28 lut 2014

rozdział 3

HARRY'S POV

Nad basenem było rzeczywiście dużo ludzi. Jeszcze dobrze nie zdążyłem się rozejrzeć a Nathana już nie było obok mnie. Postanowiłem więc poszukać Zayna, Liama, Niall? Kogokolwiek?
Poszedłem wzdłuż muru, było tu pusto, wszyscy byli w wodzie albo na leżakach. Zauważyłem jednak chłopaka idącego z naprzeciwko.
To był Louis.
Chyba mnie nie zauważył, był bez koszulki. Nie powiem, był bardzo dobrze zbudowany, włosy miał w nieładzie ale dobrze tak wyglądał, naprawdę dobrze. Chłopak mnie minął, nie zwrócił na mnie większej uwagi. Na moje usta wkradł się złowieszczy uśmiech. Potrzebowałem coś zrobić, coś zmienić. Rozładować to wszystko co kumulowało się we mnie od jakiegoś czasu. Czasem miałem takie dni kiedy nie obchodziło mnie nic i nikt, to był właśnie taki dzień.
Odwróciłem się w jego stronę.
-Hej! Louis! - krzyknąłem w kierunku chłopaka. Natychmiast odwrócił się w poszukiwaniu osoby która go woła, byliśmy tutaj tylko my więc nie musiał się długo zastanawiać. Jego zdziwiony wzrok spoczął na mnie.
-Tak? - zaczął powoli zbliżać się do mnie.
-Czy Twoja mama to nie Cordelia Blake? - spytałem z uśmiechem unosząc lewą brew. Chłopak spojrzał na mnie nie za bardzo wiedząc o co mi chodzi.
-Tak. Czemu pytasz?
-Jak to jest mieć tak seksowną mamę? - uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Nie interesowałem się dziewczynami ale musiałbym być ślepy żeby tego nie zauważyć. Wszyscy w szkole doskonale wiedzieliśmy kim jest Cordelia Blake, była znana w Nowym Jorku. Tutaj na Manhattanie chyba nie było osoby która by nie wiedziała o kogo chodzi. Krążyło wiele plotek na jej temat...
-Nie.. Harry.. - mówiąc to zaśmiał się krótko machając w lewo i prawo głową. Chciał pewnie skończyć ale mu przerwałem.
-No bo wiesz, tak się tylko zastanawiam.. pewnie dość często sprowadzała sobie kogoś do domu, prawda? - naprawdę dobrze się bawiłem. Chyba brakowało mi rozrywki, a Louis akurat był w pobliżu. To właściwie nie było plotką sam to wywnioskowałem, ale pewnie nie ja jeden.
-Moja mama nie jest dziwką! - syknął w odpowiedzi, tym razem wszelkie oznaki sztucznego rozbawienia zniknęły z jego twarzy.
-woah! Spokojnie! - uniosłem ręce w geście obronny. W przeciwieństwie do jego, mój uśmiech był coraz szerszy. -Wiele aktorek zaczyna od sex taśm. - zacząłem pocierać podbródek kciukiem i palcem wskazującym patrząc w dal, udawałem zamyślenie. Wtedy Louis nie wytrzymał, wymierzył cios prosto w moją szczękę. Poleciałem na mur, nogi się pode mną ugięły ale nie upadłem. Odzyskałem prostą postawę kiedy chłopak uderzył mnie tym razem w nos, jednak nie było to tak mocno jak się spodziewałem, otarłem dłonią krew która wypłynęła z niego, śmiejąc się przy tym. Czasem naprawdę nie wiem czemu zachowuję się jak skurwiel, ale taki po prostu byłem.Wiedziałem jaki Louis jest wybuchowy i cięty jeśli chodzi o matkę. Mimo że spodziewałem się tego że mnie uderzy, nie pozwolę siebie tak traktować.

Spojrzałem na chłopaka który był nieźle wkurwiony ale najwidoczniej zadowolony z tego co udało mu się zrobić. zamachnął się żeby złożyć kolejny cios ale zrobiłem unik. Ten należał do mnie. Z całej siły uderzyłem Louisa w brzuch, chłopak upadł na podłogę, zacząłem zadawać kolejne ciosy. Jednak po chwili role się zmieniły, teraz to ja byłem pod Louisem, nie zastanawiał się nad żadnym uderzeniem.

