30 kwi 2014

rozdział 13

HARRY'S POV

-Co chciałeś zrobić?! - krzyknąłem w jego stronę jeszcze do końca nie mogąc unormować oddechu. Ścisnąłem mocniej jego rękę dla pewności że zostanie w miejscu w którym stoi a także nie wyląduje na betonie. -Louis! - wrzasnąłem unosząc brwi ku górze
-Zostaw mnie! - próbował wyrwać się z mojego uścisku ale byłem silniejszy
-Chciałeś skoczyć?! - nie spuszczałem z niego wzroku, kiedy jego oczy patrzyły na wszystkie możliwe obiekty tylko nie w moje.
-Oczywiście że nie - chłopak wywrócił teatralnie oczami
Nie wierzyłem mu, było oczywiste że nie powiedziałby mi prawdy.
Brakowało mi słów, kompletnie nie wiedziałem co mam powiedzieć. Przez myśl przeszło mi co mogłoby się wydarzyć gdybym jednak nie wrócił na plażę. Potrząsnąłem głową chcąc odgonić mroczne myśli. Nieważne czy chciał skoczyć czy nie, jego noga znajdowała się poza obrębem mola więc to chyba już o czymś świadczy. Wtedy przypomniałem sobie jak Louis znalazł mnie w pralni. Teraz to ja go znalazłem. Ta sytuacja była bardzo podobna tyle że w moim organizmie znajdowało się dużo mniej alkoholu, ponieważ Louis ledwo stał na nogach. Nie byłem do końca pewien czy gdybym puścił jego przedramię nie wylądowałby na betonie. Wolałem tego nie sprawdzać. Nie chciałem już drążyć tematu zresztą i tak nic bym się teraz nie dowiedział.
Wziąłem głęboki oddech po czym odwróciłem się w stronę z której przyszedłem. Złapałem Louisa za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Chłopak kilka razy próbował wyrwać się z mojego uścisku ale za każdym razem kiedy to robił jeszcze bardziej ściskałem jego nadgarstek po chwili rozluźniając uścisk. Szliśmy dość szybko w ciszy do hotelu, szedłem pierwszy ciągnąc za sobą szatyna jakby był dzieckiem które zrobiło coś czego mu nie wolno.

Wszedłem do przestronnego holu, skierowałem się stronę wind, ponieważ pójście schodami w stanie w jakim znajdował się Louis trwałoby wieki. Wszedłem do windy lekko rozluźniając uścisk wokół nadgarstka szatyna i obserwując jego reakcję. Chłopak oparł się o ściankę windy, odchylając głowę do tyłu, cały czas miał zamknięte oczy. Uśmiechnąłem się lekko ale nadal byłem nieźle wkurwiony. Wybrałem odpowiedni przycisk, po kilkunastu sekundach drzwi ustąpiły i w końcu znajdowaliśmy się na właściwym piętrze. Przez całą drogę chłopak nie zmienił pozycji nawet na moment. Wyszedłem pierwszy będąc pewien że zrobi to samo, jednak stał dalej w tym samym miejscu. Westchnąłem po czym odwróciłem się na pięcie.
-Louis?
Brak odpowiedzi
Podszedłem z powrotem do drzwi windy
-Louis, chodź - zażądałem
Chłopak otworzył oczy ale nie ruszył się nawet na milimetr. Zaczynałem już po woli tracić cierpliwość. On zawsze pod wpływem alkoholu był taki uparty? W przeciągu ostatnich piętnastu minut zdążył sprzeciwić mi się jakieś kilkanaście razy. Ale przecież nie mogłem go tu zostawić, po pierwsze dlatego, że jeśli Martin albo co gorsza jakikolwiek inny nauczyciel by go tu zobaczył, rozpętałoby to istne piekło, a po drugie zwyczajnie nie chciałem tego robić. I nie zamierzałem.
Wszedłem z powrotem do wnętrza windy po czym splotłem nasze palce, obydwoje wzrokiem powędrowaliśmy na nasze dłonie ale zanim Louis zdążył cokolwiek powiedzieć pociągnąłem go lekko za sobą. Nie chciałem go już szarpać za nadgarstek a taki sposób o wiele bardziej mi odpowiadał.
Miałem w zamiarze go odprowadzić do pokoju, wiedziałem który to, ponieważ byłem tu wcześniej z Liamem kiedy Louis akurat wyszedł z Niallem na plażę. Wędrowałem wzrokiem po drzwiach na których znajdowały się numery pokojów, cały czas trzymając szatyna za dłoń.
119
Zatrzymałem się pod drzwiami. Położyłem wolną dłoń na klamce, kiedy nagle Louis postanowił się odezwać
-Wiesz że mogłem sam pójść do pokoju? - zapytał
Zerknąłem na chłopaka
-Chciałem mieć pewność że jednak trafisz do swojego pokoju - dałem szczególny nacisk na swojego. Szatyn uśmiechnął się słabo ale chcąc to ukryć spuścił nisko głowę. Kąciki moich ust lekko zadrżały ale udało mi się nad tym zapanować.
Nacisnąłem klamkę otwierając po woli drzwi. Pociągnąłem za sobą Louisa wchodząc w głąb pokoju. Zerknąłem na łóżka ale były puste. No tak, mogłem się spodziewać że impreza dla Liama i Nialla nie skończy się na plaży. Pokręciłem z niedowierzaniem głową po czym spojrzałem na mojego towarzysza. W pokoju panowała ciemność, jedyne światło dawał blask księżyca wlatujący do pokoju przez ogromne okno z widokiem na plażę. Niechętnie puściłem dłoń szatyna po to aby zaświecić lampkę i rozświetlić pokój. Louis zmrużył lekko oczy pod niespodziewanym atakiem światła, widząc to nieco przyciemniłem lampkę. Spojrzałem na łóżka, wiedziałem już które należało do Liama teraz wystarczyło odgadnąć które jest Louisa. Zlustrowałem dwa mebla, jedno było w kompletnym nieładzie na co uśmiechnąłem się. To należało ewidentnie do Nialla. Podszedłem więc do trzeciego łóżka, które napewno było Louisa. Odkryłem z niego pościel co spotkało się z chichotem. Odwróciłem się w stronę chłopaka i spojrzałem na niego pytająco.
-Wiesz że pościel też dałbym sobie radę sam odkryć? - zapytał ironicznie
-Tak wiem, Ty byś wszystko chciał sam robić - wywróciłem oczami, podchodząc do chłopaka, pociągnąłem go lekko za nadgarstek, prowadząc w stronę jego łóżka. Louis usiadł na miękkim materacu a ja odsunęłam się na kilka centymetrów.
-Okej, dalej sobie chyba poradzisz - rzuciłem, odwracając się w stronę wyjścia kiedy tym razem to Louis objął dłonią mój nadgarstek. Spojrzałem na chłopaka z góry przez ramię.
-Zostań - powiedział cicho puszczając moją rękę
Westchnąłem odwracając się w jego stronę
-Powinieneś iść spać, zresztą ja też mu..
Zanim zdążyłem dokończyć zdanie leżałem na Louise. Podparłem się na łokciach rozłożonych po bokach głowy chłopaka, po czym podniosłem się lekko chcąc wstać, co spotkało się z tym, że znalazłem się jeszcze bliżej szatyna. Nie opierałem się tym razem, skupiłem się raczej na tym ile centymetrów od siebie znajdowały się nasze usta. Chłopak przygryzł lekko swoją dolną wargę, jakby w ten sposób chciał mnie sprowokować. Był pijany, sam do końca nie wiedział co robi, jestem prawie pewien że na trzeźwo nie byłby taki odważny.
Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, Louis podniósł głowę i zamknął dystans między naszymi ustami. Jego pocałunki były czułe i delikatne a jednocześnie mocne i namiętne. Chłopak wplótł palce w moje loki i pociągnął za nie lekko na co warknąłem gardło, szatyn zachichotał wiedząc wcześniej, że taka właśnie będzie moja reakcja. Sam do końca nie wiedziałem czy dobrze robię leżąc tu, na Louisie, i całując się z nim, on prawdopodobnie jutro nie będzie o tym pamiętał.
Jebać to.
Przeniosłem usta na jego obojczyk i delikatnie przejechałem po nim językiem zostawiając mokry ślad, ręce chłopaka w tym czasie wylądowały na mojej szyi, zaplątał niechcący palce w łańcuszek który miałem na sobie. Sięgnąłem ręką do swojej szyi, pociągnąłem za łańcuszek w efekcie czego uwolnił moją szyję i palce Louisa Odrzuciłem go gdzieś na bok, następnie przeniosłem się na zagłębienie między ramieniem a szyją chłopaka, zassałem jego skórę lekko ją przy tym przygryzając. Louis jęknął z zachwytu w tym samym czasie podwijając moją koszulkę.
Do naszych uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi a następnie głos Nialla i Liama. Z prędkością światła wstałem z Louisa, podciągając go szybko za rękę do pozycji siedzącej. Zanim chłopaki zdążyli nas zauważyć stałem już kilka kroków od szatyna. Mam nadzieję że nie wyglądaliśmy jak po właśnie odbytym namiętnym pocałunku i kilku malinkach.
Kurwa! Malinka!
Natychmiast przeniosłem wzrok na szyję Louisa i nie dostrzegłem mały ciemny punkt na jasnej skórze chłopaka. Modliłem się w duchu aby w pokoju było zbyt ciemno a chłopaki zbyt pijani żeby dostrzec to co zostawiłem na szyi szatyna.
Niall i Liam weszli w głąb pokoju i automatycznie przerwali wcześniej prowadzoną zawziętą dyskusję, kiedy nas zobaczyli. Uśmiechnąłem się słabo po czym spojrzałem na Louisa który opadł na łóżko. Przeczesałem dłonią włosy chcąc jakoś doprowadzić je do porządku.
-Ja już wychodziłem. Przyszedłem tylko odprowadzić Louisa - mój wzrok wędrował z twarzy Liama na twarz Nialla
Oboje przytaknęli z szerokimi uśmiechami
-Idę się wykąpać - powiedział blondyn, po czym ruszył w stronę łazienki
-Nathan coś ode mnie chciał, pójdę sprawdzić - wtrącił Liam, wskazując za siebie kciukiem w stronę drzwi

