27 maj 2014

rozdział 17

(Louis)

To już dzisiaj. To ten dzień w którym miałem opuścić Nowy Jork. Na samą myśl chciało mi się wymiotować. Całą noc nie spałem a na lekcjach byłem całkowicie wyłączony, jedyne co mnie interesowało to zegar na ścianie którego wskazówki, wyjątkowo cholernie szybko się poruszały. O tym że wyjeżdżam powiedziałem tylko Niallowi i Liamowi, z resztą nawet nie miałem ochoty rozmawiać.

Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, szybko zebrałem książki z ławki i skierowałem swoje kroki w stronę szafki. Wrzuciłem do niej książki, trzęsącymi się rękoma.
Louis opanuj się.
Odetchnąłem głośno, zanim z trzaskiem zamknąłem drzwiczki od szafki. Odwróciłem się na pięcie a moim oczom ukazał się Harry stojący dokładnie kilka centymetrów przede mną. Odruchowo zmierzyłem go wzrokiem po czym mentalnie się spoliczkowałem.
Dlaczego to zrobiłem?!
Chłopak roześmiał się ale po chwili ucichł, nie zauważając oznak rozbawienia na mojej twarzy.
-Coś nie tak Louis? - zapytał, podejrzliwym głosem
-Nie.. Dlaczego pytasz? - przygryzłem nerwowo dolną wargę
Wcale właśnie nie powinien być w pokoju i kończyć pakowanie.
-Jesteś dzisiaj jakiś dziwny i nieobecny - zmrużył oczy
Kurwa on jest serio spostrzegawczy. Cały dzień starałem się to ukryć przed wszystkimi.
-Wydaje Ci się - uśmiechnąłem się lekko, wymijając go sprawnie, co miało mi pomóc uniknąć kolejnych pytań. Zatrzymałem się w pół kroku i zamknąłem oczy mocno jest zaciskając. Odwróciłem się z powrotem w stronę Harry'ego, który uważnie mi się przyglądał.
-Um.. jednak nie mogę przyjść w weekend na tą imprezę - powiedziałem zaciskając usta w cienką linijkę
Chłopak nagle zmarkotniał
-Dlaczego? - zapytał, marszcząc brwi
Będę w Kanadzie spędzał czas z kolesiem, który jest moim ojcem. Ja nawet nie wiem czy on kogoś ma. Jeśli będę musiał jeszcze znosić nadopiekuńczą macochę to się serio wkurwię.
Przeczesałem nerwowo palcami włosy, myśląc nad jakimś sensownym powodem.
-Zapomniałem że obiecałem znajomym ze starej szkoły jakiś wypad. Może innym razem - uśmiechnąłem się łagodnie. Odwróciłem się i ruszyłem w kierunku schodów a następnie do swojego pokoju.



-Na ile tam jedziesz? - zapytał zatroskanym głosem Niall, kładąc się na łóżku obok mnie
-Nie wiem Niall - odwróciłem głowę w stronę przyjaciela i posłałem mu wymuszony uśmiech
-Beznadziejnie - twarz chłopaka wykrzywiła się w grymasie
Po chwili do dołączył Liam, położył się na nas, ponieważ dla niego nie było już miejsca. Niall krzyknął gardłowo po czym zepchnął Liama z łóżka w efekcie czego chłopak wylądował na podłodze
-Oszalałeś? Wcale nie jesteś tak lekki - Niall podparł się na łokciach po czym wywrócił teatralnie oczami. Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem ale momentalnie ucichliśmy kiedy drzwi od pokoju otworzyły się a w nich stanęła moja mama. Blondyn wstał z łóżka, a następnie pomógł podnieść się Liamowi. Mama weszła w głąb pokoju a zaraz za nią, mężczyzna z widocznie zarysowanymi siwymi włosami, ubrany w czarny garnitur.
Specjalnie się wystroił na zniszczenie mi życia?
Podniosłem się z łóżka i stając obok przyjaciół.
-Trzymaj się Lou - powiedział Niall, obejmując mnie lekko
-Wracaj do nas szybko - dodał Liam, obejmując mnie w taki sam sposób jak blondyn
Roześmiałem się widząc ich zmartwione twarze, głównie po to aby pokazać temu dupkowi że wcale nie przejmuje się tym wyjazdem. A było dokładnie na odwrót.
Nie wiedziałem co mógłbym jeszcze powiedzieć a przenikliwe spojrzenie Christophera Tomlinsona wcale mi nie pomagało.
Wymieniliśmy jeszcze szybkie uśmiechy z chłopakami, następnie przywitali się z moimi rodzicami- to znaczy z mamą i tym kolesiem- a potem wyminęli ich i opuścili pokój.
No to zostaliśmy sami.
Mężczyzna ruszył w moim kierunku wyciągając przed siebie dłoń, czekając aż ją uścisnę.
No to sobie kurwa poczekasz.
-Witaj Louis
spierdalaj
-Ta, daruj sobie - wywróciłem oczami, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem, nie mówiąc już o dłoni którą kompletnie zignorowałem
Mężczyzna zmarszczył brwi, a zaraz obok niego pojawiła się mama
-Louis - skarciła mnie wzrokiem
-Co?! - wrzasnąłem -Nie patrz tak na mnie. Nie zrobiłaś nic żeby go powstrzymać. - powiedziałem szorstko, po czym zaplotłem ręce na klatce piersiowej, obserwując ich reakcję.
Zamiast mamy odezwał się ten dupek
-Mamy pomieszkać ze sobą jakiś czas to mógłbyś być milszy - odparł siląc się na uśmiech
-Jakiś czas? - uniosłem lewą brew pytająco
-Zobaczymy jeszcze ile - uśmiechnął się łagodnie
No super, czyli raczej nie prędko tu wrócę
-Wiesz co? - zacząłem pewnym siebie głosem -Próbujesz zagłuszyć własne wyrzuty sumienia. Nie licz na moją miłość czy coś. - zerknąłem na niego nie ukrywając wyraźnego obrzydzenia wymalowanego na twarzy.
Rodzice wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Nie czekając na odpowiedz ruszyłem w kierunku walizek, wysunąłem z nich rączkę i skierowałem się w stronę drzwi, następnie odwracając się na pięcie, zerknąłem na mamę i Christophera patrzących na mnie z lekkim zdziwieniem.
-Będziesz tak stał? - zapytałem, marszcząc czoło -Jadę z Tobą tylko dlatego że muszę
-Widzę że czeka nas sporo pracy - odparł zrezygnowany Christopher i ruszył w kierunku drzwi
-Miejmy to już za sobą - wymamrotałem pod nosem, opuszczając swój pokój.