Przerwali nam Liam, Zayn i Nathan. Liam odciągnął mnie od Louisa, Zayn jego ode mnie a Nathan stał między nami i pilnował aby żaden, żadnego więcej nie uderzył. Cała trójka była w niezłym szoku, a my z Louisem nadal próbowaliśmy się wyrwać. Chwilę potem pojawił się dyrektor z dwójką szkolnych ochroniarzy, jeden chwycił mnie a drugi Louisa. Chłopaki stali tam i patrzyli na przebieg całej sytuacji. Dyrektor był wkurwiony.
-Do gabinetu - słowa zostały skierowane do ochroniarzy. Zaciągnęli nas do gabinetu Taylora i posadzili na wygodnych fotelach daleko od siebie. Obydwoje ciężko oddychaliśmy od walki którą jeszcze parę minut temu stoczyliśmy. Ochroniarze nie wyszli, stali pilnując żebyśmy znowu się na siebie nie rzucili. Słyszałem głos dyrektora dobiegający z korytarza
-Zadzwoń do pani Blake, niech tutaj natychmiast przyjedzie, powiedz że to bardzo ważne. Taki sam telefon wykonaj do pana Stylesa. Szybko!
-Oczywiście, proszę pana. - odpowiedziała Grace.
Mój ojciec tu przyjedzie. Przecież ten człowiek dostanie szału. Nie mogę tutaj zostać. Natychmiast zerwałem się z miejsca ale zostałem zatrzymany i popchnięty z powrotem na nie przez jednego z ochroniarzy, zacisnąłem mocno szczękę. Zejdź mi kurwa człowieku z drogi!
Spojrzałem na Louisa, był spokojny. A może tylko udawał? Przejechałem palcami po włosach w celu uspokojenia kiedy do gabinetu wszedł dyrektor, zamknął za sobą drzwi. Nie spojrzał na nas, podszedł od razu do swojego biurka. Zamknął oczy i odetchnął. Nie usiadł, jego palce były mocno przyciśnięte do płaskiego biurka.
-Tomlinson - otworzył oczy po wypowiedzeniu nazwiska i spojrzał na Louisa ja zrobiłem to samo. Louis dopiero wtedy podniósł głowę, jego szczęka nadal była mocno zaciśnięta -Dwa dni. - wypowiedział każde słowo bardzo po woli, starał się zachować spokój. -Jesteś tu dwa dni i co? Bójka? - chłopak opuścił głowę, pewnie chciał coś powiedzieć ale miał spuchniętą wargę i sprawiłoby mu to ból. Uśmiechnąłem się z jednej strony zadowolony z siebie a z drugiej dlatego że nic nie odpowiedział. Nie wydałem z siebie żadnego najmniejszego dźwięku ale wzrok Johna Taylora powędrował na mnie jak by wiedział że się uśmiecham. -A Ty Styles.. - pokręcił głową, jednocześnie ją spuszczając i przymykając oczy. Chciał kontynuować kiedy do gabinetu weszła Grace, zerknęła szybko na mnie i na Louisa a następnie na dyrektora.
-Pani Blake i pan Styles już tu są - poinformowała Taylora ściszonym głosem jak by bała się go podnieść. No to się kurwa zacznie.
-No to na co czekasz? Wpuść ich! - dyrektor powiedział a raczej krzyknął a wystraszona Grace spełniła jego rozkaz. Jezu stary, uspokój się. To nie Ty masz przejebane.
Po chwili do gabinetu weszła mama Louisa a zaraz po niej mój ojciec. Ona wyglądała na przestraszoną i zmartwioną zaś on zachowywał swoją kamienną twarz, żadnych emocji. Taylor wyprosił ochroniarzy, pewnie wiedział że przy rodzicach już się na siebie nie rzucimy.
Jedno krzesło stało obok mojego a drugie obok Louisa, wcześniej ich nie zauważyłem. Ojciec uścisnął rękę dyrektora, Cordelia powtórzyła czynność. Następnie zajęli miejsca obok nas. Nie spojrzałem na ojca. Wiedziałem że był wkurwiony. Taylor dopiero teraz postanowił usiąść. Przysunął swój fotel bliżej biurka. W pomieszczeniu panowała cisza, jak na razie.

-Pani Blake, panie Styles. - zwrócił się do naszych rodziców -Chyba nie muszę tłumaczyć co się stało, spojrzał na mojego ojca a następnie na Cordelię.
-Do rzeczy Taylor. - ojciec tracił cierpliwość. Nie dobrze. Nawet nie zauważyłem że palił cygaro. Nie mogę powiedzieć że robił to tylko wtedy kiedy był wkurwiony bo on właściwie się z nim nie rozstawał.
-Znaleźliśmy państwa synów bijących się, nie wiem kto wszczął tą bójkę i jaki był powód ale widzimy jak to się skończyło - miał na myśli obrażenia. Spojrzał krzywiąc się najpierw na mnie a potem na Louisa. John nie bądź cipa, nigdy się nie biłeś? -Jako dyrektor szkoły, proszę aby państwo zrobili porządek z synami. Pan Riverd nie byłby zadowolony, jestem pewien że kazałby wydalić chłopców. - Antonie Riverd to taki stary koleś, napewno ma na karku siedemdziesiątkę. to wnuk założyciela Riverdale County School. Raz w miesiącu przyjeżdza do szkoły żeby zobaczyć czy wszystko jest tak jak być powinno.
-Taylor, nie zapominaj że część udziałów szkoły należy do mnie. - na chwilę oderwał się od cygara i spojrzał surowo na dyrektora. Do ojca należało 40% udziałów szkoły, właściwie to nie wiem po co mu one były.
-Tak panie Styles. Pamiętam. - uśmiechnął się życzliwie do ojca. On się chyba go boi. W sumie to każdy się go boi.
-Panie Taylor, chciałabym z panem porozmawiać za chwilę na osobności. - Cordelia popatrzyła całkiem poważnie na dyrektora. Co ona chce mu powiedzieć?
-Oczywiście pani Blake - kiwnął szybko w stronę "pani Blake" -Z mojej strony to już wszystko.- ojciec wstał jako pierwszy, uścisnął szybko rękę Taylora i spojrzał na mnie. Nie musiał nic mówić. wiedziałem że mam kłopoty. Ruszył w stronę wyjścia a ja zaraz za nim, kiedy zamknąłem za sobą drzwi w końcu postanowił się odezwać, nie patrzył na mnie.
-Harry, do pokoju, teraz. - nie popatrzył na mnie, szedł jako pierwszy a ja zaraz za nim jak jakiś skazaniec.