Po chwili drzwi od pokoju się zatrzasnęły a z łazienki słychać było dźwięk wody. Znów zostaliśmy sami. Spojrzałem na Louisa, który leżał już na łóżku z lekko rozchylonymi powiekami. Podszedłem do niego i naciągnąłem kołdrę tak żeby oplotła całe jego ciało. Chłopak nie protestował, był zbyt zmęczony a prosta czynność jak utrzymanie otworzonych powiek sprawiała mu trudność. Kiedy na niego spojrzałem oczy miał już zamknięte, więc prawdopodobnie spał. Pochyliłem się nad jego głową i lekko cmoknąłem go w czoło.
-Dobranoc Louis - wyszeptałem, zerkając ostatni raz na śpiącego chłopaka po czym opuściłem jego pokój.

__________

Obiecany rozdział :)
Trochę się rozpiszę, przepraszam..
Na początek, wiem że Louis miał jechać do Kanady a trochę wam namieszałam tym że nagle jest w Acapulco, nic nie dzieje się bez przyczyny.
Może i trochę krótki ale ich długości nie zależą od mojego "widzi mi się". 13 to moja pechowa liczba i pokazuje to przy każdej możliwej okazji, mam jednak cień nadziei że chociaż tutaj nie okaże się ona pechowa i spodoba wam się rozdział. Mnie się on na początku podobał ale po sprawdzeniu zmieniłam zdanie, kobieta zmienną jest. Wiem że to już 13 rozdział a nic specjalnego się nie działo między Louisem i Harrym, tych fajnych momentów będzie jeszcze dużo więc się nie bójcie bo o ile znajdą się osoby które nadal będą czytały moje wypociny to przewiduję uwaga.. 60 rozdziałów, nie chcę żeby on się skończył na max 20 jak inne, także to dopiero początek tego co mam wam do zaoferowania. Oczywiście będzie ich właśnie tyle pod warunkiem że komentarzy nie będzie ledwo 10.
Dzisiaj nie ma pytań bo nie mam pojęcia o co mogłabym was zapytać.

Niektórzy może już zdążyli zauważyć w menu po prawej, że pojawił się zwiastun. A dla tych co nie zauważyli..

Napiszcie mi proszę w komentarzu jak wam się podoba :)


Następny w sobotę, chyba że liczba komentarzy nie będzie zachęcająca (Przepraszam ale muszę w was jakoś obudzić chęci do napisania czegokolwiek)


Wielki buziak dla wszystkich którzy dotrwali do końca mojej długiej i wyczerpującej notki
kocham was x

26 kwi 2014

rozdział 12

 LOUIS'S POV

-Co robimy wieczorem? - spytałem leżąc na łóżku i wpatrując się w sufit. Po kilku sekundach miękka poduszka przeleciała przez pokój i wylądowała na mojej twarzy. Szybko ją z siebie zdjąłem i podniosłem się aby zidentyfikować chłopaka który postanowił mnie tak niespodziewanie zaatakować.
-Hej! - krzyknąłem nie dając po sobie poznać rozbawienia, co spotkało się ze śmiechem Nialla, który dobiegał z łazienki.
Wstałem zabierając ze sobą poduszkę i udałem się w stronę łazienki w której przebywał mój przyjaciel. Stał przy lusterku i układał swoje blond włosy, oparłem się o futrynę i obserwowałem każdy jego ruch. Nie jestem do końca pewien czy zauważył moją obecność ale wolałem się jednak upewnić. Cisnąłem poduszką prosto w jego głowę a chłopak odwrócił się gwałtownie i skarcił mnie wzrokiem, na co ja wzruszyłem ramionami, po chwili oboje się roześmialiśmy.
-Więc?
-Hm? - zapytał, wracając do poprzedniej czynności
Wywróciłem teatralnie oczami
-Co robimy wieczorem? - powtórzyłem pytanie
-Nasza klasa organizuje jakieś ognisko na plaży czy coś - chłopak zmarszczył brwi a ja powtórzyłem gest.

Właściwie to odkąd chodzę do Riverdale nigdy, nigdzie nie byłem z nimi wszystkimi w jednym miejscu, no może pomijając ten głupi bal ale on się nie liczy bo to też było na terenie szkoły. Wycieczka do Acapulco była organizowana od miesiąca a kiedy już tu jesteśmy, każdy zajął się czymś innym. Jedni są na plaży, inni zwiedzają ten ogromny hotel z kilkoma basenami, jeszcze inni poszli na miasto, a reszta została w pokojach. Dokładnie jak ja i Niall, nawet Liam gdzieś poszedł z Zaynem i pewnie z Harrym. No tak, Harry. On też tu jest.
Efektownie mnie unikał przez cały miesiąc. Na początku czułem się dziwnie, ale w sumie to nie zmieniło się nic, było tak jak wtedy kiedy zniknął z Riverdale. Jakby go nie było. 
Przyjąłem do wiadomości to że on naprawdę udawał, nawet zastanawiałem się czy kiedy ze mną rozmawiał chociaż przez chwilę był sobą. Ten cały pocałunek też nie był prawdziwy, wszystko co związane z Harrym jest fikcją dlatego zacząłem go traktować tak jakby nie istniał, co z początku było to naprawdę trudne ponieważ ciężko jest unikać kogoś z kim mijam się codziennie na korytarzu i siedzę po kilka godzin na lekcjach. Ale teraz nawet nie mogłem powiedzieć, co do niego czuję, bo jest to jedynie pustka. 
Zacząłem się jednak zastanawiać nad snem w samolocie. Skoro nic nie czuję to chyba nie powinienem mieć takich snów ze Stylesem w roli głównej. On już nawet nie pamięta o naszej rozmowie, dawno dał sobie spokój, muszę wreszcie zrobić to samo.


Kiedy w końcu Niall doprowadził swoje włosy do porządku byliśmy gotowi aby iść na plażę. Zabraliśmy potrzebne rzeczy i ruszyliśmy w kierunku szerokiej, wyłożonej kostką ścieżki która prowadziła z hotelu na plażę. Nagle ktoś położył dłoń na moim ramieniu, a ja aż podskoczyłem, odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem Nathana 
-Hej - uśmiechnąłem się do chłopaka
-Hej - odwzajemnił gest 
-To ja was zostawię i znajdę Liama - powiedział Niall uśmiechając się po czym kontynuował swoją drogę na plażę. 
-Chyba masz gościa
-Ja? - zapytałem zszokowany. Kto niby chciałby.. och no tak. Oby to nie było to o czym myślę.
Chłopak skinął głową.
-Kto to? 
-Twoja mama - odpowiedział Nathan
Tylko nie ona. Tylko nie tu. Nawet będąc dwa tysiące kilometrów od niej nie jestem w stanie się uwolnić. Po co ona tu przyjechała? Nie ma przypadkiem jakichś zdjęć czy czegoś tam?
-Ja pierdole - wymamrotałem cicho, pocierając dłonią czoło. 
Nathan zaśmiał się cicho
-Co jest? - zapytał. Spojrzałem na niego jak na idiotę. Naprawdę o to pytał?
-No cóż, moja nadopiekuńcza matka przyjechała za mną ponad dwa tysiące kilometrów 
-Inni chcieliby mieć taką mamę jak twoja - chłopak wzruszył ramionami, marszcząc przy tym czoło
-Dobra, idę ją znaleźć zanim to ona to zrobi - zaśmiałem się lekko i wyminąłem Nathana wracając z powrotem do hotelu

Wchodząc do hotelu rozejrzałem się w poszukiwaniu mamy jednak nigdzie jej nie znalazłem, dlatego skierowałem się w stronę recepcji
-Przepraszam - zacząłem -Nie widział pan gdzieś..
-Louis? - usłyszałem głos mamy
Odwróciłem się z powrotem do mężczyzny i wymamrotałem szybkie nieważne, po czym ruszyłem w stronę mamy 
-Co Ty tu robisz? - zapytałem najspokojniej jak tylko umiałem. Mama popatrzyła na mnie, w jej oczach dostrzegłem pewne oznaki zaskoczenia. 
No chyba nie myślała że się ucieszę.
-Czy matka nie może odwiedzić własnego syna? - zapytała unosząc idealnie wypielęgnowaną brew, a następnie odgarnęła swoje blond włosy na plecy 
-Nie jeśli jej syn jest z klasą na wycieczce i ma siedemnaście lat. - wyrzuciłem ręce w powietrze -Przecież widzieliśmy się przedwczoraj - wywróciłem oczami
-Myślałam że..
-Źle myślałaś - przerwałem jej w pół zdania. Nie chciałem być nie miły ale to że przyjechała tu za mną było ewidentnie lekką przesadą.
-Mamo, proszę jedz stąd - powiedziałem zmęczonym tonem -Chyba rozumiesz że inni nie przyjechali tu z mamą, napewno masz coś do roboty, jakieś zdjęcia do nowego filmu, serialu cokolwiek. Meksyk to nie koniec świata, zresztą za kilka dni będę z powrotem w Nowym Jorku 
-Mam wracać? - zapytała
-Tak - odpowiedziałem bez zastanowienia -no co Ty byś miała tu niby robić?
-No dobrze, skoro chcesz - mama westchnęła cicho ale po chwili uśmiechnęła się
-Zobaczymy się w domu - nie odpowiedziała nic tylko uścisnęła mnie i skierowała się w stronę windy. Westchnąłem z ulgą. 
W końcu mogłem iść na plażę.