-Jak Ci się podoba? - zapytał ojciec, wchodząc jako pierwszy do pokoju w którym miałem mieszkać.
Wszedłem zaraz za nim, razem ze swoimi walizkami. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.w którym znajdowało się ogromne łóżko, telewizor zawieszony na ścianie, okno z widokiem na miasto, biały dywan z frędzlami, kilka szafek również białego koloru i w odcieniu lekkiego beżu ściany. Praktycznie wszystko było białe. Chyba na serio lubił ten kolor.
-Ujdzie - wzruszyłem ramionami
Mężczyzna zmarkotniał i westchnął ciężko
-Zamierzasz być taki cały czas?
Odwróciłem wzrok od okna i spojrzałem na niego
-Tak - odpowiedziałam szybko, uśmiechając się przy tym sztucznie
-No dobrze, jak chcesz. Dzisiaj już dam Ci spokój ale jutro przychodzą do mnie znajomi na kolację, chciałbym im Ciebie przedstawić - odparł skanując wzrokiem pułki za mną, jakby szukał czegoś konkretnego.
Chce przedstawić im syna którego widział kilka razy w życiu?
-Kiedy będę mógł wrócić do Riverdale? - zapytałem, zmieniając temat
Mężczyzna odwrócił wzrok od mebli i spojrzał na mnie
-Miesiąc.. dwa. Zobaczymy. - Ile?! -Ostatnim razem jak się widzieliśmy, nie bardzo chciałeś iść do tej szkoły, mówiąc lekko - zaśmiał się cicho -Nagle chcesz tam wracać?
Byle dalej od Ciebie
-Tak. - odpowiedziałem szybko -Mam coś co mnie tam trzyma. - spuściłem wzrok uśmiechając się sam do siebie.
Harry.
-Pewnie jakaś dziewczyna - Christopher uniósł pytająco lewą brew, na jego twarz wkradł się złowieszczy uśmieszek
-Ta, powiedzmy - zmarszczyłem brwi, starając ukryć się rozbawienie.
Mężczyzna westchnął cicho
-Pójdę już, rozpakuj się - rzucił mi szybkie spojrzenie a następnie skierował się w stronę drzwi
Zostałem sam. Sam ze swoimi myślami w tym białym pokoju.


(Harry)

Przekręciłem klucz w drzwiach, które po chwili ustąpiły. Zadałem im lekkie kopnięcie nogą aby otworzyć je szerzej, ponieważ brakowało mi wolnej ręki.
-Gdzie to stawiamy? - zapytał Zayn, kiedy weszliśmy wgłąb mieszkania, którego ręce również były zajęte przez reklamówki.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu
-Um.. chodź z tym do kuchni - rzuciłem, kierując się na prawo gdzie znajdowała się kuchnia, postawiłem wszystkie reklamówki na blacie. Zayn zrobił to samo.
Mulat odwrócił się w stronę mieszkania a następnie zeskanował je wzrokiem
-Wow, kiedy tu posprzątałeś? - zmarszczył brwi
Spojrzałem na niego jakby powiedział najgłupszą rzecz jaką w życiu słyszałem.
-Zamówiłem ekipę sprzątającą - odpowiedziałem, wywracając teatralnie oczami
Surowy wzrok przyjaciela spoczął na mnie
-Jak zgaduję na koszt Rodrigo Stylesa - rzucił, opierając się o wysepkę kuchenną, zaplatając przy tym ręce na klatce piersiowej. Nie odpowiedziałem nic, co uznał za potwierdzenie swoim słów. -Harry, wiesz że się wkurzy - stwierdził oczywiste
-Mam to gdzieś - wzruszyłem ramionami, a następnie zabrałem się za wypakowywanie zakupów.
Zayn westchnął cicho po czym, dołączył do mnie.
Zaopatrzyliśmy się na imprezę w różnego typu przekąski i napoje. Thomas miał natomiast kupić alkohol.
-Niall, Liam i Nathan też przyjdą? - przerwał panującą ciszę Zayn
-Niall i Liam tak a co do Nathana to nie wiem. Pewnie nie. - odpowiedziałem, nie przerywając czynności
-Pamiętasz jak kiedyś przyjaźniłeś się z Nathanem? Byliście jak bracia a odkąd pojawił się Louis dużo rzadziej rozmawiacie - stwierdził mulat
-To on się zachowuje jak kretyn, nie ja. -wzruszyłem ramionami, nie zaszczycając przyjaciela nawet spojrzeniem
-Kiedyś już tak było, zapomniałeś? Podobał wam się ten sam koleś. Pobawił się wami a na koniec związał się z tym z trzeciej klasy.. - urwał, próbując sobie przypomnieć imię chłopaka
-Taaa.. - wymamrotałem pod nosem
-Z Louisem będzie tak samo? - zapytał podejrzliwie chłopak
Przerwałem rozpakowywanie zawartości reklamówek po czym spojrzałem na niego
-Nie. - pokręciłem przecząco głową -Louis to co innego
-A więc Ci się podoba -Zayn poruszał zabawnie brwiami w efekcie czego wybuchnąłem śmiechem -Odpowiedz! - zażądał mulat
-Tak - powiedziałam najciszej jak tylko umiałem
Chłopak przystawił dłoń do ucha, na co wywróciłem oczami
-Tak! Podoba mi się! Z każdym dniem coraz bardziej i nie mogę przestać o nim myśleć! - krzyknąłem w kierunku przyjaciela
Zayn posłał w moją stronę łagodny uśmiech