CORDELIA'S POV

Poczekałam aż pan Styles z synem opuszczą pomieszczenie. Louis nie patrzył na mnie.
-Louis, poczekaj na mnie na korytarzu - wtedy po raz pierwszy mój syn zdecydował na mnie spojrzeń. Podniósł się z miejsca i opuścił gabinet.
-O czym chciała pani porozmawiać? - zapytał Taylor. Odetchnęłam głośno.
-Mam do pana prośbę - przełknęłam gulę która formowała się w moim gardle. Taylor patrzył na mnie czekając o co poproszę. - wiem że mój mąż, to znaczy były mąż, zapisując tu Louisa kazał się o wszystkim informować. - przerwałam na chwilę patrząc na niego, nie odpowiedział tylko przytaknął, czekając na kontynuację -Bardzo mi zależy na tym aby Christopher nie dowiedział się o dzisiejszym zajściu. Jestem pewna że jak o tym usłyszy będzie chciał zabrać do siebie Louisa a ja nie mogę mu na to pozwolić. Louis i jego dobro jest dla mnie najważniejsze, ja z nim porozmawiam, takie coś nie będzie miało więcej miejsca. - cały czas mówiłam nie dając dojść do słowa dyrektorowi -On zapisał Louisa do tej szkoły bo to była jedyna opcja, chciał żeby z nim zamieszkał w Kanadzie, nie zgodziłam się więc zażądał żeby Louis uczęszczał do Riverdale. To był jedyny sposób abym mogła go przy sobie zatrzymać.
-Pani Blake, nie bardzo rozumiem co ja.. -
-Chodzi tylko o to żeby Christopher nie dowiedział się o tej bójce - przerwałam mu natychmiast i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Odetchnął głośno.
-Nie wiem czy powinienem. - wahał się.
-Ma pan napewno żonę i dziecko prawda? - zapytałam szybko. Popatrzył na mnie zdziwiony ale po chwili udzielił odpowiedzi.
-mam czternastoletnią córkę.
-I jestem pewna że zrobiłby pan dla niej wszystko, wszystko aby była szczęśliwa. Tak właśnie chcę zrobić ja a niech pan mi uwierzy że Louis nie będzie szczęśliwy przy moim byłym mężu. - modliłam się żeby moje słowa do niego dotarły. Myślał chwilę na tym co powiedziałam aż w końcu się odezwał.
-No dobrze, ale..
-Tak bardzo panu dziękuję! - wstałam na równe nogi.
-Ale! - Taylor trzymał w górze palec wskazujący -To pierwszy i ostatni raz. Proszę zrobić z synem porządek pani Blake.
-Oczywiście panie Taylor - byłam taka szczęśliwa, Christopher się o tym nie dowie. Jednak teraz przede mną najtrudniejsze. Rozmowa z synem.
Dyrektor otworzył przede mną drzwi a gdy znalazłam się poza gabinetem zamknął je. Zobaczyłam Louisa siedzącego na kanapie, głowę miał nisko spuszczoną a łokcie oparte na kolanach. Kiedy usłyszał stukanie obcasów spojrzał na mnie spode łba nie zmieniając pozycji.
-Louis, chodźmy do Twojego pokoju. Musimy porozmawiać.

______

Wiem że akcja potoczyła się trochę szybko ale tak ma być :)

Bardzo wszystkim dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem.
One naprawdę bardzo motywują i między innymi dlatego ten rozdział jest dzisiaj x

Jeżeli chcecie być INFORMOWANI o kolejnych rozdziałach napiszcie w komentarzu swój user


23 lut 2014

rozdział 2

LOUIS'S POV

Moja klasa właściwie nie jest taka zła, przyjęli mnie dość ciepło. Prawie z każdym udało mi się zamienić chociaż kilka słów, oprócz tego chłopaka którego spotkałem przy szafkach. Harry. Wiem że ma na imię Harry, Niall mi o tym powiedział. Podobno jest synem właściciela jakiejś dużej korporacji. Ale nic więcej nie dowiedziałem się na jego temat, nie chciałem też wypytywać.

Po powrocie z lekcji pierwsze co zrobiłem było włączenie laptopa i uruchomienie skype'a aby zadzwonić do moich przyjaciół ze starej szkoły Thomasa i Lily. Nie miałem możliwości spotkania się z nimi, ponieważ uczniom nie wolno opuszczać szkoły od tak w dniach od poniedziałku do piątku. W sumie to nie zdziwiło mnie to. Czego można było się spodziewać po takiej szkole?
Uruchomiłem program i zadzwoniłem do Thomasa korzystając z tego że Liama i Nialla nie było w pokoju. Odebrała Lily, mogłem się domyślić że są teraz razem.
-Hej Lil! - powiedziałem kiedy tylko na ekranie pojawił się obraz przyjaciółki
-Cześć Lou. - odpowiedziała Lily  -Myślałam już ze o nas zapomniałeś. - skrzyżowała ręce na piersiach udając że jest na mnie obrażona. Cała Lily.
-Oczywiście że nie zapomniałem, zwariowałaś? - powiedziałem całkiem szczerze, na co Lily szeroko się uśmiechnęła. -Jesteś z Thomasem tak?
-Teoretycznie tak, ale praktycznie nie. Wyszedł do sklepu, ale niedługo powinien wrócić. Lepiej opowiadaj co u Ciebie, jak w nowej szkole? Jak ludzie? Są normalni czy raczej typowi bogacze? - dziewczyna poprawiła swoje miejsce siedzące i zasypała mnie pytaniami
-Nie wiem co mogę Ci opowiedzieć. Szkoła jak szkoła. To znaczy nie jest to normalna szkoła, musimy nosić mundurki, chociaż Tobie pewnie by się spodobały. Ludzie nie są tacy źli, poznałem kilka fajnych osób i nawet ktoś mi się spodobał. - próbowałem powstrzymać wielki uśmiech wkradający się na moją twarz, jednak na marne. Lily rozchyliła delikatnie usta. Pytania za 3... 2... 1...
-Jak to? Opowiedz mi o nim! - moja przyjaciółka pisnęła z podekscytowania
-Chodzi ze mną do klasy, ma na imię Nathan, jest przystojny ale wątpię żeby coś z tego wyszło - wzruszyłem ramionami. Moją uwagę przykuły otwierające się drzwi. Do pokoju weszli Niall oraz Liam. Cholera. Nie wiedziałem co mam zrobić, przecież właśnie byłem w trakcie rozmawiania z przyjaciółką o chłopaku który mi się podobał. Lily natomiast o niczym nie wiedziała i zaczęła kontynuować naszą rozmowę.
-Och Louis, dlaczego myślisz że nic z tego nie wyjdzie? W ogóle wie że jesteś gejem? - chłopaki zdążyli już wejść do pokoju i wszystko usłyszeć. O mój Boże. Co teraz? Będę musiał im powiedzieć. Właściwie to nie będę musiał bo już wiedzą. Nie chciałem żeby dowiedzieli się w taki sposób. To nie jest coś co chciałem koniecznie ukryć przed całą szkołą, ale chciałem sam im o tym powiedzieć.
Liam i Niall stali i wpatrywali się we mnie. Musiałem coś zrobić zanim Lily będzie próbowała dać mi jakieś rady odnośnie mojej sympatii
-Lily, wiesz muszę kończyć, odezwę się.
-Louis czy wszy.. - próbowała jeszcze coś powiedzieć ale nie zdążyła ponieważ szybko się rozłączyłem i z trzaskiem zamknąłem laptopa. Nie byłem zły na nią, byłem zły na siebie. Co ja sobie kurwa myślałem?! Mogłem założyć słuchawki, cokolwiek, albo rozmawiać na górze, wtedy nie usłyszeliby aż tyle a ja byłbym w stanie w porę zadziałać.