Moje bezczynne leżenie na jednym z białych hotelowych leżaków przerwał dźwięk oznajmiający że jeden stojący obok mnie został zajęty. Z początku zignorowałem ten fakt ale po chwili zostałem lekko szturchnięty w ramię. Otworzyłem oczy i spojrzałem na postać znajdującą się obok mnie. Nathan
Zerknąłem na niego pytająco na co zgromił mnie wzrokiem
-Co jest? - zapytałem, powracając do pierwotnej pozycji
-Dlaczego byłeś taki niemiły dla mamy? - odpowiedział pytaniem
Zerknąłem na niego szybko, chcąc rozszyfrować to w jakim był humorze
-Słyszałeś naszą rozmowę? - uniosłem brew ku górze
Niech zajmie się sobą
-Wracałem do pokoju.. - urwał a następnie pokręcił głową -Więc?
-Hm? - postanowiłem udawać, że nie wiem o co mu chodzi
Nathan wywrócił oczami
-Kazałeś jej wracać. - oznajmił
-No.
-Chyba nie każda matka przyjechałaby dwa tysiące kilometrów za własnym synem. - odpowiedział ironicznie
Podniosłem się na leżaku wiedząc że nie będzie mi dane w spokoju się zrelaksować
-Sorry Nathan, ale to nie twoja sprawa - uśmiechnąłem się słabo
-Ale..
-Koniec tematu okej?! - powiedziałem nieco głośniej cały czas patrząc na chłopaka. Podniosłem się z leżaka po czym ruszyłem w kierunku hotelu.



HARRY'S POV

To całe ognisko okazało się dobrym pomysłem. Wszyscy siedzieliśmy i rozmawialiśmy, pojawiła się muzyka ale okazała się zbędna, wszyscy świetnie się bawiliśmy, nasza klasa była wyjątkowo dobrze zgraną ekipą. Noc była ciepła jak to w Meksyku, na plaży nie było nikogo oprócz nas, co jakiś czas tylko przewijali się jacyś - jak przypuszczam - nowożeńcy. Morskie powietrze bardzo mi odpowiadało, wiatr wiejący z nad morza był przyjemny i delikatnie muskał skórę. Pojawił się także alkohol, którego sobie nie odmówiłem. Jednak wszystko miałem pod kontrolą, było to jedynie symboliczne picie. Martwiło mnie to, że osobą która prawdopodobnie była jedną z tych którzy wypili najwięcej okazał się Louis. To ten chłopak który w klubie powiedział że można się dobrze bawić nie pijąc? Zaczynałem mieć pewne wątpliwości.
Tak jak sobie obiecałem przez cały miesiąc miałem go na oku, jednak w taki sposób żeby tego nie zauważył. Myślę że dobrze mi to wyszło. Tutaj, w Acapulco również nie szczędziłem sobie obserwowania szatyna. Było widać że dobrze bawi się w towarzystwie Nialla, Liama i Zayna. Nie zamierzałem się do nich dołączać ponieważ prawdopodobnie zepsułbym atmosferę przez napięcie panujące między mną a Louisem. Postanowiłem trzymać się na bezpieczną odległość.
Było już około godziny drugiej a ponieważ rano czekało nas jakieś zaplanowane już zwiedzanie, wszyscy zaczęli po woli kierować się do hotelu. Tym bardziej, że Martin poprosił abyśmy nie siedzieli długo na plaży bo nie chce rano wysłuchiwać uwag reszty nauczycieli jacy nierozważni jesteśmy. Dla niektórych impreza nie kończyła się, jednak postanowili ją kontynuować w środku.
Dokładnie lustrowałem każdą postać idącą w stronę hotelu. Podążyłem za resztą ludzi, kiedy przeszła mi przez głowę pewna myśl. Gdzie jest Louis?
Nie zauważyłem go wśród osób za którymi szedłem.
Zatrzymałem się w pół drogi sięgając w głąb pamięci i próbując przypomnieć sobie czy przypadkiem czegoś nie przeoczyłem i szatyn już dawno jest w środku. Potrząsnąłem głową. Nie, przecież widziałem dokładnie co robi, nie mógłbym przeoczyć czegoś takiego, nawet będąc pod wpływem alkoholu którego prawie w ogóle nie wypiłem w przeciwieństwie do Louisa.
Odwróciłem się na pięcie w stronę plaży, rozważając nad tym co powinienem zrobić. Niemożliwe żeby tam został, przecież wyszedłem ostatni. Dla własnego spokoju postanowiłem to sprawdzić.
Ruszyłem z powrotem tą samą drogą prowadzącą na plażę. Zlustrowałem miejsce gdzie robiliśmy ognisko ale został po nim jedynie dym, ulatniający się w górę i żadnej żywej duszy. Wszyscy byli już w hotelu. Odetchnąłem w duchu i skręciłem w celu udania się do pokoju, kiedy dostrzegłem punkt znajdujący się na końcu mola. Zmrużyłem oczy żeby móc zidentyfikować osobę tam stojącą. Zrobiłem kilka kroków w przód jakby to miało mi umożliwić rozpoznanie ciemnej postaci odwróconej w stronę morza.
Postać przeczesała ręką włosy, ten gest wydał się znajomy. Wtedy do mnie dotarło kim jest osoba stojąca na molu. Louis.
Przecież był pijany, co on niby tam robił? Dlaczego nikt go nie zabrał do hotelu?
W mojej głowie zaczęły tworzyć się wszelakie pytania. Nie było czasu na myślenie nad odpowiedzią.
Zacząłem podążać w jego kierunku, po chwili szybki chód zamieniłem w bieg. Po kilkunastu sekundach znajdowałem się jedynie kilka metrów od Louisa. Zatrzymałem się rozważając nad tym czy powinienem tam podejść, przecież nie rozmawialiśmy tak długo. Odgoniłem od siebie wszystkie myśli które krzyczały abym nie podchodził i został tam gdzie jestem. Kiedy Louisa zaczął zbliżać się coraz bliżej krawędzi mola, rzuciłem się natychmiast w jego stronę. Chłopak stał już na samej krawędzi a jedną nogę wystawił poza powierzchnię na której stał. Byłem szybszy i złapałem go za kaptur gwałtownie pociągając do tyłu. To była pierwsza rzecz jaka wpadła mi do głowy a wtedy nie było czasu na myślenie.
Ledwo łapiąc oddech spojrzałem na chłopaka nie mogąc z siebie wydusić nawet słowa.Chłopak odsunął się ode mnie ale złapałem go w porę za przedramię przyciągając w swoją stronę. Nadal bałem się, że wyrwie się z mojego uścisku i będzie próbował ponownie zrobić coś głupiego. Louis zachwiał się na nogach, co spowodowała spora dawka alkoholu w jego organizmie.
-Co chciałeś zrobić?! - krzyknąłem w jego stronę jeszcze do końca nie mogąc unormować oddechu. Ścisnąłem mocniej jego rękę dla pewności że zostanie w miejscu w którym stoi a także nie wyląduje na betonie. -Louis! - wrzasnąłem unosząc brwi ku górze

_____________

Dobry wieczór :)
Jeśli będzie tutaj ponad 10 komentarzy to w środę(30.04), ewentualnie w czwartek(01.05) pojawi się następny rozdział.
Możecie także komentować odczucia związane z opowiadaniem na twitterze pod hashtag'iem #osculor, napewno przeczytam :)
Jakieś pytania? KLIK

1. Nathan dobrze postąpił komentując zachowanie Louisa wobec matki?
2. Co chciał zrobić Louis?
3. Wybuchnie kłótnia między Harrym a Louisem?

Do następnego x

18 kwi 2014

rozdział 11

LOUIS'S POV

Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie usłyszałem. Jak to do Kanady? Nagle chce udawać przykładnego tatusia podczas gdy całe życie się mną nie interesował? Spłodził i na tym skończyła się jego rola.
Przecież ja nawet nie znałem tego człowieka, nigdy nie powiedziałem do niego "tato", to słowo zawsze było dla mnie obce, on zawsze był dla mnie obcy.
Dlaczego nagle teraz chce nawiązać ze mną lepsze relacje?