_______

Porę na rozdział wybrałam sobie idealną, wiem. Jest on tak wyjątkowo w tygodniu, gdyż, ponieważ nie dałam rady dodać w weekend a teraz nie chodzę do szkoły bo mam nogę w szynie (nigdy nie biegajcie z własnej woli) nie będę tu pisać story of my life i przedłużać c:
Właśnie dlatego że mam teraz sporo wolnego czasu mogę napisać 18 na weekend, ale to zależy od tego czy będę miała motywację *sinister smile* Też nie chcę jakoś strasznie śpieszyć, żeby wszyscy byli na bierząco a nie, że Wika jest kaleką to nic innego nie robi tylko pisze XD
Ten rozdział jest chyba trochę dłuższy, albo mi się wydaje, już nie wiem.



18 maj 2014

rozdział 16

(Rodrigo)

Do moich uszu dobiegło niepewne pukanie do drzwi
-Wejść - mruknąłem
-Panie Styles? - zza dużych, rozsuwanych, ciemnych drzwi wychyliła się moja sekretarka. Była nowa ale prosiła się o zwolnienie, brak profesjonalizmu dawał się we znaki.
Podniosłem na nią wzrok dając do zrozumienia, że ma kontynuować
-Pani Davis już przyszła - powiedziała siląc się na pewny siebie ton głosu
-Poproś ją - poleciłem na co kobieta przytaknęła słabo i zniknęła za drzwiami. Po chwili w gabinecie, tym razem już bez pukania pojawiła się Alice Davis. Przerwałem przeglądanie sterty papierów i podniosłem się z wygodnego skórzanego fotela.
Kobieta pewnym siebie krokiem zbliżała się w moją stronę.
-Rodrigo, jak miło znowu Cię widzieć
-Alice - złożyłem lekki pocałunek na jej drobnej dłoni. Nie czekając na pozwolenie rozsiadła się na jednym z krzeseł postawionych przed biurkiem, natomiast ja zająłem swoje miejsce. Wyjąłem z kieszeni marynarki swoje cygaro, włożyłem je do ust, zapalając przy tym.
-Mam do ciebie interes - powiedziałem, kiedy z moich ust wydostał się szary dym
-Tak? - zapytała zachęcająco kobieta, a na jej usta wkradł się przebiegły uśmieszek.
Była profesjonalistką w swoim zawodzie.
Pochyliłem się nad biurkiem, chcąc uniknąć tego że ktoś mógłby usłyszeć.Właściwie było to niemożliwe, żaden z moich pracowników nie odważyłby się tu wejść bez pukania, a co dopiero podsłuchiwać. Ale przezorny zawsze ubezpieczony.
-Prześpisz się z moim synem - powiedziałem po czym odsunąłem się po to aby ponownie wygodnie się rozsiąść.
-Kontynuuj - poleciła Alice ze złowieszczym uśmieszkiem na twarzy.
-Nic wielkiego. Podejrzewam że nadal jest prawiczkiem. - zmarszczyłem brwi -Zrobisz co masz zrobić, a potem znikniesz z jego życia - urwałem na chwilę -Oczywiście nic za darmo. - posłałem lekki uśmiech w stronę kobiety.
Alice miała dwadzieścia cztery lata. Była wysoką i szczupłą blondynką z turkusowymi oczami. Łatwo będzie jej się wtopić w tłum nastolatków.
-Ile? - postanowiła się nie cackać i to mi się w niej podobało. Była zdecydowaną i stanowczą kobietą. Takiej potrzebował Harry. Szczerze mówiąc chyba nigdy nie widziałem go z dziewczyną.
-Cztery
-Tysiące? - zachłysnęła się powietrzem
-Tak skarbie - powiedziałem obojętnie, zaciągając się cygarem.
-Zgadzam się - odparła pewnym siebie tonem
-Tak myślałam. O szczegółach niedługo się dowiesz.