Siedziałem, nie wiedząc co mam powiedzieć. Dobra Louis, weź się w garść. Teraz już nie było odwrotu, nie mogłem uniknąć tej rozmowy.
-Um... chłopaki.. to nie.. - jąkałem się nie mogąc ułożyć poprawnie zdania. Nie sądziłem że już drugiego dnia szkoły powiem o tym komuś. Chciałem jakoś dokończyć to niepoprawne zdanie ale chłopaki wybuchnęli śmiechem. Podniosłem głowę żeby na nich spojrzeć. Świetnie kurwa. Jak ja miałem odebrać ten śmiech?
-Wiedziałem że tak zareagujecie - natychmiast umilkli, popatrzyli się na siebie i podeszli do mnie.
-Daj spokój Louis, nie śmiejemy się z tego że jesteś gejem - powiedział Niall. Popatrzyłem na nich zmieszany. -Śmiejemy się bo tak strasznie się denerwujesz, myślisz że co? Pobijemy Cię za to że jesteś homoseksualistą? - popatrzyli na mnie zdziwieni
-Nie przeszkadza wam to? - zmarszczyłem brwi nie będąc do końca pewny wypowiedzi Nialla
-A co niby miałoby nam przeszkadzać? - zapytał Liam. Najpierw się śmieją a teraz mówią że im to nie przeszkadza? Czuję się dziwnie.
-No nie wiem. To że wolę chłopaków a wy mieszkacie ze mną w jednym pokoju? Niektórym to sprawiłoby kłopot - popatrzyli na siebie jak by znowu mieli wybuchnąć śmiechem.
-Dopóki nie będziesz oczekiwał czegoś więcej to nie.
-woah! - podniosłem ręce w geście obronnym -spokojnie, nie jestem zainteresowany.
-Jest z nami coś nie tak? -tym razem to Niall zmarszczył brwi i wyglądało na to że mówił poważnie.
-Nie, ale.. Źle mnie zrozumieliście. Ja po prostu.. -znowu zacząłem się jąkać. A oni wybuchnęli śmiechem. Serio kurwa jestem aż tak zabawny?
-Wyluzuj Louis, żartujemy tylko - Liam poklepał mnie lekko dwa razy otwartą dłonią po policzku. Po chwili dołączyłem do nich i w całym pokoju słychać było tylko śmiech naszej trójki.
Cieszyłem się że przyjęli to tak a nie inaczej.


Kończyłem właśnie odrabiać pracę domową na historię kiedy przerwał mi Liam
-Louis, idziemy zagrać w bilard. Chodź z nami.
-Um.. dobra, idźcie za parę minut do was dołączę chcę to skończyć.
-W kafeterii, wiesz gdzie to jest? - zapytał Liam
-Tak, tak, wiem. Będę za dosłownie 10 minut. - chłopaki nie odpowiedzieli, po chwili zostałem tylko ja i zeszyty.

Ślęczałem jeszcze kilka minut nad zadaniem, nie chciało mi się nawet sprzątać tego bałaganu, od razu wstałem i ruszyłem w stronę drzwi. Zszedłem schodami w dół aż do wielkiego holu i wzdłuż korytarza prowadzącego do kafeterii i kilku innych nieznanych mi jak na razie miejsc. Szedłem spokojnie, myśląc nad tym co powiedziała mi dzisiaj Lily, kiedy zderzyłem się z chłopakiem.
-Przepraszam. Nie chciałem. - otrząsnąłem się natychmiast, podnosząc głowę żeby dowiedzieć się na kogo wpadłem. To był on. Ten sam chłopak którego wczoraj spotkałem przy szafkach.
-Spokojnie, nic się nie stało. - miał taki piękny głos, trochę zachrypnięty. Spojrzał na mnie, a kiedy to zrobił jego wyraz twarzy od razu się zmienił, wyglądał jak by zobaczył ducha. Mam coś na twarzy? Może wypadałoby się przedstawić, w końcu widzimy się już drugi raz.
-Jestem Louis - wyciągnąłem w jego stronę dłoń
-Harry - niepewnie ale po chwili ujął moją dłoń. Nasze dłonie były złączone dłużej niż powinny, żaden z nas nie puszczał. Po chwili jednak Harry zdecydował się to zrobić, może poczuł się dziwnie stojąc na korytarzu i ściskając dłoń jakiemuś chłopakowi.