-Gdzie?! - otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia
mama westchnęła cicho
-Do Kanady Louis - wymamrotała cicho
Odwróciłem wzrok wpatrując się w stolik umieszczony przed skórzanymi kanapami który nagle stał się bardzo interesującym obiektem.
Ja pierdole
-Po co? - w głowie aż roiło mi się od wszelakiego rodzaju pytań ale zdecydowałem się akurat na to
-Nie wiem - wzruszyła ramionami -Jego prawnicy powiedzieli mi jedynie że złożył papiery umożliwiające legalne zabranie Cię do Kanady
-Na.. stałe? - mój głos załamał się przy ostatnim słowie.
-Oczywiście że nie. - mama zerknęła na mnie i uśmiechnęła się ciepło -Ale nic nie mówili o tym na jak długo, wiemy napewno że nie na stałe. Zresztą on nie jest na tyle dojrzały żeby zająć się wychowaniem nastolatka. Sam jeszcze do końca nie dorosnął - wywróciła oczami na co ja zaśmiałem się cicho.

Ulżyło mi jednak kiedy okazało się że to nie na stałe. Nowy Jork był moim domem nie Kanada, nie wyobrażam sobie mieszkać w Kanadzie. Z daleka od przyjaciół.. Od mamy.
Mama była jaka była, czyli wiecznie zapracowana ale kiedy już znajdywała swój cenny czas dla jedynego syna poświęcała mi go w stu procentach co czasem mnie trochę przytłaczało.



Po rozmowie z mamą, miałem zamiar wrócić z powrotem do klasy tak jak mówiła Grace. Szedłem schodami w dół myśląc nad tym całym wyjazdem do Kanady, kiedy znajomy obraz mignął mi przed oczami.
Obraz wysokiego bruneta z burzą loków na głowie.
Tak, to musiał być on.
Zszedłem po schodach, cały czas obserwując chłopaka. Serce zaczęło mi bić mocniej. Minęły trzy tygodnie.Wrócił?

-Harry? - bardziej zapytałem niż stwierdziłem. Stałem kilka metrów od tyłem odwróconego do mnie chłopaka.
Odwrócił się w moją stronę, szukając tego kto go wołał. To był Harry. Wrócił.
Kiedy odwrócił się w moją stronę wyglądał na spiętego, ale gdy jego zielone oczy zatrzymały się na moich rysy jego twarzy złagodniały.
Bez chwili zastanowienia natychmiast rzuciłem się w jego stronę i objąłem go. Martwiłem się o niego, szczególnie gdy wiedziałem do czego zdolny jest jego ojciec, ale nadal nie dawało mi spokoju  pytanie dlaczego zabrał Harry'ego.
Harry po chwili, niechętnie, lekko mnie objął. Wyczułem że zachowuje dystans, odsunąłem się aby spojrzeć na niego i wtedy dostrzegłem to czego wcześniej nie zauważyłem.
Kilka metrów za chłopakiem stał mężczyzna ubrany w czarny garnitur bacznie obserwujący każdy nasz ruch. Spojrzałem w lewo i tam też stał dokładnie tak samo ubrany mężczyzna. Spojrzałem na Harry'ego marszcząc brwi, cały czas mi się przyglądał. W jego oczach było coś dziwnego jak by bał się cokolwiek zrobić.
Kim do chuja są Ci mężczyźni?!



HARRY'S POV

-Harry?
 Ledwo co wszedłem do szkoły i już ktoś zauważył moją obecność, specjalnie chciałem przyjechać w trakcie lekcji żeby pozostać niezauważonym, jednak chyba nie było mi to dane.
Spojrzałem przez ramię aby zidentyfikować osobę która mnie wołała
Louis. Był ostatnią osobą którą spodziewałem się tam zobaczyć.
Uniosłem lekko kąciki ust, zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć szatyn obejmował mnie już swoimi ramionami. Nie wiedziałem jak zareagować. Byłem w potrzasku. Z jednej strony chciałem tak samo go przytulić a z drugiej nie mogłem tego zrobić.
Tak długo go nie widziałem, spędziłem tyle bezsennych nocy myśląc nad tym co mu powiem, myśląc o nim. I właśnie podczas takiej bezsennej nocy dotarło do mnie coś ważnego. Louis mi się podobał, naprawdę mi się podobał. A w tych myślach utwierdziło mnie jedynie moje serce które biło dwa razy mocniej kiedy zobaczyłem go w holu. Jedyne co wtedy chciałem zrobić to przytulić go tak samo jak zrobił to on, by móc znów poczuć jego zapach. Zapach za którym tęskniłem. Ale nie mogłem ryzykować, nie tylko ze względu na siebie ale też na Louisa. Byłem ruchomym celem, wystarczył jeden fałszywy ruch i wróciłbym tam skąd przyszedłem, tyle że tym razem skończyłoby się to gorzej.

Louis spojrzał ponad moim ramieniem na jednego z ochroniarzy zatrudnionych przez ojca.
Nie wiem ile będą za mną musieli chodzić ale zaczynali mnie już serio wkurwiać, mimo że siedzą mi na dupie dopiero kilkanaście minut.
Widziałem w jego oczach zdezorientowanie, czekałem cierpliwie aż na mnie spojrzy. Kiedy w końcu jego oczy spotkały się z moimi, pokręciłem ledwo zauważalnie głową, modląc się w duchu żeby Louis to zauważył. Chłopak rozchylił usta ale naszczęście zauważył i wycofał swoje zamiary.
-Chodź - kiwnąłem głową w prawo po czym odwróciłem się w tym kierunku ale mój zapał ostygł kiedy zobaczyłem mężczyznę tam stojącego. Odwróciłem się w lewo i dostrzegłem tam drugiego.
To wyglądało jak by obserwowali każdy mój ruch. Nie, poprawka, oni obserwowali każdy mój ruch. Ale wolę to niż siedzieć całymi dniami sam w domu.
Odwróciłem się więc w stronę z której przyszedł Louis. Chłopak przyglądał mi się z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Pociągnąłem go lekko za rękaw i ruszyłem jako pierwszy. Louis już po chwili dotrzymywał mi kroku. Sam nie wiedziałem gdzie do końca chcę iść. Najlepiej jak najdalej od tych marionetek ojca. Zerknąłem szybko przez ramię i dostrzegłem dwie postacie idące za nami.
Jaja se kurwa robicie?
Zatrzymałem się nagle a Louis zrobił to samo
-To nie ma sensu - wymamrotałem pod nosem, przeczesując palcami włosy. Stanąłem na wprost Louisa tak aby nie widział tych tak zwanych ochroniarzy. Mimo że na niego nie patrzyłem doskonale wiedziałem że mi się przygląda.
-Harry? - chwycił mój nadgarstek ale delikatnie wyswobodziłem rękę z jego uścisku. Chłopak zmarszczył brwi -Dlaczego się nie odzywałeś? Dlaczego nie odbierałeś telefonu? Gdzie Ty do chuja byłeś? - z ust Louisa wylała się fala pytań a ja podniosłem swój wzrok
Skoro pyta o to dlaczego nie odbierałem telefonu to znaczy że próbował się ze mną skontaktować.W takim razie będzie mi o wiele trudniej zrobić to co muszę.
-To nieistotne..
-Nieistotne?! Nie było Cię w szkole trzy tygodnie! Nie odbierałeś telefonu nie dawałeś znaku życia! - Louis wykrzyczał oburzony prosto w moją twarz -Byłem u Ciebie. Wiesz chociaż o tym? - zapytał już trochę spokojniejszy
Był u mnie?
-Tak - skłamałem
Najbardziej bolało mnie to że wreszcie zostało rzucone jakieś światło na nasze relacje a ja miałem je właśnie zgasić. Nie wiedziałem od czego mam zacząć, co powiedzieć. Chciałbym żeby Ci kolesie zniknęli, stanowili największą przeszkodę. Gdyby ich tu nie było to wszystko wyglądałoby inaczej. Mógłbym mu wszystko wytłumaczyć.
-W takim razie czemu nie zadzwoniłeś? Nie wysłałeś sms'a? Czegokolwiek?
Część mnie krzyczała abym tego nie robił, a druga żebym zrobił to co muszę.
Ta druga krzyczała o wiele głośniej.
-Ponieważ nie chciałem - wyprostowałem się i spojrzałem pewnie prosto w niebieskie oczy Louisa -Nie powinno Cię interesować to co się ze mną dzieje - wycelowałem palec wskazujący w stronę chłopaka.
-A co jeśli interesuje? - zmrużył oczy
W moim gardle zaczęła formować się duża gula
-To marnujesz tylko swój czas - wywróciłem teatralnie oczami
Louis zamknął oczy i odetchnął głośno
-Co się z tobą dzieje Harry? - zapytał, kręcąc niedowierzająco głową
Chcę dla Ciebie jak najlepiej, to się dzieje.
-Zostaw mnie w spokoju okej? - bąknąłem -Nie poruszaj tematów na które rozmawialiśmy - wyszeptałem, żeby przypadkiem tych dwóch za mną nie usłyszało.
-Dlaczego czasami jesteś taki.. - urwał na chwilę szukając odpowiednich słów -taki miły i troskliwy i dajesz mi uwierzyć że to prawdziwy Harry a potem robisz się taki.. inny - powiedział zrezygnowany
Nie odpowiedziałem
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
-Wiesz co? Pogubiłem się już. Nie wiem już którego Harry'ego udajesz a którym jesteś - zerknął na mnie, mrużąc oczy
Sam już nie wiem.
-Zostaw mnie, tak będzie najlepiej - powiedziałem pewnie
-Nie chcesz się ze mną.. przyjaźnić? - zapytał cały czas patrząc mi prosto w oczy jakby chciał odnaleźć w nich coś co dałoby mu jeszcze jakąś nadzieję
Nie masz pojęcia jak bardzo chcę.
-Nie chcę.. - zacząłem niepewnie -Udawałem - uśmiechnąłem się najmniej sztucznie jak tylko potrafiłem. Nie miałem powodu do uśmiechu. W tym samym momencie moje serce łamało się na małe kawałki. Nie mogłem nic zrobić.
-Udawałeś? -powtórzył a ja przytaknąłem słabo -Udawałeś to wszystko? - zapytał niedowierzająco
-Tak Louis, chyba nie sądzisz że naprawdę bym Cię pocałował czy coś - zmarszczyłem brwi udając rozbawienie.
Chłopak momentalnie zmarkotniał a ja poczułem jak ktoś wyrywa mi serce z piersi po to aby za chwile je efektownie zdeptać
Pozwoliliśmy aby między nami zapadła cisza, kiedy oboje zatracaliśmy się w swoich myślach.