(Louis)

Rozciągałem się właśnie z Liamem przed treningiem piłki nożnej, kiedy w naszą stronę zaczął zmierzać Niall, wyglądał na lekko zdenerwowanego. Wyprostowałem się kiedy blondyn stał dokładnie przed nami.
-Co jest Niall? - zapytał Liam, zatroskanym głosem
-Widziałem się z Harrym - zaczął blondyn a ja rozejrzałem się po boisku. Harry'ego tu nie było, myślałem że po prostu odpuścił sobie lekcję wychowania fizycznego. -Jest u Taylora, skłamał że musi do łazienki i..
-Co zrobił?! - przerwał mu Liam
-Nie mówił nic o szczegółach ale to coś poważnego chyba. Taylor powiedział że mogą go wyrzucić z Riverdale - powiedział na jednym wdechu Niall
Wyrzucić?!
Przypomniałem sobie kiedy zniknął Harry, widziałem go ostatnim razem w kafeterii, na następnej lekcji już się nie pojawił. To znaczyło chyba że siedzi tam przez to co powiedziałem Wiliamowi. Wątpię że Taylor chciałby go usunąć z takiego powodu. Pół szkoły musiałby wyrzucić.
Wtedy coś do mnie dotarło. Przecież jeśli jego ojciec się dowie że Harry'emu grozi wyrzucenie ze szkoły to wpadnie w szał i nie dość że wyrzucą Harry'ego to jeszcze nie wiadomo jaką karę poniesie. Już wiem że Rodrigo Styles jest zdolny do wielu rzeczy, a w tym utwierdziło mnie jedynie to jak zabrał Harry'ego na trzy tygodnie z Riverdale.
Wyminąłem chłopaków po czym pobiegłem w stronę wyjścia z boiska.
-Gdzie idziesz Lou? - krzyknął za mną Liam
-Muszę coś załatwić! - odwróciłem się na moment po czym kontynuowałem bieg
Wpadłem do szatni, szukając w spodniach telefonu. Kiedy wreszcie urządzenie znalazło się w moich dłoniach, szybko wybrałem potrzebny mi numer i przyłożyłem go do ucha
-Mamo? Potrzebuję twojej pomocy


Siedziałem na jasnej skórzanej kanapie niedaleko biurka Grace, której aktualnie przy nim nie było, chodziła po klasach i ogłaszała informację dotyczącą zawodów sportowych. Opierałam łokcie na kolanach a wzrok wlepiałem w białe trampki które miałem na nogach.
Drzwi od gabinetu Taylora otworzyły się a ja natychmiast podniosłem się z miejsca. Pierwszy wyszedł Harry a zaraz za nim moja uśmiechnięta mama. Stałem i przyglądałem im się uważnie.
-Tak bardzo Ci dziękuję Cordelio. Gdyby nie Ty to prawdopodobnie byłbym teraz martwy. - mama zaśmiała się cicho a ja wzdrygnąłem się na jego słowa.
-Nie ma problemu Harry, właściwie to dziękować powinieneś Louisowi - kiwnęła głową w moją stronę a ich oczy zatrzymały się na mnie. Znów wlepiłem wzrok w białe trampki. Mama podeszła do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu.
-Zostawię was samych ale musimy porozmawiać Louis - podniosłem na nią wzrok i zauważyłam jej zmartwione oczy. Przytaknąłem słabo -Czekam w Twoim pokoju - powiedziała posyłając Harry'emu szybki uśmiech po czym ruszyła w wyznaczone miejsce. Stukot jej obcasów z każdym krokiem cichł.
Zerknąłem na Harry'ego, który przyglądał mi się z zamyśleniem wymalowanym na twarzy.
-Nie mogę Cię rozgryźć Tomlinson - stwierdził a jego kąciki ust lekko zadrżały ale szybko to ukrył.
-Co masz na myśli? - spytałem, przygryzając delikatnie dolną wargę
Chłopak wzruszył ramionami, podchodząc bliżej
-Najpierw po pijaku rzucasz się na mnie i całujesz - spuściłem głowę, czując jak się rumienię -potem nasyłasz na mnie tego dupka Wiliama, a następnie prosisz mamę żeby mi pomogła - podniosłem na niego wzrok, miał zaplecione ręce na klatce piersiowej i przyglądał mi się oczekując jakiejś reakcji.
-Przecież podobał Ci się pocałunek. Inaczej byś go nie odwzajemnił - tym razem to ja skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej
-Och a więc pamiętasz? - bardziej stwierdził niż zapytał
-Pamiętam - odpowiedziałem pewnym siebie tonem
Tak naprawdę nie bardzo pamiętałem.
Chłopak podszedł bliżej, co obudziło stado motylków w moim brzuchu. Harry uśmiechnął się niewinnie, patrząc prosto w moje oczy, po czym złożył z początku lekki pocałunek na moich ustach, szybko zareagowałem odwzajemniając. Po chwili Harry oderwał się ode mnie a ja popatrzyłem na niego oszołomiony całą tą sytuacją. Czy Harry mnie właśnie pocałował?
-Co to miało być Styles? - zapytałem mrużąc oczy
-Chciałem sprawdzić czy na trzeźwo też jesteś taki chętny
Uderzyłem go w ramię co spotkało się ze stłumionym jękiem ze strony bruneta. Fuknąłem po czym odwróciłem się na pięcie, zrobiłem zaledwie krok i zostałem zatrzymany. Chłopak gwałtownie obrócił mnie w swoją stronę i mocno przytulił. Przez chwile nie wiedziałem jak powinienem zareagować ale w końcu objąłem go rękoma i przycisnąłem mocniej do siebie
-Dziękuję - brunet wyszeptał wprost do mojego ucha
-Za co? - odsunąłem się od niego na kilka centymetrów
-Za to że mi pomogłeś - uśmiechnął się łagodnie, a ja odwzajemniłem gest
-Organizuję w weekend małą imprezę, wpadniesz? - zapytał nagle, chowając dłonie do kieszeń spodni, tak że wystawały z nich same kciuki
-To ma być zaproszenie? - uniosłem lewą brew pytająco
-Tak
-Okej, przyjdę - odparłem po chwili, na twarzy chłopaka pojawił się ciepły uśmiech
-Idź już, bo mama na Ciebie czeka - polecił
No tak mama. Zapomniałem że chciała porozmawiać.
Zaśmiałem się cicho, odwracając na pięcie, tym razem nie zostałem zatrzymany, a szkoda.Fajnie by było być znowu w taki sposób zatrzymanym przez Harry'ego.
-I nadal jestem gejem! Żeby było jasne! - krzyknął za mną Harry a ja zaśmiałem się wywracając przy tym oczami.