HARRY'S POV

Szedłem właśnie do pokoju po odbytej rozmowie z mamą. Między nią a ojcem nie układa się najlepiej, w sumie to czy kiedyś się układało? Odkąd pamiętam kłócili się. Nawet kilka razy ją uderzył. Szczerze go nienawidziłem za wszystko. Posłał mnie do Riverdale żeby mieć na mnie oko, żeby mógł wszystko kontrolować bo miał udziały w szkole i dyrektor go o wszystkim informował.
Serio. Kurwa. O. Wszystkim.
Ale ta szkoła miała też swoje plusy, nie musiałem słuchać ich kłótni a tym bardziej w nich uczestniczyć. Poznałem tu przyjaciół między innymi Zayna z którym dzieliłem pokój, on i Nathan są dla mnie jak bracia. I co najważniejsze ojciec nie wiedział że podążam trochę w innym kierunku niż inni chłopcy. To byłby koniec. Nie wiem jak by zareagował ale byłby napewno bardzo wkurwiony i w to nie wątpię.

Nagle z zza rogu wpadł na mnie jakiś koleś. Czy on nie umie chodzić? Nie miałem ochoty się z nim kłócić, nie dzisiaj.
-Przepraszam. Nie chciałem - powiedział nieznajomy.
-Spokojnie nic się nie stało. - odpowiedziałem najspokojniej jak tylko umiałem. Spojrzałem na niego i wtedy do mnie dotarło. To ten sam chłopak który wczoraj widział to jaki byłem wkurwiony. Myślałem że wszyscy już poszli do klas, nie zauważyłem go. Ciekawe jak dużo widział i czy cokolwiek słyszał z mojej rozmowy.
-Jestem Louis - myślałem, że odejdzie a on mi się przedstawia?
-Harry - odpowiedziałem i uścisnąłem jego dłoń. Czekałem aż ją puści ale tego nie zrobił więc ja to zrobiłem. -Miło było Cię poznać Louis, muszę już iść. - uniosłem delikatnie kąciki ust, wyminąłem go i ruszyłem we własnym kierunku. Rozmowa w ogóle się nie rozkręciła, właściwie to chciałem go poznać, tym bardziej, że chodzimy do jednej klasy ale nie miałem w tej chwili na to humoru.

Kiedy już znalazłem się w pokoju rzuciłem się na łóżku. Myślałem o wszystkim co powiedziała mi mama, nawet nie wiem w którym momencie zasnąłem. Obudził mnie Nathan zrzucając mnie z łóżka, przysięgam że jeśli nie leżałbym teraz zaspany na podłodze napewno nie pozwoliłbym mu tak tam teraz stać.

-Harry wstawaj! Muszę Ci coś opowiedzieć! - wykrzyczał jakbym był głuchy. Rany, stary ja Cię słyszę. Podniosłem się z podłogi nie śpiesząc się za bardzo. Nathan już siedział na łóżku, obserwując każdy mój ruch aż nie znalazłem się obok niego. Siedziałem czekając aż zacznie, ale nie zapowiadało się na to.
-Więc? - uniosłem brwi pytająco, nie spuszczając oczu z przyjaciela.
-aaa sorry - Nathan pokręcił szybko głową a ja się zaśmiałem. Czasem serio był niekumaty. -Więc wczoraj zapomniałem Ci powiedzieć, poznałem kogoś. - Nathan był gejem tak samo jak ja, było tu kilka innych ludzi o innej orientacji, ale ludzie to akceptowali. Nie traktowali nas inaczej. Riverdale to naprawdę tolerancyjna szkoła.
-Ja też kogoś poznałem. To znaczy.. no tak, poznałem, to znaczy nie na tyle żebym coś konkretnego o nim wiedział ale spodobał mi się. Dobra, Ty byłeś pierwszy, mów kto to - wypowiadając ostatnie słowo, ruszyłem na górę bo przypomniałem sobie że miałem sprawdzić co oddać do pralni. Nathan też wstał z miejsca, jednak nie od razu poszedł za mną.
-Nie wiem czy kojarzysz. Jest tutaj nowy, przyjaźni się z Niallem i Liamem. Louis - na dźwięk imienia chłopaka zatrzymałem się, stałem tak kilka sekund aż w końcu odwróciłem się do Nathana który patrzył na mnie z dołu trochę zdziwiony.
-Wszystko okej Hazz? - spytał zaniepokojony
-Ta.. Tak. Jak mówisz że miał na imię? - nie spuszczałem wzroku z przyjaciela
-Louis. A ten chłopak którego Ty poznałeś? - Louis. Odwróciłem się i kontynuowałem drogę na górę. Podoba nam się ten sam chłopak? W mojej głowie odtworzył się obraz bruneta "Jestem Louis" potrząsnąłem głową.
-Harry. Nie odpowiedziałeś - Nathan domagał się imienia chłopaka. Co ja mam mu powiedzieć? Że to ten sam chłopak? Że to Louis? Poza tym Nathan miał więcej szczęścia i napewno zdążył go lepiej poznać a ja tylko wiedziałem jak ma na imię. Nathan to mój przyjaciel. Musiałem coś wymyślić. Musiałem skłamać.
-Um.. Ryan. - po wypowiedzeniu imienia zacisnąłem mocno powieki, nie mógł tego zobaczyć ponieważ stałem tyłem do niego.
-Ryan?
-Tak Ryan. - odwróciłem się do chłopaka i powiedziałem trochę za głośno niż zamierzałem.
-Spokojnie Harry. Pierwsze słyszę żeby do Riverdale chodził jakiś Ryan.- Nathan odwrócił wzrok myśląc nad wcześniej wspomnianym Ryanem
-Naprawdę? Może coś pomieszałem - uśmiechnąłem się sztucznie i ruszyłem na dół, mój przyjaciel zrobił dokładnie to samo. Chcąc uniknąć kolejnych pytań postanowiłem zmienić temat "Ryana".
-chodźmy nad basen, zobaczymy kto tam siedzi co? - próbowałem uniknąć wzroku chłopaka i modliłem się w duchu aby więcej nie poruszał wcześniejszego tematu. Patrzył jeszcze przez kilka chwil analizując jak się domyślam wcześniejszy temat, ale w końcu odpuścił.
-Dobra, chodźmy.