Zjebałem to. Louisa naprawdę obchodziło to co się ze mną dzieje a ja to zjebałem. Wszystko co powiedziałem było kłamstwem, każde słowo sprawiało mi ból. Ale to dla jego dobra, to po to aby go chronić. Żeby dać mu powód do zostawienia mnie bez żadnych pytań. To było konieczne i zrobiłem to też ze względu na niego, nie wiadomo do czego ojciec mógłby się posunąć następnym razem. Nie mogłem mu po prostu powiedzieć że mam ojca psychola który z nie wiadomo jakich powodów zabronił mi się do niego zbliżać i przetrzymywał mnie w domu tylko dlatego że byłem z nim w klubie.

-Cześć Louis - powiedziałem cicho, nie czekając na odpowiedz wyminąłem go szybko i ruszyłem schodami w górę prosto do swojego pokoju. Nie odwróciłem żeby spojrzeć na niego chociaż przez chwilę, nie wiem czy wytrzymałbym widok zagubionego i zdezorientowanego chłopaka, tego który okazał mi zainteresowanie kiedy go potrzebowałem.

Znajdę sposób żeby pozbyć się wszystkich przeszkód.
Napewno tego tak nie zostawię.



/miesiąc później/


LOUIS'S POV

Siedziałem na skraju łóżka chowając twarz w dłoniach z łokciami podpartymi na kolanach. W mojej głowie aż roiło się od tysiąca myśli. Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie się działo.
-Louis? - usłyszałem głos mamy dobiegający zza drzwi które po chwili zostały otworzone -Jesteś gotowy? - zapytała wchodząc w głąb pomieszczenia
-Nie. - wyszeptałem -A Ty byłabyś gotowa na przeprowadzkę do Kanady? - podniosłem na nią zmęczony wzrok, mama westchnęła cicho po czym usiadła obok mnie, obejmując mnie czule ramieniem
-To nie koniec, coś wymyślimy
Gwałtownie wstałem z miejsca na równe nogi
-To jest koniec! - podniosłem głos -On wygrał! - wrzasnąłem -Nie rozumiesz tego? - zapytałem dużo niższym tonem, widząc zbierające się łzy w oczach mamy. Wzruszyłem ramionami układając usta w cienką linię. Chwyciłem swoje dwie walizki i pociągnąłem je za sobą, wychodząc z pokoju. Skierowałem się w stronę windy, jednak zatrzymałem się na chwilę przy salonie, zlustrowałem go ostatni raz wzrokiem przypominając sobie te wszystkie rzeczy które tu robiłem z przyjaciółmi.
To było naprawdę chujowe uczucie wyprowadzać się do mężczyzny którego się w ogóle nie zna.

Nagle usłyszałem dźwięk oznajmiający, że ktoś jedzie na górę windą. Patrzyłem uważnie na drzwi które po chwili się rozchyliły. Moim oczom ukazał się wysoki zielonooki brunet z burzą loków na głowie. Uśmiechnął się do mnie ciepło kiedy wchodził do eleganckiego penthouse'a. Odwzajemniłem uśmiech i puściłem rączki od walizek.
-Wybierasz się gdzieś beze mnie? - zapytał, podchodząc coraz bliżej
Ujął moją twarz w obie dłonie po czym złożył na moich ustach czuły pocałunek

-Louis? - w moich uszach rozbrzmiał głos przyjaciela
Liam?
-Louis, obudź się - otworzyłem szybko oczy podciągając się na siedzeniu
-Co jest? - zapytałem, pocierając oczy
Chłopak kiwnął głową w kierunku głośników i spojrzał na mnie zadowolony
-Proszę zapiąć pasy, za chwilę wylądujemy w Acapulco - oznajmiła stewardessa

_______

Dzisiaj trochę dłuższy rozdział. Tak jak już kiedyś pisałam, będą one różnych długości. Pewnie się już domyśliliście że wyjazd i pocałunek śniły się Louis'owi. Podoba mi się w miarę ten rozdział chociaż smutno mi było pisząc pov Harry'ego :c
Zachęcam do komentowania :)




12 kwi 2014

rozdział 10

LOUIS'S POV

Okoliczności ponownie zaprowadziły mnie prosto przed biurko Grace
-Grace, proszę - nalegałem
-Nie, nie mogę
-Bardzo proszę? - zrobiłem błagalną minę a kobieta uformowała swoje czerwone usta w dzióbek po czym cmoknęła a następnie podniosła dłoń i pomachała pożegnalnie w moją stronę. Wciągnąłem głośno powietrze przez we frustracji
-Potrzebuję jej. Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziałem zrezygnowany
Naprawdę potrzebowałem tej przepustki
-Jak bardzo? - Grace podniosła pytająco lewą brew
-Bardzo. To sprawa życia i śmierci
Chyba trochę przesadziłem
Grace wypuściła głośno powietrze z ust, stukając przy tym idealnie wypielęgnowanymi paznokciami o powierzchnię swojego biurka
-Louis wiesz że nie mogę od tak wypisywać przepustek. W dniach od poniedziałku do piątku po południu nie możecie opuszczać terenu szkoły, nie ja ustaliłam zasady, ja mam ich pilnować. Zresztą nawet nie wiem po co Ci ta przepustka.
-Muszę się spotkać z Harrym - powiedziałem cicho, bojąc się sam przed sobą to przyznać.
Ale musiałem wiedzieć czy z nim wszystko w porządku. Miałem to tak po prostu zignorować wiedząc jak wygląda sytuacja?
Grace nie odpowiadała rozmyślając pewnie nad tym czy powinna mi wypisać tą cholerną przepustkę.
-Jak mi jej nie podpiszesz to ucieknę a to chyba gorsze, prawda? - zmrużyłem oczy. Postanowiłem przetestować inną taktykę. Nie miałem zamiaru uciekać, wpakowałbym się przez to w niezłe gówno.
Kobieta popatrzyła na mnie zszokowana, to musiało zadziałać.
-Dobrze, wypiszę Ci ją - Grace przewróciła teatralnie oczami a na moje usta wkradł się wielki uśmiech.
-Dziękuję! - krzyknąłem zwycięsko czując ulgę, że wreszcie się zgodziła.
Grace westchnęła cicho, otwierając szufladę znajdującą się po jej lewej stronie i wyciągnęła z niej jedną kartkę służącą do wypełnienia a późniejszego pokazania ochroniarzom, jeśli chciało się opuścić Riverdale w dni szkolne.