Wszedłem do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Mama siedziała na łóżku, kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się ciepło i poklepała miejsce obok siebie. Ruszyłem w jej stronę i usiadłem obok.
-O czym chciałaś rozmawiać? - przeszedłem od razu do rzeczy, nie lubię czekać
Mama westchnęła cicho i odgarnęła swoje blond włosy na plecy.
-Rozmawiałam z twoim ojcem
Poczułem jak mój żołądek wywraca fikołki.
Rozmowa, do tego z ojcem? To nie wróży nic dobrego
-Czego chciał? - zapytałem niepewnie. Obawiałem się najgorszego.
-Jest w Nowym Jorku. Jutro zabiera Cię do Kanady

_____
Mocno rozczarowała mnie liczba komentarzy pod 15(nie dotyczy tych którzy regularnie komentują) i gdybym wcześniej nie miała napisanego tego rozdziału to pojawiłby się dopiero w przyszłym tygodniu (również z braku czasu)
Myślałam nad udostępnieniem opowiadania na wattpadzie, co o tym myślicie?

10 maj 2014

rozdział 15

(Louis)


Kiedy trzecia lekcja dobiegła końca, skierowałem się w stronę kafeterii. Zamówiłem sobie duże frytki po czym odszukałem Liama i Nialla. Po chwili dołączył do nas również Nathan, przywitał mnie lekkim cmoknięciem w policzek na co wymusiłem słaby uśmiech. Kafeteria tętniła życiem, praktycznie wszystkie stoliki zostały zajęte. Uczniowie po męczącym dniu zajęć odpoczywali tutaj albo nad basenem gdzie również znajdowały się stoliki na wypadek gdyby ktoś preferował zjedzenie posiłku na świeżym powietrzu.
Zerknąłem w stronę stolika przy którym siedział Harry razem z Zaynem, Thomasem, James'em i kilkoma dziewczynami. Nagle coś ukłuło mnie w serce, kiedy zobaczyłem Harry'ego obejmującego ramieniem słodką blondynkę, z tego co pamiętam była jedną z pierwszoklasistek o imieniu Chloe. Wszyscy przy stoliku co kilka chwil zanosili się śmiechem. Mój wzrok powędrował na ramię Chloe z którego luźno zwisała dłoń Harry'ego. Momentalnie się spiąłem i mocniej ścisnąłem plastikowy widelec, który trzymałem w dłoni. Moje serce zaczęło szybciej bić kiedy na moment Harry zawiesił swój wzrok na mnie, jednak kompletnie niewzruszony, po chwili go odwrócił znów słuchając wypowiedzi Thomasa. Niedługo po tym wszyscy siedzący przy stoliku znów zaczęli się śmiać. Odwróciłem wzrok od bruneta i zacząłem wpatrywać się w swoje zimne już frytki, dłubiąc w nich widelcem.

-Louis czemu nie jesz? - zapytał Liam a ja podniosłem wzrok na przyjaciela
-Nie jestem głodny - popatrzyłem z obrzydzeniem na jedzenie przede mną, po czym odsunąłem od siebie plastikowy talerz.
Niall zaczął coś opowiadać ale wyłączyłem się całkowicie, nawet nie słuchając tego co blondyn ma nam do przekazania.
Bardziej interesował mnie stolik znajdujący się kilka metrów od nas przy którym siedział wysoki zielonooki brunet. Mój wzrok ponownie powędrował w jego stronę, obserwując roześmianego Harry'ego, obejmującego Chloe. Blondynka spojrzała na Harry'ego uśmiechając się przy tym słodko, chłopak odwzajemnił gest. Poczułem jak moje serce zaczyna coraz szybciej bić a dłonie zaczynają się pocić, kiedy Harry zbliżył się do dziewczyny tylko po to aby za chwilę złączyć ich usta. Chloe natychmiast zareagowała i odwzajemniła pocałunek. Nikt z obecnych przy ich stoliku nawet tego nie zauważył, wszyscy byli zbyt pochłonięci rozmową, chyba było u nich na porządku dziennym to że ich przyjaciele tak po prostu się ze sobą całują. Właśnie. Dlaczego Harry się z nią całował skoro powiedział mi że jest gejem? A może to był jego kolejny dowcip.
Zerknąłem po raz kolejny w ich stronę, zobaczyłem tylko dalej obściskującego się Harry'ego z Chloe. Momentalnie podniosłem się z krzesła, na co moi przyjaciele przerwali rozmowę, wszystkie pary oczu zawisły na mnie pytająco.
-Źle się czuję, muszę odpocząć - uśmiechnąłem się lekko kiedy wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Odwróciłem się i skierowałem w stronę wyjścia.
Mój wzrok zatrzymał się na Wiliamie, mężczyźnie który miał za zadanie pilnować porządku w szkole, było go wszędzie pełno i oczywiście kiedy na terenie Riverdale działo się coś niezgodnego z regulaminem musiał donieść o tym dyrektorowi. Wszyscy bali się Wiliama, za jego sprawą można było łatwo wylecieć ze szkoły, dyrektor wierzył mu jak nikomu innemu. Nathan kiedyś mi opowiedział jak w zeszłym roku kilku trzecioklasistów zarysowało mu lakier na samochodzie, ponieważ dyrektor dowiedział się o tym że biorą sterydy. Kilka dni później wszyscy zostali usunięcie ze szkoły i tyle ich widzieli. Z Wiliamem nie warto było zadzierać, nawet dla zabawy.
Wpadłem na pewien pomysł, który właśnie w tym momencie zamierzałem wprowadzić w życie. Podszedłem do Wiliama niewinnie się przy tym uśmiechając. Mężczyzna spojrzał na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
-Czego chcesz Tomlinson? - zapytał, obserwując kilku chłopaków siedzących parę metrów od nas.
Skąd wie jakie jest moje nazwisko? Czy pracownicy Riverdale mają za zadanie nauczyć się na pamięć nazwisk wszystkich uczniów?
-Całowanie się publicznie na terenie szkoły jest zabronione, prawda? - skrzyżowałem ręce na piersiach i uniosłem lewą brew pytająco.
Mężczyzna spojrzał na mnie mrużąc oczy.
-Nie jest surowo zabronione bo znając tych smarkaczy i tak by to robili ale wszystko ma swoje granice - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.
Może nie wszystko stracone.
-A czy to, przekroczyło granice? - odsunąłem się lekko dając większe pole widzenia Wiliamowi i kiwnąłem głową w stronę stolika przy którym akurat Harry i ta suka trwali w namiętnym pocałunku.
Idealny moment, na taki właśnie liczyłem.
Spojrzałem w stronę Wiliama na którego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Nie odpowiedział na moje pytanie tylko ruszył w stronę stolika o którym mówiłem. Uśmiechnąłem się bezczelnie, będąc z siebie dumnym po czym skierowałem się w stronę przestronnego korytarza.
Styles oduczy się kłamać.