On nie wiedział. I lepiej żeby tak zostało.

________

Mam nadzieję że w jakimś stopniu spodoba wam się moje opowiadanie.
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i liczę że pod tym też się jakieś znajdą :)

Jeżeli chcecie być INFORMOWANI o kolejnych rozdziałach napiszcie w komentarzu swoją nazwę od twittera a ja was dopiszę do zakładki "informowani"



22 lut 2014

rozdział 1


LOUIS'S POV

Otworzyły się przede mną ciemne drzwi samochodu, niechętnie z niego wyszedłem i zatrzasnąłem drzwi z głośnym trzaskiem spowodowanym moją złością.Oczywiście wiedziałem że mogłem ich w ogóle nie zamykać, zrobiłby to szofer ale przecież na czymś musiałem wyładować emocje.
Moim oczom ukazały się duże srebrne litery na budynku układające się w napis "Riverdale Country School". Czyli to tutaj mam spędzać większość tygodnia? Świetnie, patrzcie jak skaczę ze szczęścia będąc zamknięty w tym więzieniu pięć dni w tygodniu. Mama popatrzyła na mnie z szerokim uśmiechem choć tak naprawdę wiedziałem jaka była zdenerwowana. Nie wiem czemu to przede mną ukrywała skoro wiedziała że byłem tak samo wkurwiony jak ona.
Christopher Tomlinson, brawa dla skurwiela przez którego tutaj trafiłem, stwierdził że skoro mama jest cały czas zajęta a on mieszka w Londynie, chce mieć pewność że jestem bezpieczny dlatego zamknął mnie tutaj. Jak by go obchodziło to co się ze mną dzieje.

-ii... jak Ci się podoba? - w jej głosie dało się wyczuć lekkie zdenerwowanie
-Super, genialnie, lepiej być nie może - odpowiedziałem stuprocentowym sarkazmem. Mama to wyczuła, ponieważ natychmiast zmarszczyła swoje idealnie wypielęgnowane brwi
-Louis, ja wiem że to nie jest spełnienie marzeń - no pewnie że, nie jest -Uwierz że mnie też się to nie podoba, ale Twój ojciec tak zdecydował a co ja miałam do gadania? Przecież wiesz że wyraził się jasno -urwała na chwilę po to żeby pociągnąć nosem a wcale nie płakała -Jeśli nie poszedłbyś do tej szkoły skończyłoby się to w sądzie i zrobiłby wszystko żeby mi Ciebie odebrać - wlepiłem wzrok w jakiś mało interesujący krzak pochłonięty myślami jak by wyglądało moje życie gdyby ojciec rzeczywiście odebrałby mamie prawa do mnie. Pewnie mieszkałbym z nim, nie umielibyśmy znaleźć wspólnego języka więc nasze rozmowy ograniczałyby się do "Co słychać w szkole?". Przecież on kurwa nic o mnie nie wie! Nagle zaczął zgrywać przykładnego ojca i myśli że nasze relacje się zmienią. Mam nadzieję tylko że nie będzie mnie nachodził w tej szkole.

-skarbie może nie będzie tu tak źle jak myślisz - Mama spojrzała na mnie z nadzieję. Gorzej niż w moich myślach być już nie może.
-W sumie to i tak nie mam nic do gadania -wywróciłem oczami i ruszyłem w stronę dużych szklanych drzwi. Mamę chyba to zaskoczyło ale chwilę po tym dołączyła do mnie. Weszliśmy do środka, znajdowaliśmy się jak przypuszczam holu. Przed nami na białej marmurowej posadzce widniał napis dokładnie taki sam jak na szkole. Jezu co oni mają z tą nazwą? Może ten napis na posadzce był po to gdyby ktoś wchodząc do szkoły zapomniał jaką ma nazwę mimo że gapił się na nią dwie minuty temu?

Wszystko było tu takie białe, biała podłoga, białe schody. Dobrze że chociaż szafki szkolne miały lekko szarawy odcień. Czułem się jak w jakimś instytucie dla obłąkanych.

Przed nami po chwili zmaterializował się uśmiechnięty mężczyzna w garniturze. I z czego się tak cieszysz? Tutaj wszyscy są tacy szczęśliwi?
-John Taylor, jestem dyrektorem Riverdale Country School. - wyciągnął rękę w stronę mamy cały czas nie spuszczając z niej wzroku. Rany przestań się tak na nią gapić.
-Cordelia Blake - odwzajemniła uścisk dłoni. -Panie Taylor to właśnie mój syn Louis Tomlinson - wskazała na mnie gestem dłoni. Wreszcie zwrócił na mnie uwagę, jego uśmiech nie był już taki duży, coś ze mną nie tak?
-Miło Cię poznać Louis - od kiedy jesteśmy na "ty" John? -Przejdźmy może do mojego gabinetu, tam na spokojnie porozmawiamy, proszę za mną. - Mama ruszyła zaraz za nim a ja dołączyłem do niej, nie podoba mi się tu, jest tu zbyt.. naprawdę mi się nie podoba.