Około dwie minuty później kartka znajdowała się w mojej ręce a ja dumnie szedłem w kierunku drzwi wyjściowych. Po pokazaniu jej jednemu z ochroniarzy i opuszczeniu braw Riverdale, zwinąłem ją niedbale i wsunąłem do przedniej kieszeni swoich spodni zaś z tylnej wyjąłem inną kartkę. Widniał na niej adres domu Harry'ego który dostałem od Zayna, naszczęście ze zyskaniem tej informacji nie miałem większego problemu, przyjaciel bez zbędnych pytań podał mi adres.
Złapałem jedną z taksówek a kierowcy podałem kartkę. Dojazd na miejsce zajął jakieś dziesięć minut ale czas ciągnął mi się niemiłosiernie. Kiedy w końcu znalazłem się na miejscu szybko zapłaciłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi taksówki, która po chwili odjechała. Spojrzałem w stronę domu i aż rozchyliłem usta ze zdziwienia, to była raczej willa a nie dom. Był naprawdę piękny, wszystko było idealnie wykończone i naprawdę urządzone z dużym wyczuciem stylu. Mój wzrok powędrował na domofon znajdujący się przy bramie a następnie na drzwi które nie znajdowały się w dużej odległości od bramy.
Chyba dość się już napatrzyłem, czas przejść do konkretów.
Podszedłem do domofonu i odetchnąłem świeżym powietrzem a następnie nacisnąłem guzik. Serce zaczęło mi mocniej bić, nawet nie wiedziałem co powiedzieć, nie myślałem wcześniej nad tym a ostatnią okazję na jakiekolwiek rozmyślanie przerwał mi głos dobiegający z urządzenia
-Tak? - ciepły kobiecy głos rozbrzmiał w moich uszach
-Czy..Harry.. - zapytałem a następnie z plaskiem moja dłoń wylądowała na czole. Idiota. -jest w domu? - dokończyłem szybko zdanie po czym odchrząknąłem
-Harry? Tak. Kto pyta?
-Jestem kolegą Harry'ego - chyba -Mógłby do mnie wyjść?
Przez dłuższą chwilę nie było słychać nic oprócz ciszy.
Jezu kobieto, po prostu idź i przekaz mu że tu stoję i na niego czekam.
-Harry nie może wyjść. - wymamrotała pod nosem
Co? Jak to nie może?
-Ale dlaczego? Może mu pani przekazać że o niego pytałem? - zapytałem szybko z nadzieją w głosie
Wyczułem jak kobieta się waha.
Dlaczego ona się kurwa waha?! Co tam się dzieje i dlaczego Harry nie może wyjść?!
Gdyby nie ta brama już dawno stałbym pod drzwiami nalegając na wpuszczenie mnie do środka ale nie chciałem z siebie robić jakiegoś głupka wspinając się po niej więc postanowiłem jednak zostać tam gdzie jestem.
-Przykro mi, nie mogę udzielać żadnych informacji. Zobaczę co da się zrobić
-Dobrze, dziękuję - powiedziałem zrezygnowany.
Przyjechałem tu z zamiarem porozmawiania z wysokim zielonookim brunetem, twarzą w twarz a nie z jakąś kobietą i to jeszcze przez domofon. Gdybym wiedział to nawet bym się tu nie fatygował tylko liczył dalej na to że Harry w końcu odbierze telefon.



HARRY'S POV

-Długo zamierzasz mnie tu jeszcze trzymać? - zapytałem przewracając w dłoniach jabłko. Siedziałem właśnie przy tak zwanym rodzinnym śniadaniu. Mama jeszcze nie zeszła więc skorzystałem z okazji zadając pytanie które od samego wejścia do jadalni chodziło mi po głowie.
Ojciec podniósł na mnie wzrok z nad swojego laptopa. Czy on nawet przy śniadaniu musi pracować? Nie to żebym chciał z nim rozmawiać.
-Nie trzymam Cię, nie jesteś do niczego przywiązany czy coś - gestykulował dłońmi po to by parę sekund później wrócić nimi na klawiaturę
Serio? A czuję jakbym był przywiązany. To dziwne uczucie czuć się więźniem we własnym domu.
-Przecież nie mogę nigdzie wyjść! To tak jakbym był przywiązany! - wrzasnąłem prawdopodobnie na całą jadalnię, wyrzucając przy tym dłonie w powietrze.
-Zniż ton - powiedział kompletnie niewzruszony, nie odrywając przy tym nawet na moment wzroku od ekranu laptopa.
Opadłem na krześle zrezygnowany i odrzuciłem głowę do tyłu
-To niesprawiedliwe - zaznaczyłem najciszej jak tylko umiałem. Nagle podskoczyłem, początkowo z nie wiadomego powodu. Zerknąłem na ojca i jak zgaduję trzask wywołała zamykana klapa od laptopa, ponieważ teraz była ona zamknięta.
-Mam Ci przypomnieć? Chcesz to przerabiać z powrotem od początku? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej po czym oparł się wygodnie na krześle, ciągle na mnie patrząc swoim popisowym karcącym wzrokiem
Kto wie o czym teraz myślał.
Pokręciłem przecząco głową, zauważyłem że rysy jego twarzy złagodniały. W pomieszczeniu zapanowała cisza ale nie trwała ona długo
-Będę miał dużo zaległości - stwierdziłem oczywiste.
Nie bardzo obchodziły mnie te całe zaległości, po prostu oszaleję jeśli spędzę kolejny dzień w zamknięciu do tego bez telefonu i z brakiem jakiejkolwiek komunikacji ze światem zewnętrznym.
-Zaległościami się nie martw - sięgnął po jednego z rogali leżących przed nim na stole, bacznie obserwowałem każdy jego ruch.
Och tak, tatuś rządziciel o wszystkim pomyślał.
Westchnąłem spuszczając ponownie wzrok.
No to jak ja kurwa mam go przekonać żeby pozwolił mi wrócić do szkoły?!
-Potraktuj to jako przerwę od szkoły. Masz czas na przemyślenie wszystkiego
-O czym mam myśleć? - zapytałem szorstko
-Na przykład o tym co Ci zakazałem a co zrobiłeś - syknął w odpowiedzi
No tak. Czyli wracamy do punktu wyjścia. Jak znowu ma zamiar mówić o tym że byłem w klubie z Louisem to niech się lepiej zapcha tym rogalem i już nie odzywa. Ten człowiek ma serio coś nie tak z głową, najpierw nasyła na mnie swoich ludzi aby mnie śledzili a następnie zamyka mnie we własnym domu bez możliwości kontaktu z kimkolwiek. To raczej napewno nie jest normalne. Swoją drogą ciekawi mnie czy Louisa w ogóle przejęło moje nagłe zniknięcie, bo przecież nie było mnie już w Riverdale od dwóch tygodni więc nie było możliwości żeby nie zauważył.
Nieświadomie uśmiechnąłem się na myśl o niebieskookim szatynie, jednak uśmiech z mojej twarzy zniknął kiedy zauważyłem jak ojciec mi się przygląda zaciekawiony.
Nie dość, że psychiczny to jeszcze prześladowca.
Nasze indywidualne przemyślenia przerwała mama wchodząca do jadalni. Skierowała się w moją stronę i złożyła delikatnego całusa na moim policzku, uśmiechnąłem się na ten niespodziewany gest Mama usiadła obok ojca i spojrzała najpierw na niego a następnie na mnie
-O czym rozmawialiście?
O tym że twój mąż i ojciec twojego jedynego syna jest stuknięty ale mam dobrą wiadomość, to się da leczyć. Chociaż jeśli miałbym się dłużej nad tym zastanawiać to nie sądzę żeby w jego przypadku dało się coś jeszcze zrobić.
-Nic specjalnego - odpowiedział ojciec i uśmiechnął się kiedy mama na niego spojrzała, po chwili przeniósł wzrok na mnie a ja powtórzyłem gest, cały czas wpatrując się w niego tak sam jak on we mnie.
Mama zmarszczyła brwi ale postanowiła nie drążyć tematu, sięgając po dzban ze świeżo zaparzoną kawą.
Chyba jeszcze jakiś czas tu zostanę.



LOUIS'S POV

Minęły już dwa tygodnie.
Dwa pieprzone tygodnie odkąd Harry w niewyjaśniony dotąd sposób zniknął z Riverdale. Jak już zdążyłem zauważyć gronu pedagogicznemu zakazano udzielać jakichkolwiek informacji na ten temat. Rodrigo Styles o wszystko zadbał. Pojebany psychol. Tak, to chyba dobre określenie.
Miałem nadzieję że z Harrym wszystko w porządku, zastanawiało mnie jedynie dlaczego zabrał go ze szkoły i to tak nagle. Tak w ogóle można robić? Nie chciałem za bardzo mieszać się w problemy rodziny Harry'ego, jeśli tak to można nazwać. Zastanawiało mnie tylko co mogłem jeszcze zrobić aby czegokolwiek się dowiedzieć. Od nauczycieli nic nie wyciągnę, do Harry'ego mnie nie wpuszczą a on sam nie odbiera telefonu, nawet nie wiem ile jeszcze zamierza go tam trzymać.
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi, jak się okazało po chwili była to Grace. Weszła pewnym krokiem do klasy i swój wzrok skierowała na naszego wychowawcę, Martina Harrisa
-Przepraszam panie Harris, mogłabym na chwilę prosić jednego ucznia? - zapytała cicho
Martin uśmiechnął się ciepło, po czym gestem dłoni udzielił jej pozwolenia. Grace odwróciła się w naszą stronę i zeskanowała wszystkie twarze wzrokiem, zatrzymała się przy mnie.
-Louis, chodź - kiwnęła głową w kierunku drzwi
Zmarszczyłem czoło ale szybko podniosłem się z miejsca i ruszyłem za Grace zamykając za sobą drzwi od klasy.
-Twoja mama jest w poczekalni, idź do niej a potem wracaj szybko na lekcje - odparła a ja przytaknąłem słabo i wymamrotałem coś w stylu "okej". Odwróciłem się na pięcie a swoje kroki skierowałem w stronę poczekalni. Pierwszy raz ktoś tam na mnie czekał, mama raczej przychodziła do pokoju ale z uwagi na to że trwały lekcje została pokierowana do poczekalni. Właściwie to co było tak ważnego, że nie mogło poczekać?
Dotarłem w końcu do miejsca w którym przebywała moja mama, lubiłem je. Było tu przytulnie, dwie jasne skórzane kanapy, po środku mały stolik do tego znajdowała się w zaciszu szkoły. Było to miejsce spotkań rodziców z uczniami.
Mama na mój widok podniosła się z kanapy i delikatnie pocałowała mnie w policzek
-Cześć skarbie
-Hej  - powiedziałem w międzyczasie wycierając jej szminkę ze swojego policzka. Strasznie tego nie lubiłem.
Zająłem miejsce obok mamy, siadając wygodnie
-Mam Ci coś ważnego do powiedzenia - zaczęła niepewnie -Adwokaci Twojego ojca dzwonili do mnie - przygryzła delikatnie swoją dolną wargę obserwując moją reakcję.
-Mhm, czego chcieli? - pewnie znowu chciał postraszyć mamę że odbierze jej prawa rodzicielskie jak to miał w zwyczaju.
-Chce się z Tobą widzieć - westchnęła cicho
wow, takich specjalnych próśb od niego nie było odkąd nagle zdecydował że przepisze mnie do szkoły z internatem
-Okej, dam mu 10 minut i niech spada - wywróciłem oczami
-Nie Louis.. - mama zaczęła ale po chwili urwała zdanie spuszczając wzrok na swoje idealnie wypielęgnowane paznokcie.
Zmarszczyłem brwi przyglądając jej się uważnie.
-On chce Cię zabrać.. do Kanady - podniosła na mnie swój przepełniony smutkiem wzrok