(Harry)

Siedziałem na wygodnym krześle, bawiąc się figurkami postawionymi na biurku, kiedy usłyszałem otwierając się drzwi a następnie kroki zmierzające w stronę biurka. Nie przerwałem jednak czynności, doskonale wiedziałem kim jest osoba zbliżając się do mnie.
-Styles odłóż to - polecił Taylor, siadając przede mną na swoim skórzanym fotelu
Zrobiłem co kazał. Nie dlatego że chciałem, tylko dlatego że już zdążyło mi się to znudzić. Następnie opadłem na krzesło. Twarz Taylora przybrała rozbawiony wyraz.
Z czego się szczerzysz?
-Powiedz mi jedno Harry.. - urwał a ja przygotowałem się emocjonalnie na pytanie które zaraz padnie -trafiasz tu co najmniej raz w tygodniu, jesteś już dobrze rozeznany jeśli chodzi o mój gabinet..
-Bardzo śmieszne - przerwałem mu uśmiechając się sztucznie
-..jak myślisz? Na jaki kolor przemalować ściany? - Taylor rozejrzał się po pomieszczeniu, skanując uważnie ściany. Rozchyliłem lekko usta.
To jest kurwa jakiś żart? Skoro on sobie zamierza żartować to ja chyba też mam prawo.
Zrobiłem dokładnie to samo co dyrektor i zeskanowałem ściany udając, że naprawdę się na tym znam.
-Myślę że jasny będzie okej, pasuje do mebli.
Tak naprawdę to nie wiedziałem czy pasuje, słabo znałem się na tego typu sprawach.
Odwróciłem w swoją stronę stojące na biurku zdjęcie, ukazujące wesołą dziewczynkę w warkoczach, jak przypuszczam była to jego córka. On w ogóle ma żonę? Jakaś kobieta go chciała? Będąc gejem mam chyba coś do powiedzenia na ten temat skoro Taylor jest mężczyzną i stwierdzam że nie wyobrażam go sobie w łóżku.
Pokręciłem głową chcąc wyrzucić z niej niezbyt smaczne wyobrażenia. Zdjęcie zostało mi wyrwane z rąk i odstawione na pierwotnie miejsce.
-Dobra, koniec żartów - polecił już lekko zdenerwowany Taylor
-To pan zaczął - uśmiechnąłem się ponownie ukazując rząd białych zębów
Dyrektor westchnął zrezygnowany
-Co ja mam z tobą zrobić Styles, co? - och to znowu jestem Styles.
-Zmienić regulamin - wymamrotałem, na co wywrócił oczami
-Muszę porozmawiać z Wiliamem żeby miał Cię na oku bo napewno dużo rzeczy umknęło naszej uwadze, na szczęście dzisiaj Tomlinson był taki miły - uśmiechnął się niewinnie Taylor
Tomlinson? Louis mu powiedział? Właściwie robiłem wszystko żeby dzisiaj wzbudzić w nim zazdrość a skoro jestem tutaj za jego sprawą to chyba się udało. Robiłem mały eksperyment czy dla niego rzeczywiście nie jestem typem chłopaka z którym chciałby być. 
-A więc Louis - powiedziałem cicho, jakbym mówił sam do siebie ignorując obecność dyrektora
Kiedy rano przypadkiem usłyszałem rozmowę Louisa z Nathanem chciałem sprawdzić jego słowa, doskonale widziałem jak w kafeterii mi się przyglądał, a Chloe wyświadczyła mi jedynie małą przysługę. Jest nowa i jeszcze nie wie że jestem gejem ale na razie nie musi wiedzieć, może mi się jeszcze do czegoś przydać.
-Harry, grozi Ci wyrzucenie ze szkoły - powiedział nagle Taylor a ja podniosłem na niego wzrok. Na początku trochę się wystraszyłem ale nie mógł mnie przecież wyrzucić.
-Niech pan się nie martwi, nie będziemy się musieli rozstawać. Tatuś wszystko załatwi - powiedziałem na koniec przytakując głową w celu potwierdzenia swoich słów.
Dyrektor pokręcił przecząco głową
-Akcje Twoje ojca w Riverdale nie wiele Ci pomogą, masz zbyt wiele problemów w szkole, do tego twoje oceny nie są ciekawe
Zmarkotniałem na jego słowa.
Przecież ojciec mnie zabije. Jak to będzie wyglądało że syn Rodrigo Styles'a został wyrzucony z elitarnej szkoły.
Nieważne że Louis mi się podoba, jeśli wylecę ze szkoły z jego winy to pociągnę go za sobą.
-Louis też nie jest taki święty - zaplotłem ręce na piersiach, obserwując reakcję dyrektora
-Co masz na myśli? - zmarszczył brwi nie spuszczając ze mnie wzroku.
-To pan nie słyszał? - zaśmiałem się cicho
-Styles, przejdź do rzeczy bo zaczynam tracić cierpliwość
Uniosłem ręce w geście obronnym.
-No.. - zacząłem po to by po chwili urwać zdanie, zamierzałem trochę po wkurwiać Johna -Niby Wiliam tak dobrze zna się na swojej pracy a nie potrafi wychwycić o czym mówią uczniowie? - zapytałem rozbawiony mrużąc przy tym oczy.
Taylor spojrzał na mnie pytająco
-Jest pan tolerancyjny? Chodzi mi o homoseksualizm - zmieniłam na chwilę temat po to by jeszcze się z nim podroczyć
-Naturalnie. Znaczy nie przeszkadzają mi takie osoby - odparł niezbyt przekonująco -Do czego zmierzasz?
-A gdyby w szkole byli homoseksualiści? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Mężczyzna zmarszczył brwi uważnie mi się przyglądając.
-Cała szkoła wie że Louisa i Nathana łączy coś więcej - wyjaśniłem
Widziałem że go to poruszyło. Nawet jeśli nie ma nic do homoseksualistów to przecież regulamin zabrania okazywania uczuć publicznie, więc niech Taylor myśli że Louis i Nathan go łamią
-Tomlinson i Waller? - zapytał w celu potwierdzenia swoich domysłów.
Pokiwałem chętnie głową.