Po trzydziestu minutach opuściliśmy gabinet dyrektora. Zostałem przydzielony do II klasy, odpowiedniego pokoju a także otrzymałem mundurek który noszą uczniowie. W sumie to patrząc na to z drugiej strony będę miał więcej prywatności, jeżeli ją uzyskam w prywatnej szkole z internatem. Cały czas starałem dopatrzeć się jakiś plusów, słabo mi to wychodziło.

Nasze drogi z mamą rozeszły się przed wejściem do mojego pokoju. Poprosiłem żeby tutaj już mnie zostawiła, nie wiadomo czy mam jakiś współlokatorów a raczej nie korzystnie dla mnie byłoby zacząć wchodząc do pokoju z mamą, tym bardziej że mam siedemnaście lat. Moje walizki były postawione obok drzwi jak się domyślam Tom, szofer mamy, je tutaj przyniósł.
-Lou poradzisz sobie? - mama położyła dłonie na moich ramionach jak by w celu uspokojenia.
-Tak mamo, poradzę. - miałem wrażenie że martwi się bardziej ode mnie.A w takich sytuacjach traktowała mnie jak dziesięciolatka.
-No dobrze - wypuściła głośno powietrze - No to ja już pójdę, zadzwonię do Ciebie później. - przytuliła mnie mocno jakbym miał wyjechać na miesiąc, pocałowała w policzek zostawiając na nim odcisk swojej szminki po czym uśmiechnęła się i ruszyła w stronę schodów prowadzących z powrotem w stronę holu. Jak tylko się odwróciła wytarłem dłonią szminkę z policzka, nienawidziłem kiedy to robiła.

 Nabrałem powietrza do płuc, nacisnąłem klamkę drzwi biorąc po chwili moje walizki i pchnąłem lekko drzwi nogą. Pokój był pusty ale stały w nim trzy łóżka, jedno było pewnie dla mnie a reszta dla moich współlokatorów których miałem wkrótce poznać. Rozejrzałem się po pokoju, oprócz łóżek stały tu trzy naprawdę duże szafy, biała skórzana kanapa i kręcone schody prowadzące na coś w rodzaju balkonu, pewnie na górze była łazienka. Spojrzałem na łóżka, dwa wyglądały na ewidentnie zajęte więc ruszyłem w stronę trzeciego. Postawiłem obok walizki i rzuciłem się na idealnie posłane łóżko, odetchnąłem głęboko. Potarłem dłońmi twarz i napajałem się ciszą panującą w pomieszczeniu, kiedy z hukiem weszło do nich dwóch chłopaków, chyba nie spodziewali się mnie tu, byli pochłonięci rozmową ale kiedy mnie zauważyli cała ich uwaga skupiła się na mnie. Zerwałem się na równe nogi, chciałem coś powiedzieć ale byli szybsi.
-Ty pewnie jesteś Louis. - powiedział blondyn
-Tak, a wy zgaduję że tutaj mieszkacie. - popatrzyłem na blondyna a potem na bruneta. Blondyn był całkiem atrakcyjny, ciekawe czy w ogóle wiedzieli o tym że jestem gejem.
-Zgadza się, jestem Niall. - podszedł do mnie i przywitaliśmy się tym dziwnym gestem który zrozumieją tylko mężczyźni
-Ja Liam - powtórzyłem czynność z brunetem - Ty jesteś synem tej gorącej aktorki? - Niall podniósł pytająco brwi a jego usta uformowały się w uśmieszek. Liam trącił go łokciem w bok. -Przepraszam. To znaczy jesteś jej synem więc.. - roześmiałem się na widok jest zakłopotania.
-Tak jestem synem tej "gorącej" aktorki - dałem szczególny nacisk na słowo "gorącej" - Ale jak jeszcze raz nazwiesz moją matkę gorącą dostaniesz w twarz. - zmarszczyłem czoło nie spuszczając wzroku z Nialla. Wyglądało na to że wziął moje słowa na poważnie, Liam to samo bo patrzyli na mnie trochę zdziwieni.
-Żartuję, ale zostawmy takie tematy - odgarnąłem do tyłu włosy które opadły na moje czoło - Chłopaki zaśmiali się ale pewnie też poczuli ulgę że nie dzielą pokoju ze zbyt wrażliwym psychopatą.
-Chodź Louis oprowadzimy Cię po szkole - powiedział Liam -Gdzie masz mundurek? - brunet zmierzył mnie wzrokiem zauważając że nie mam na sobie tego samego w czym byli oni
-um.. - rozejrzałem się po pokoju, przypominając sobie że położyłem go na łóżku. Chwyciłem ubranie w ręce -Gdzie jest łazienka?
-Na górze -Niall kiwnął głową w górę.

Siłowałem się z zawiązaniem krawatu bo na co dzień nie noszę takich rzeczy. Będę się musiał przyzwyczaić, obejrzałem się w lustrze, w sumie to nie wyglądałem tak źle, czarne jeansy, biała koszula i czarny krawat. Czyli koniec z rurkami i różnokolorowymi koszulkami?

Niall i Liam zaprowadzili mnie do biblioteki, kafejki, różnych sal lekcyjnych, poczekalni, czymś co nie do końca wiem jak mogę nazwać ponieważ było to duże pomieszczenie w którym znajdowały się same kanapy i fotele. Na dworze było dużo stolików, ogromny basen z leżakami, pole do minigolfa, boisko i wiele różnych innych atrakcji których nie da się zobaczyć w normalnej szkole. Cóż, Riverdale nie należała do normalnych szkół. Tak mi się wydaje. Nikogo tu nie znałem, no poza Niallem i Liamem.