_______

Długo męczyłam się z napisaniem pierwszego pov Louisa, dalej mnie nie zadowala ale nie chcę już niczego zmieniać. Dziękuję wszystkim którzy poświęcili te kilka minut na odpowiedzenia na pytania pod poprzednim rozdziałem. Te odpowiedzi w sporym stopniu nakreślają mi to jak rozumiecie to opowiadanie. Teraz już rozumiem że nie lubicie ojca Harry'ego, też nie trawię kolesia XD

1. Harry'ego oprócz "aresztu" spotka dodatkowa kara?
2. Ojciec Louisa rzeczywiście zabierze go do Kanady?


ilysm x

6 kwi 2014

rozdział 9

uwaga od autora: Pochylona czcionka oznacza przeszłość


-Nawet o tym nie myśl - wycedził przez zaciśnięte zęby, celując we mnie wskazującym palcem w geście ostrzegawczym 
-Nie możesz mi zabronić! - wrzasnąłem już wystarczająco wkurzony 
Moje słowa spotkały się ze śmiechem na co zmarszczyłem brwi 
-Oczywiście że mogę Harry - pokręcił niedowierzająco głową wpatrując się we mnie rozbawiony -mogę również sprawić że nigdy więcej jej nie zobaczysz - wycedził każde słowo bardzo wolno.
Spuściłem głowę a do moich oczu zaczęły napływać łzy, zamrugałem kilkakrotnie aby je odgonić. Nie mogłem się przecież kurwa rozpłakać.
-Dlaczego to robisz? - podniosłem wzrok nagle chcąc poznać odpowiedz. Czekałem kilka chwil aż ojciec mi jej udzieli. 
-Ponieważ mogę - odparł -jeśli Cię kocha to nie masz się o co martwić bo wróci.
Oczywiście że mnie kocha. Prawda?
Czy jeśli by mnie kochała odeszłaby? 
Zaczynałem w to powoli wątpić. Ale była moją matką, zawsze stawała po mojej stronie, zawsze mnie broniła. Jednak teraz znalazła sobie kogoś i po prostu odeszła. Bez słowa. Dobrze wiedziała że ojciec nie pozwoli mi się z nią skontaktować a jednak to zrobiła. Obiecała że mnie nie zostawi.
Obiecała też że wróci i zamierzam się tego trzymać.



HARRY'S POV

-Nie zostawię Cię, rozumiesz?
Zwykle uznałbym to za zwykłe nieznaczące słowa ale nie jeśli opuściły jego usta. W Louisie było coś co nie pozwalało mi na nieuwierzenie jego słowom.
Nie byłem w stanie odpowiedzieć więc jedynie pokiwałem głową.
-Co się stało? - Louis odsunął gdzieś na bok butelkę leżącą obok mnie i usiadł wygodnie. Bacznie obserwowałem każdy jego ruch. Chyba nie sądził że to wszystko wypiłem..
Pokręciłem przecząco głową, nie chciałem rozmawiać, wolałbym posiedzieć w ciszy ale znając Louisa to się nie uda. Chłopak westchnął.
-Słuchaj Harry - zaczął ostrożnie -To że tutaj jesteś i to w takim stanie nie jest jak podpowiada mi intuicja dlatego że nie miałeś nic innego do ro..
-To on - przerwałem mu zanim zdążył dokończyć zdanie. Louis spojrzał na mnie zaciekawiony -To przez niego, przez ojca - odpowiedziałem na jego niezadane pytanie
-Przez ojca? - zapytał -Dlaczego? Co on Ci zrobił?
-On po prostu jest, tyle wystarczy. - zerknąłem na mojego rozmówcę -Nigdy się od niego nie uwolnię, rozumiesz? - prychnąłem i wlepiłem wzrok w zimną posadzkę
-O czym Ty mówisz? -Louis zmarszczył brwi i położył dłoń na moim ramieniu w celu dodania otuchy. Zaskoczył mnie ten niespodziewany gest ale nie miałem nic przeciwko. Poczułem potrzebę opowiedzenia komuś o wszystkim, cieszyłem się że tym kimś miał być właśnie Louis.
Tak więc zrobiłem, opowiedziałem mu o wszystkim, pomijając oczywiście małe nieistotne szczegóły. Powiedziałem o całej nienawiści i strachu do ojca, o tym że pan Styles jest idealnym przykładem ojca i męża tylko w gazetach.O tym że zamknął mnie w tej szkole po to aby mieć na mnie oko, żeby móc mnie kontrolować, sprawdzać każdy mój ruch. O tym że sam zdradza mamę na prawo i lewo a kiedy ona to zrobiła wpadł w szał dlatego uciekła. O tym jak długo nie miałem z nią kontaktu, jak bardzo za nią tęskniłem, ile razy płakałem po nocach mając świadomość że jestem z tym sam. Sam z nim. Jak traciłem nadzieję na to że mama wróci, myślałam że zostawiła nas na zawsze, ale ona wróciła. Wróciła dla mnie bo wiedziała że jeśli odejdzie nigdy więcej nie będę mógł nawet z nią porozmawiać. I teraz musi wszystko znosić od nowa tylko po to aby zatrzymać mnie przy sobie, żeby mnie nie stracić. Ale historia lubi się powtarzać i teraz miałem stracić ją drugi raz. Znowu miałem zostać z tym sam.
Louis cały czas słuchał mnie bardzo uważnie, w końcu czułem że ktoś naprawdę mnie słucha, że kogoś naprawdę to obchodzi
Kiedy skończyliśmy naszą rozmowę chłopak podniósł się siadając z podwiniętymi nogami. Obserwowałem cały czas co robi, ponieważ robił to bardzo wolno, na początku przemknęła przez moją głowę myśl że chce wyjść ale szybko odeszła kiedy zauważyłem że Louis jedynie zmienił swoją pozycję. Chyba jestem przewrażliwiony.

-Chcę Cię o coś zapytać - zaczął powoli Louis, spojrzałem na niego przestraszonym wzrokiem. Bałem się że będzie chciał zapytać o szczegóły całej naszej rozmowy w które nie chcę wchodzić. Chłopak popatrzył na mnie po czym wybuchnął śmiechem
-Z czego się śmiejesz? - zapytałem marszcząc czoło
-Z tego jak przed chwilą wyglądałeś. Przecież nie chcę Cię zapytać czy zostaniesz moim chłopakiem - zerknąłem na chłopaka lekko rozbawiony tym co właśnie powiedział. Kiedy to zauważył lekko się zarumienił a po chwili odwrócił zakłopotany wzrok jak by karcił się w myślach za słowa które opuściły jego usta, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło ale szybko to ukryłem.
-Więc?
-Hm? - zapytał a ja wywróciłem oczami
-Chciałeś o coś zapytać - uniosłem brwi przyglądając się szatynowi
-Masz um.. coś zaplanowane na piątek?
Wlepiłem wzrok w sufit udając że myślę nad tym czy ten termin mi odpowiada na co Louis trącił mnie lekko ręką w ramię. Zachwiałem się ale po chwili wróciłem do pierwotnej pozycji.
Zaraz.
Czy Louis Tomlinson właśnie chcę mi zaproponować wspólne spędzenie piątkowego wieczoru?
-Nie Louis, nie mam żadnych planów - uśmiechnąłem się ciepło a on powtórzył czynność.
Wiedziałem że chce zapytać ale postanowiłem mu tego nie ułatwiać, wyglądał uroczo kiedy był taki zagubiony i zakłopotany nie wiedząc jak poprawnie skleić zdanie.
-Może miałbyś ochotę gdzieś wyjść? Czy coś - odezwał się w końcu.
A jednak.
-Miałbym - odpowiedziałem
-Naprawdę? Bo jeś..
-Tak - przerwałem mu zdając sobie sprawę z tego że mogłem nie wyrazić się dosyć jasno -Co proponujesz? - podniosłem się i wyciągnąłem rękę w stronę chłopaka. Spojrzał na nią i zerknął szybko na moją twarz jak gdyby się wahał ale w końcu ją chwycił i pomogłem mu wstać.
-Nie wiem może.. To znaczy myślałem nad jakimś klubem co? - zapytał lekko przygryzając dolną wargę, zerknąłem na jego usta ale szybko wróciłem wzrokiem na oczy.
-Mnie pasuje
-Okej
-Okej
Louis się roześmiał i poczochrał moje włosy na co lekko strąciłem jego dłoń starając się z powrotem ułożyć moje loki do odpowiedniego stanu
-Ej! - wycelowałem wskazujący palec w kierunku chłopaka. Louis nadal rozbawiony uniósł ręce w geście obronnym. Po chwili jego mina zrzedła w efekcie czego ja również zmarkotniałem. Wyglądał jakby nad czymś myślał ale nie zajęło mu to zbyt długo, podszedł do mnie i przytulił mnie lekko, chwilę zajęło mi zanim dotarło to do mnie. Nie czekając długo odwzajemniłem uścisk. Trwaliśmy tak kilka chwil, zamknąłem oczy napajając się jego zapachem, pachniał jakimiś drogi perfumami. Chłopak po chwili znów poczochrał moje loki i zaśmiał się tuż obok mojego ucha,  tym razem to zignorowałem i również się roześmiałem.