______

Tak, wiem że rozdziały są krótkie ale dodaje je regularnie a gdyby były dwa razy dłuższe to wątpię że dałabym radę w każdym tygodniu wstawić. Następny mam już napisany, także jeśli znajdę czas to wstawię go w czwartek(15.05), ale nic nie obiecuje, bo ostatnio nie cierpię z powodu nadmiaru wolnego czasu. Teraz czekam na waszą reakcję odnośnie tego i co będzie dalej, wiem że zdania będą podzielone. Jeśli macie jakiekolwiek zastrzeżenia odnośnie mojego stylu pisania czy coś wam nie pasuje to śmiało piszcie, przyjmuje uzasadnioną krytykę. Ja wiem że chcecie więcej larrego ale cierpliwości, mam to wszystko w planie i nie mogę przeskoczyć rozdziałów.
Pozdrawiam przyjaciółkę, która kilka razy już uporczywie przeszukiwała mojego laptopa w celu znalezienia planu. Szukaj dalej XD

Mam dalej zadawać te pytania w notkach czy raczej dać sobie spokój?
1. Harry zostanie wyrzucony ze szkoły?
2. Dyrektor wyciągnie konsekwencje z rzekomego okazywania uczuć przez Louisa i Nathana?

#muchlove x


3 maj 2014

rozdział 14

LOUIS'S POV

Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Tak tez musiało być w przypadku wycieczki do Acapulco. Przyzwyczaiłem się do tutejszych pięknych widoków, do budzenia się rano i patrzenia na morze i piękne błękitne niebo. Tydzień w Meksyku to zdecydowanie za mało. Ale czas wrócić do Nowego Jorku, z powrotem do Riverdale. Na samą myśl o powrocie do szkoły traciłem wszelkie chęci do dalszego funkcjonowania.
Staliśmy na lotnisku, czekając na ogłoszenie o samolocie lecącym do Nowego Jorku. Opierałem się luźno o ścianę razem z Nathanem, trwaliśmy w przyjemnej ciszy, oboje byliśmy zmęczeni. Wczorajszego wieczoru zorganizowaliśmy małą pożegnalną imprezę, a dzisiejszego ranka musieliśmy dość wcześnie wstać, żeby zdążyć wszystko spakować i na czas przyjechać na lotnisko.