___

Ze słodkiego snu wyrwało mnie dość mocne walnięcie poduszką. Co do cholery?!
-Louis wstawaj! - otworzyłem powoli jedno oko, stał nade mną Liam walący mnie co kilka sekund poduszką.-Mówię poważnie, jest 7:30, nie wiem w ile jesteś w stanie doprowadzić się do porządku ale informuję Cię że o 8:00 zaczynamy lekcje.Może i pan Martin wygląda na spokojnego człowieka ale nie zyskasz w jego oczach jak pierwszego dnia się spóźnisz - z moich ust wydobył się pomruk niezadowolenia co spotkało się z kolejnym uderzeniem poduszki.
-Dobra wstaję! - niezgrabnie odwróciłem się na plecy i wstałem jeszcze z przymrużonymi oczami. -Kto to ten Martin? - zapytałem Liama kiedy szedłem w stronę szafy aby wyjąć mundurek, wczoraj zdążyłem się już rozpakować, te szafy były naprawdę ogromne.
-Martin Harris, nasz wychowawca, nauczyciel sztuki. Najlepszy nauczyciel w tej szkole, mówiąc "najlepszy" nie mam na myśli tego że uczy najlepiej chociaż nie mamy zastrzeżeń. - próbowałem wychwycić wszystkie informacje jakie przekazał mi mój współlokator. Mam nadzieję że ten Martin to będzie jakiś normalny koleś, bo nie mam ochoty codziennie użerać się ze sztywniakiem.

Po ubraniu się, umyciu zębów, ułożeniu włosów i wszystkich czynnościach które rano wykonuje wyszedłem z pokoju razem z Liamem, niedługo dołączył do nas też Niall opowiadając o nowej dziewczynie, Jazmin która dostała się do Riverdale dzięki stypendium. Podobno była piękną ciemnowłosą Brytyjką, nie gustuję w dziewczynach. Pewnie byłem jedynym gejem w tej całej popieprzonej szkole. Z zamyślenia wyrwał mnie Niall
-słuchasz nas w ogóle? -pomachał mi dłonią przed twarzą.
-Um... tak. Po prostu się zamyśliłem - otrząsnąłem się natychmiast.
-Wiesz już gdzie masz szafkę i gdzie nasza sala, za 10 minut zaczynają się lekcje. My z Niallem już pójdziemy musimy jeszcze zajrzeć do kafeterii, mamy w tym tygodniu dyżur.
-Ok, idźcie. Widzimy się w sali. - powiedziałem i poszedłem w stronę wielkich schodów prowadzących w dół. Mają tu jakieś dyżury w kafeterii?

 Kiedy zszedłem po marmurowych schodach, moim oczom ukazał się ten sam hol, tyle że dzisiaj tętnił życiem, dziesiątki nastolatków ubranych tak samo jak ja, to znaczy chłopcy, dziewczyny miały na sobie czarne miniówki i tego samego koloru buty na obcasie. Wszyscy wyglądali tak samo. To było trochę przerażające. Chyba zapomniałem gdzie jest moja szafka, skup się Louis. Rany ta szkoła była ogromna a szafki takie same to jak ja do kurwy nędzy mam znaleźć tą jedną skoro widziałem ją tylko jeden raz?! W moich uszach rozbrzmiał dzwonek ogłaszający rozpoczęcie się lekcji, zaraz po tym korytarze zrobiły się puste, wszyscy poszli do klas. Zostałem ja i kilkoro innych dzieciaków którzy niedługo po tym też ruszyli w stronę swojej klasy. Poszedłem stronę jednego z korytarzy, kiedy zza rogu zobaczyłem chłopaka trzaskającego drzwiczkami od szafki, rozmawiającego przez telefon. Wyglądał na złego. Po chwili zakończył połączenie, włożył telefon do tylnej kieszeni swoich spodni następnie uderzył z całych sił zaciśniętymi pięściami w szafki ciężko oddychając. Stałem tam jak ten idiota i patrzyłem na niego zastanawiając się co go tak rozzłościło. Chłopak po kilku sekundach stania przy szafkach odwrócił się w końcu. Był naprawdę przystojny, wysoki i dobrze zbudowany, kilka niesfornych loczków opadło na jego czoło ale chwilę po tym je poprawił. Zauważył że na niego patrzę. Kurwa!
Namierzyłem wreszcie moją szafkę i znajdowała się w niewielkiej odległości od jego, więc ruszyłem w jej stronę, chłopak obserwował moje ruchy. Otworzyłem szafkę i zacząłem zabierać z niej potrzebne książki. Stał jeszcze kilka chwil a potem poszedł we własnym kierunku.

21 lut 2014

wprowadzenie

Tytuł: Osculor

Opis: Harry to syn jednego z najbardziej wpływowych ludzi w Nowym Jorku, wysłany do szkoły z internatem tylko po to aby ojciec mógł mieć nad nim kontrolę. Chłopak nigdy nie czuł miłości do ojca był to tylko strach.

Nieoczekiwanie do śmietanki Nowojorskich nastolatków dołącza Louis, odstaje nieco od całego towarzystwa elitarnej szkoły "Riverdale Country School". Chłopak jest synem sławnej aktorki a jego ojciec aby zapewnić mu bezpieczeństwo zażądał aby Louis chodził do szkoły którą dla niego wybrał.

Od autorki: Od dawna chodził mi po głowie pomysł na fanfiction, nie chciałam żeby był on o typowej heteroseksualnej relacji, więc postawiłam na coś innego. Tak więc powstało opowiadanie o Larrym Stylinsonie. One Direction nie istnieje.



Loyout by Selly