*dzień później*

W klubie było tłoczno, zresztą jak zawsze. Louis wziął ze sobą także Nialla i Liama, liczyłem na to że raczej będziemy sami. Myśląc sami mam na myśli że nie będzie z nami nikogo z Riverdale. Ale jak o tym dłużej pomyślałem to doszedłem do wniosku że chłopaki nie przepuścili takiej okazji, więc nie było mowy o tym że mogłoby ich tu zabraknąć.
Sięgnąłem po drinka, stojącego na naszym stoliku kiedy przy moim boku wyrósł jak z pod ziemi Louis. Podskoczyłem lekko. Chłopak chwycił nadgarstek ręki w której trzymałem szklankę a następnie dłoń i zaczął powoli rozprostowywać moje place ściskające szklane naczynie. Louis w końcu odebrał ode mnie szklankę a ja zerknąłem na niego zaskoczony
-Co Ty wyprawiasz?
-Nie będziesz pił - uśmiechnął się uroczo, dając mi do zrozumienia że mówi poważnie. Roześmiałem i wyciągnąłem dłoń w stronę szatyna.
-Harry mówię poważnie - skarcił mnie wzrokiem
-Jak chcesz - wywróciłem teatralnie oczami i usiadłem na kanapie za mną. Louis uniósł lekko kącik ust dumny z tego że mu się udało, po czym usiadł na wolnym miejscu obok mnie.
-Chyba dasz radę wytrzymać jeden wieczór zresztą to co wczoraj wypiłeś powinno Ci wystarczyć na następny miesiąc - powiedział prosto do mojego ucha. Nie odpowiedziałem nic bo nawet nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć. Chłopak widząc to szturchnął mnie lekko łokciem w bok.
Reszta wieczoru przebiegła dość spokojnie, Niall i Liam oczywiście nie odmówili sobie alkoholu ale Louis tak samo jak ja nic nie wypił, podejrzewam że chciał mi dotrzymać towarzystwa.
Louis pokazał mi coś czego wcześniej nie doświadczyłem, można się dobrze bawić nie pijąc. Zwykle za każdym razem kiedy szliśmy na imprezę wypijałem najwięcej ze wszystkich po to aby chociaż tego wieczoru zapomnieć o wszystkim. Był to w pewnym sensie sposób w jaki odreagowywałem wszystkie problemy.
Naprawdę dobrze się bawiliśmy, chłopak nie odstępował mnie na krok jak gdyby bał się, że kiedy mnie zostawi zniknę a on nigdy więcej mnie nie zobaczy.
Kilkakrotnie nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie, dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów ale żaden z nas nie odważył się zamknąć całkowicie dystans. Po kilku chwilach wszystko wracało do normy.

Mimo że najlepiej jak tylko mogłem, starałem się dobrze bawić coś mnie niepokoiło. Czułem się tu nieswojo, czułem się obserwowany, jakby każdy mój ruch był obserwowany. Chwilami popadałem w jakąś dziwną paranoję, byłem pewien że coś jest nie tak ale nie chciałem o niczym mówić Louisowi. Po pierwsze uspokajał mnie widok jego śmiejącego się, postanowiłem nie psuć mu zabawy. Po drugie napewno by mi nie uwierzył, bo co niby miałem mu powiedzieć? "Ej Louis chyba ktoś mnie obserwuje", to brzmi niedorzecznie i śmiesznie, sam bym sobie nie uwierzył, poklepał po ramieniu i wybuchnął śmiechem
Moje podejrzenia co jakiś czas znikały kiedy jak mi się wydawało wszystko było w porządku a ja tylko wyolbrzymiałem całą sytuację, jednak wracały kiedy napotykałem któryś raz z rzędu obserwującego mnie mężczyznę, jedni odwracali wzrok a drudzy dalej na mnie patrzyli. Trochę zaczęło mnie to niepokoić. Dlaczego oni kurwa na mnie patrzą?!

*następnego ranka*


LOUIS'S POV

Znowu kurwa to samo.
Znowu nigdzie nie mogłem znaleźć Harry'ego.
Sprawdziłem każdy zakątek szkoły, nie pomijając oczywiście pralni którą ostatnim razem przeoczyłem. Albo Harry był cholernie dobry w ukrywaniu się albo tym razem naprawdę gdzieś zniknął. Wczoraj wieczorem przed tym zanim udaliśmy się do swoich pokoi zapewnił mnie że jutro się zobaczymy.
Czy ja mam mu wszczepić jebany czip?!

Siedziałem w klasie kompletnie nie zainteresowany lekcją, moją całą uwagę pochłonęły drzwi i nadzieja że Harry już za chwilę nimi wejdzie przepraszając za spóźnienie i tłumacząc się nauczycielowi dlaczego dopiero teraz dotarł na lekcję. Mijała minuta za minutą a ja zaczynałem tracić nadzieję że tak się stanie.
Kiedy zadzwonił dzwonek szybko udałem się do szafki, wrzuciłem książki zatrzaskując drzwiczki i poszedłem do kogoś kto chyba był moją ostatnią nadzieją na dowiedzenie się tego gdzie znajduje się Harry.
-Witaj Grace - wymamrotałem cicho
Kobieta podniosła wzrok z nad papierów i uśmiechnęła się ciepło.
-Cześć Louis. Mogę Ci jakoś pomóc?
-Um.. - zawahałem się przez chwilę -Tak. Właściwie to tak. - Grace podniosła brwi dając mi do zrozumienia abym kontynuował.
-Może to głupie ale widzisz.. - urwałem na chwilę, rozmyślając nad tym jak poprawnie zlepić to zdanie -Szukałem wszędzie Harry'ego, ale nigdzie go nie ma. Sprawdziłem w całej szkole i wydaje mi się że jego tu nawet nie ma. Widzisz inaczej nie przychodziłbym tu ale chyba jesteś jedyną osobą od której mogę się czegoś dowiedzieć.
Grace była osobą która chyba wiedziała o wszystkich i o wszystkim co dzieje się w szkole, taka między innymi była jej praca.
Przygryzłem nerwowo dolną wargę oczekując na odpowiedz. Kobieta zdjęła swoje okulary, złożyła je i położyła przed sobą na biurku po czym podniosła na mnie wzrok. Spojrzała na mnie współczująco swoimi ciemnymi oczami
-Masz rację, Harry'ego nie ma na terenie szkoły
Wiedziałem. Tym razem miałem rację, jego wcale nie ma w szkole. Ale jeśli nie ma go tu to.. to gdzie jest?
-W takim razie gdzie jest? - zapytałem cicho jakby to pytanie było przeznaczone wyłącznie dla moich uszu ale naszczęście Grace usłyszała.
Kobieta zawahała się przez chwilę ale w końcu postanowiła udzielić mi oczekiwanej odpowiedzi.
-Pan Styles był dzisiaj rano w szkole i zabrał Harry'ego ze sobą.
-Co? Ale po co go zabrał?! - zapytałem chyba trochę za głośno niż powinienem ale ona o niczym nie wiedziała a ja tak. Po co miałby zabierać Harry'ego?
-Nie wiem Louis, naprawdę nie wiem - kobieta złożyła ręce -Powiedziałam Ci to co wiem, o szczegółach mi nic nie wiadomo, przykro mi - Grace uśmiechnęła się słabo a po chwili znów włożyła swoje okulary i wróciła do papierów.
Stałem oszołomiony i patrzyłem pusto w przestrzeń. Jeżeli ojciec zabrał Harry'ego ze szkoły i to tak naglę to musiał mieć jakiś ważny powód. A z tego napewno nie wyniknie nic dobrego.


__________________

Jakieś pytania odnośnie treści lub do mnie? klik
Zachęcam do komentowania bo to mnie naprawdę motywuje :c


1. Lubicie Louisa troszczącego się o Harry'ego?
2. Po wspólnym wyjściu relacje chłopaków pogorszą się czy polepszą?
3. Jak myślicie, dlaczego ojciec zabrał Harry'ego?

much love x
Loyout by Selly