było kłamstwem, każde słowo sprawiało mi ból. Ale to dla jego dobra, to po to aby go chronić. Żeby dać mu powód do zostawienia mnie bez żadnych pytań. To było konieczne i zrobiłem to też ze względu na niego, nie wiadomo do czego ojciec mógłby się posunąć następnym razem. Nie mogłem mu po prostu powiedzieć że mam ojca psychola który z nie wiadomo jakich powodów zabronił mi się do niego zbliżać i przetrzymywał mnie w domu tylko dlatego że byłem z nim w klubie.

-Cześć Louis - powiedziałem cicho, nie czekając na odpowiedz wyminąłem go szybko i ruszyłem schodami w górę prosto do swojego pokoju. Nie odwróciłem żeby spojrzeć na niego chociaż przez chwilę, nie wiem czy wytrzymałbym widok zagubionego i zdezorientowanego chłopaka, tego który okazał mi zainteresowanie kiedy go potrzebowałem.

Znajdę sposób żeby pozbyć się wszystkich przeszkód.
Napewno tego tak nie zostawię.



/miesiąc później/


LOUIS'S POV

Siedziałem na skraju łóżka chowając twarz w dłoniach z łokciami podpartymi na kolanach. W mojej głowie aż roiło się od tysiąca myśli. Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie się działo.
-Louis? - usłyszałem głos mamy dobiegający zza drzwi które po chwili zostały otworzone -Jesteś gotowy? - zapytała wchodząc w głąb pomieszczenia
-Nie. - wyszeptałem -A Ty byłabyś gotowa na przeprowadzkę do Kanady? - podniosłem na nią zmęczony wzrok, mama westchnęła cicho po czym usiadła obok mnie, obejmując mnie czule ramieniem
-To nie koniec, coś wymyślimy
Gwałtownie wstałem z miejsca na równe nogi
-To jest koniec! - podniosłem głos -On wygrał! - wrzasnąłem -Nie rozumiesz tego? - zapytałem dużo niższym tonem, widząc zbierające się łzy w oczach mamy. Wzruszyłem ramionami układając usta w cienką linię. Chwyciłem swoje dwie walizki i pociągnąłem je za sobą, wychodząc z pokoju. Skierowałem się w stronę windy, jednak zatrzymałem się na chwilę przy salonie, zlustrowałem go ostatni raz wzrokiem przypominając sobie te wszystkie rzeczy które tu robiłem z przyjaciółmi.
To było naprawdę chujowe uczucie wyprowadzać się do mężczyzny którego się w ogóle nie zna.

Nagle usłyszałem dźwięk oznajmiający, że ktoś jedzie na górę windą. Patrzyłem uważnie na drzwi które po chwili się rozchyliły. Moim oczom ukazał się wysoki zielonooki brunet z burzą loków na głowie. Uśmiechnął się do mnie ciepło kiedy wchodził do eleganckiego penthouse'a. Odwzajemniłem uśmiech i puściłem rączki od walizek.
-Wybierasz się gdzieś beze mnie? - zapytał, podchodząc coraz bliżej
Ujął moją twarz w obie dłonie po czym złożył na moich ustach czuły pocałunek

-Louis? - w moich uszach rozbrzmiał głos przyjaciela
Liam?
-Louis, obudź się - otworzyłem szybko oczy podciągając się na siedzeniu
-Co jest? - zapytałem, pocierając oczy
Chłopak kiwnął głową w kierunku głośników i spojrzał na mnie zadowolony
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę wylądujemy w Acapulco - oznajmiła stewardessa

_______

Dzisiaj trochę dłuższy rozdział. Tak jak już kiedyś pisałam, będą one różnych długości. Pewnie się już domyśliliście że wyjazd i pocałunek śniły się Louis'owi. Podoba mi się w miarę ten rozdział chociaż smutno mi było pisząc pov Harry'ego :c
Zachęcam do komentowania :)




12 kwi 2014

rozdział 10

LOUIS'S POV

Okoliczności ponownie zaprowadziły mnie prosto przed biurko Grace
-Grace, proszę - nalegałem
-Nie, nie mogę
-Bardzo proszę? - zrobiłem błagalną minę a kobieta uformowała swoje czerwone usta w dzióbek po czym cmoknęła a następnie podniosła dłoń i pomachała pożegnalnie w moją stronę. Wciągnąłem głośno powietrze przez we frustracji
-Potrzebuję jej. Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziałem zrezygnowany
Naprawdę potrzebowałem tej przepustki
-Jak bardzo? - Grace podniosła pytająco lewą brew
-Bardzo. To sprawa życia i śmierci
Chyba trochę przesadziłem
Grace wypuściła głośno powietrze z ust, stukając przy tym idealnie wypielęgnowanymi paznokciami o powierzchnię swojego biurka
-Louis wiesz że nie mogę od tak wypisywać przepustek. W dniach od poniedziałku do piątku po południu nie możecie opuszczać terenu szkoły, nie ja ustaliłam zasady, ja mam ich pilnować. Zresztą nawet nie wiem po co Ci ta przepustka.
-Muszę się spotkać z Harrym - powiedziałem cicho, bojąc się sam przed sobą to przyznać.
Ale musiałem wiedzieć czy z nim wszystko w porządku. Miałem to tak po prostu zignorować wiedząc jak wygląda sytuacja?
Grace nie odpowiadała rozmyślając pewnie nad tym czy powinna mi wypisać tą cholerną przepustkę.
-Jak mi jej nie podpiszesz to ucieknę a to chyba gorsze, prawda? - zmrużyłem oczy. Postanowiłem przetestować inną taktykę. Nie miałem zamiaru uciekać, wpakowałbym się przez to w niezłe gówno.
Kobieta popatrzyła na mnie zszokowana, to musiało zadziałać.
-Dobrze, wypiszę Ci ją - Grace przewróciła teatralnie oczami a na moje usta wkradł się wielki uśmiech.
-Dziękuję! - krzyknąłem zwycięsko czując ulgę, że wreszcie się zgodziła.
Grace westchnęła cicho, otwierając szufladę znajdującą się po jej lewej stronie i wyciągnęła z niej jedną kartkę służącą do wypełnienia a późniejszego pokazania ochroniarzom, jeśli chciało się opuścić Riverdale w dni szkolne.

Około dwie minuty później kartka znajdowała się w mojej ręce a ja dumnie szedłem w kierunku drzwi wyjściowych. Po pokazaniu jej jednemu z ochroniarzy i opuszczeniu braw Riverdale, zwinąłem ją niedbale i wsunąłem do przedniej kieszeni swoich spodni zaś z tylnej wyjąłem inną kartkę. Widniał na niej adres domu Harry'ego który dostałem od Zayna, naszczęście ze zyskaniem tej informacji nie miałem większego problemu, przyjaciel bez zbędnych pytań podał mi adres.
Złapałem jedną z taksówek a kierowcy podałem kartkę. Dojazd na miejsce zajął jakieś dziesięć minut ale czas ciągnął mi się niemiłosiernie. Kiedy w końcu znalazłem się na miejscu szybko zapłaciłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi taksówki, która po chwili odjechała. Spojrzałem w stronę domu i aż rozchyliłem usta ze zdziwienia, to była raczej willa a nie dom. Był naprawdę piękny, wszystko było idealnie wykończone i naprawdę urządzone z dużym wyczuciem stylu. Mój wzrok powędrował na domofon znajdujący się przy bramie a następnie na drzwi które nie znajdowały się w dużej odległości od bramy.
Chyba dość się już napatrzyłem, czas przejść do konkretów.
Podszedłem do domofonu i odetchnąłem świeżym powietrzem a następnie nacisnąłem guzik. Serce zaczęło mi mocniej bić, nawet nie wiedziałem co powiedzieć, nie myślałem wcześniej nad tym a ostatnią okazję na jakiekolwiek rozmyślanie przerwał mi głos dobiegający z urządzenia
-Tak? - ciepły kobiecy głos rozbrzmiał w moich uszach
-Czy..Harry.. - zapytałem a następnie z plaskiem moja dłoń wylądowała na czole. Idiota. -jest w domu? - dokończyłem szybko zdanie po czym odchrząknąłem
-Harry? Tak. Kto pyta?
-Jestem kolegą Harry'ego - chyba -Mógłby do mnie wyjść?
Przez dłuższą chwilę nie było słychać nic oprócz ciszy.
Jezu kobieto, po prostu idź i przekaz mu że tu stoję i na niego czekam.
-Harry nie może wyjść. - wymamrotała pod nosem
Co? Jak to nie może?
-Ale dlaczego? Może mu pani przekazać że o niego pytałem? - zapytałem szybko z nadzieją w głosie
Wyczułem jak kobieta się waha.
Dlaczego ona się kurwa waha?! Co tam się dzieje i dlaczego Harry nie może wyjść?!
Gdyby nie ta brama już dawno stałbym pod drzwiami nalegając na wpuszczenie mnie do środka ale nie chciałem z siebie robić jakiegoś głupka wspinając się po niej więc postanowiłem jednak zostać tam gdzie jestem.
-Przykro mi, nie mogę udzielać żadnych informacji. Zobaczę co da się zrobić
-Dobrze, dziękuję - powiedziałem zrezygnowany.
Przyjechałem tu z zamiarem porozmawiania z wysokim zielonookim brunetem, twarzą w twarz a nie z jakąś kobietą i to jeszcze przez domofon. Gdybym wiedział to nawet bym się tu nie fatygował tylko liczył dalej na to że Harry w końcu odbierze telefon.



HARRY'S POV

-Długo zamierzasz mnie tu jeszcze trzymać? - zapytałem przewracając w dłoniach jabłko. Siedziałem właśnie przy tak zwanym rodzinnym śniadaniu. Mama jeszcze nie zeszła więc skorzystałem z okazji zadając pytanie które od samego wejścia do jadalni chodziło mi po głowie.
Ojciec podniósł na mnie wzrok z nad swojego laptopa. Czy on nawet przy śniadaniu musi pracować? Nie to żebym chciał z nim rozmawiać.
-Nie trzymam Cię, nie jesteś do niczego przywiązany czy coś - gestykulował dłońmi po to by parę sekund później wrócić nimi na klawiaturę
Serio? A czuję jakbym był przywiązany. To dziwne uczucie czuć się więźniem we własnym domu.
-Przecież nie mogę nigdzie wyjść! To tak jakbym był przywiązany! - wrzasnąłem prawdopodobnie na całą jadalnię, wyrzucając przy tym dłonie w powietrze.
-Zniż ton - powiedział kompletnie niewzruszony, nie odrywając przy tym nawet na moment wzroku od ekranu laptopa.
Opadłem na krześle zrezygnowany i odrzuciłem głowę do tyłu
-To niesprawiedliwe - zaznaczyłem najciszej jak tylko umiałem. Nagle podskoczyłem, początkowo z nie wiadomego powodu. Zerknąłem na ojca i jak zgaduję trzask wywołała zamykana klapa od laptopa, ponieważ teraz była ona zamknięta.
-Mam Ci przypomnieć? Chcesz to przerabiać z powrotem od początku? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej po czym oparł się wygodnie na krześle, ciągle na mnie patrząc swoim popisowym karcącym wzrokiem
Kto wie o czym teraz myślał.
Pokręciłem przecząco głową, zauważyłem że rysy jego twarzy złagodniały. W pomieszczeniu zapanowała cisza ale nie trwała ona długo
-Będę miał dużo zaległości - stwierdziłem oczywiste.
Nie bardzo obchodziły mnie te całe zaległości, po prostu oszaleję jeśli spędzę kolejny dzień w zamknięciu do tego bez telefonu i z brakiem jakiejkolwiek komunikacji ze światem zewnętrznym.
-Zaległościami się nie martw - sięgnął po jednego z rogali leżących przed nim na stole, bacznie obserwowałem każdy jego ruch.
Och tak, tatuś rządziciel o wszystkim pomyślał.
Westchnąłem spuszczając ponownie wzrok.
No to jak ja kurwa mam go przekonać żeby pozwolił mi wrócić do szkoły?!
-Potraktuj to jako przerwę od szkoły. Masz czas na przemyślenie wszystkiego
-O czym mam myśleć? - zapytałem szorstko
-Na przykład o tym co Ci zakazałem a co zrobiłeś - syknął w odpowiedzi
No tak. Czyli wracamy do punktu wyjścia. Jak znowu ma zamiar mówić o tym że byłem w klubie z Louisem to niech się lepiej zapcha tym rogalem i już nie odzywa. Ten człowiek ma serio coś nie tak z głową, najpierw nasyła na mnie swoich ludzi aby mnie śledzili a następnie zamyka mnie we własnym domu bez możliwości kontaktu z kimkolwiek. To raczej napewno nie jest normalne. Swoją drogą ciekawi mnie czy Louisa w ogóle przejęło moje nagłe zniknięcie, bo przecież nie było mnie już w Riverdale od dwóch tygodni więc nie było możliwości żeby nie zauważył.
Nieświadomie uśmiechnąłem się na myśl o niebieskookim szatynie, jednak uśmiech z mojej twarzy zniknął kiedy zauważyłem jak ojciec mi się przygląda zaciekawiony.
Nie dość, że psychiczny to jeszcze prześladowca.
Nasze indywidualne przemyślenia przerwała mama wchodząca do jadalni. Skierowała się w moją stronę i złożyła delikatnego całusa na moim policzku, uśmiechnąłem się na ten niespodziewany gest Mama usiadła obok ojca i spojrzała najpierw na niego a następnie na mnie
-O czym rozmawialiście?
O tym że twój mąż i ojciec twojego jedynego syna jest stuknięty ale mam dobrą wiadomość, to się da leczyć. Chociaż jeśli miałbym się dłużej nad tym zastanawiać to nie sądzę żeby w jego przypadku dało się coś jeszcze zrobić.
-Nic specjalnego - odpowiedział ojciec i uśmiechnął się kiedy mama na niego spojrzała, po chwili przeniósł wzrok na mnie a ja powtórzyłem gest, cały czas wpatrując się w niego tak sam jak on we mnie.
Mama zmarszczyła brwi ale postanowiła nie drążyć tematu, sięgając po dzban ze świeżo zaparzoną kawą.
Chyba jeszcze jakiś czas tu zostanę.



LOUIS'S POV

Minęły już dwa tygodnie.
Dwa pieprzone tygodnie odkąd Harry w niewyjaśniony dotąd sposób zniknął z Riverdale. Jak już zdążyłem zauważyć gronu pedagogicznemu zakazano udzielać jakichkolwiek informacji na ten temat. Rodrigo Styles o wszystko zadbał. Pojebany psychol. Tak, to chyba dobre określenie.
Miałem nadzieję że z Harrym wszystko w porządku, zastanawiało mnie jedynie dlaczego zabrał go ze szkoły i to tak nagle. Tak w ogóle można robić? Nie chciałem za bardzo mieszać się w problemy rodziny Harry'ego, jeśli tak to można nazwać. Zastanawiało mnie tylko co mogłem jeszcze zrobić aby czegokolwiek się dowiedzieć. Od nauczycieli nic nie wyciągnę, do Harry'ego mnie nie wpuszczą a on sam nie odbiera telefonu, nawet nie wiem ile jeszcze zamierza go tam trzymać.
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi, jak się okazało po chwili była to Grace. Weszła pewnym krokiem do klasy i swój wzrok skierowała na naszego wychowawcę, Martina Harrisa
-Przepraszam panie Harris, mogłabym na chwilę prosić jednego ucznia? - zapytała cicho
Martin uśmiechnął się ciepło, po czym gestem dłoni udzielił jej pozwolenia. Grace odwróciła się w naszą stronę i zeskanowała wszystkie twarze wzrokiem, zatrzymała się przy mnie.
-Louis, chodź - kiwnęła głową w kierunku drzwi
Zmarszczyłem czoło ale szybko podniosłem się z miejsca i ruszyłem za Grace zamykając za sobą drzwi od klasy.
-Twoja mama jest w poczekalni, idź do niej a potem wracaj szybko na lekcje - odparła a ja przytaknąłem słabo i wymamrotałem coś w stylu "okej". Odwróciłem się na pięcie a swoje kroki skierowałem w stronę poczekalni. Pierwszy raz ktoś tam na mnie czekał, mama raczej przychodziła do pokoju ale z uwagi na to że trwały lekcje została pokierowana do poczekalni. Właściwie to co było tak ważnego, że nie mogło poczekać?
Dotarłem w końcu do miejsca w którym przebywała moja mama, lubiłem je. Było tu przytulnie, dwie jasne skórzane kanapy, po środku mały stolik do tego znajdowała się w zaciszu szkoły. Było to miejsce spotkań rodziców z uczniami.
Mama na mój widok podniosła się z kanapy i delikatnie pocałowała mnie w policzek
-Cześć skarbie
-Hej  - powiedziałem w międzyczasie wycierając jej szminkę ze swojego policzka. Strasznie tego nie lubiłem.
Zająłem miejsce obok mamy, siadając wygodnie
-Mam Ci coś ważnego do powiedzenia - zaczęła niepewnie -Adwokaci Twojego ojca dzwonili do mnie - przygryzła delikatnie swoją dolną wargę obserwując moją reakcję.
-Mhm, czego chcieli? - pewnie znowu chciał postraszyć mamę że odbierze jej prawa rodzicielskie jak to miał w zwyczaju.
-Chce się z Tobą widzieć - westchnęła cicho
wow, takich specjalnych próśb od niego nie było odkąd nagle zdecydował że przepisze mnie do szkoły z internatem
-Okej, dam mu 10 minut i niech spada - wywróciłem oczami
-Nie Louis.. - mama zaczęła ale po chwili urwała zdanie spuszczając wzrok na swoje idealnie wypielęgnowane paznokcie.
Zmarszczyłem brwi przyglądając jej się uważnie.
-On chce Cię zabrać.. do Kanady - podniosła na mnie swój przepełniony smutkiem wzrok

_______

Długo męczyłam się z napisaniem pierwszego pov Louisa, dalej mnie nie zadowala ale nie chcę już niczego zmieniać. Dziękuję wszystkim którzy poświęcili te kilka minut na odpowiedzenia na pytania pod poprzednim rozdziałem. Te odpowiedzi w sporym stopniu nakreślają mi to jak rozumiecie to opowiadanie. Teraz już rozumiem że nie lubicie ojca Harry'ego, też nie trawię kolesia XD

1. Harry'ego oprócz "aresztu" spotka dodatkowa kara?
2. Ojciec Louisa rzeczywiście zabierze go do Kanady?


ilysm x

Loyout by Selly