-Lou? - zapytał Liam, zerknąłem na niego szybko.
Nawet nie wiem w którym momencie się tu znalazł. Chyba byłem naprawdę zmęczony albo po prostu rozkojarzony.
-Hm?
-Pamiętasz tą imprezę na plaży?
myślami wróciłem do nocy po której męczył mnie okropny kac, spędziłem wtedy kilka dobrych godzin w toalecie a następnego dnia byłem kompletnie nieprzytomny. Na moje nieszczęście musieliśmy iść zwiedzać ale kompletnie nie interesowało mnie to co mówił przewodnik. Myślałem tylko o tym żeby wrócić do pokoju i położyć się. Do tego, palące Meksykańskie słońce i krzyki turystów ani trochę nie pomagały na mój ból głowy.
Potwierdziłem lekkim przytaknięciem
-Nie chcę być wścibski, ale wiesz mieszkamy w jednym pokoju, znamy się już jakiś czas..
-Nie jesteś wścibski - zaśmiałem się cicho -O co chodzi? - zapytałem wpatrując się w przyjaciela
-Jak weszliśmy do pokoju to Ty i Harry.. - urwał na chwilę - napewno tylko Cię odprowadził? - Liam uniósł pytająco brew po czym wyszczerzył się w szerokim uśmiechu
Nie bardzo wiedziałem co ma na myśl, dlatego spojrzałem na niego pytająco tym samym dając mu do zrozumienia, aby wyjaśnił trochę jaśniej o co mu chodziło
-No.. - westchnął cicho -Ty leżałeś dość bezwładnie na łóżku a Harry był trochę wystraszony jak wtedy kiedy.. - urwał -Nieważne zresztą. - zmarszczył brwi.
Wyglądał jakby właśnie o mały włos nie powiedział coś co było tajemnicą. -No i jeszcze to.. - Liam wskazał na podstawę mojej szyi. Szybko wyjąłem telefon z tylnej kieszeni i nacelowałem ekran na miejsce wskazane przez chłopaka. Widniała tam mała, lecz widoczna malinka.
Cholera. Przecież sam sobie tego nie zrobiłem. Więc.. Harry?
Potrząsnąłem głową, chowając z powrotem telefon.
-Nie Liam, do niczego nie doszło przecież bym wiedział - zapewniłem przyjaciela
Chłopak wyglądał jakby za chwilę miał wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem.
-No w Twoim stanie to napewno dokładnie pamiętasz, przynajmniej ślęczenie nad klozetem do prawie piątej rano - Liam puścił mi oczko a ja w odpowiedzi lekko trąciłem go ręką w ramię.
-Hej! To że trochę za dużo wypiłem o niczym nie świadczy - wycelowałem palec wskazujący w stronę chłopaka.
-Trochę? - zapytał po czym zaśmiał się gardłowo
-No dobra, przesadziłem. Ale gwarantuje Ci że zapamiętałbym gdyby coś takiego miało miejsce - uśmiechnąłem się słabo
Liam miał rację, nie bardzo pamiętałem co działo się tamtej nocy. A o tym że Harry mnie odprowadził dowiedziałem się dopiero od Liama, lekko mnie to zszokowało ale nie chciałem dać po sobie tego poznać. To byłoby jak pozwolenie na myślenie, że między nami rzeczywiście coś zaszło. Z drugiej strony Liam nie jest głupi z widniejącej malinki na mojej szyi można łatwo wywnioskować że zrobił mi ją Harry, skoro podczas pobytu w kurorcie nie byłem z nikim sam na sam, oprócz jak się dowiedziałem zielonookiego bruneta.


Pierwszy dzień po dłuższej przerwie zawsze jest najgorszy. Od rana nie mogłem się zebrać, ciężko mi było wstać i wrócić do normalnego funkcjonowania.
Stałem przy swojej szafce szkolnej, uporczywie przeszukując wszystkie książki w poszukiwaniu notatek z historii. W momencie kiedy znalazłem to czego szukałem w całej szkole rozbrzmiał dzwonek ogłaszający rozpoczęcie lekcji. Westchnąłem ciężko, zatrzaskując drzwiczki od szafki. Skierowałem swoje kroki do sali historycznej, kiedy poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem się i ujrzałem Nathana.
-Louis, możemy porozmawiać? - zapytał lekko zmieszany
-Nie bardzo mogę w tej chwili, muszę iść na historię - wywróciłem teatralnie oczami
-Daj spokój, dziesięć minut Cię nie zbawi - zachęcał Nathan.
Wcale nie śpieszyło mi się na lekcje, właściwie to na rękę była mi ta propozycja.
Westchnąłem po czym skinąłem głową
-Okej
Na twarz chłopaka wkradł się lekki uśmiech, spowodowany moim brakiem oporów. Oparłem się o szafki szkolne, wkładając jedną dłoń do kieszeni swoich ciemnych dżinsów a w drugiej trzymając notatki potrzebne na lekcję na której właśnie teraz powinienem siedzieć.
-Chciałem Cię przeprosić - zaczął -Za ten komentarz w Acapulco, wiesz.. O tym że kazałeś wrócić mamie do domu - powiedział cicho
-Nie ma problemu, przecież to nic takiego - powiedziałem, unosząc lekko kąciki ust ku górze
Chłopak potrząsnął głową
-Nie. Bo masz rację, nie powinienem się wtrącać. - bąknął pod nosem, jakby sprawiało mu trudność przyznanie się do błędu.
-Przestań. Nie przejmuj się tym. Muszę już iść - rzuciłem, układając usta w cienką linijkę, jednocześnie wskazując kciukiem za siebie. Odwróciłem się na pięcie, kiedy zostałem zatrzymany przez zaciśniętą dłoń Nathana na moim nadgarstku.
-Poczekaj. Jeszcze jedno! - krzyknął chłopak. Powędrowałem wzrokiem na przytrzymującą mnie dłoń, po czym delikatnie wyswobodziłem się z uścisku.
-Co? - zapytałem, lekko zniecierpliwiony.
Jeśli przyjdę w połowie lekcji to w ogóle mnie na nią nie wpuści. Niestety ta nauczycielka należała do tych z zasadami. A ja nie miałem ochoty na tłumaczenie jej co mnie zatrzymało.
-To co mówił do Ciebie Liam na lotnisku.. - urwał, pocierając kciukiem i palcem wskazującym czubek swojego nosa
-Nathan, nie żebym Cię pośpieszał ale jestem już trochę spóźniony - uniosłem brwi a chłopak zaśmiał się lekko, podnosząc dłonie w geście poddania
-Łączy Cię coś z Harrym? - zapytał nagle bez dalszej zwłoki.
Potrzeba pójścia na lekcję historii została odrzucona na drugi plan. Dlaczego kiedy zapieram się rękami i nogami aby wyrzucić Harry'ego ze swojej głowy zawsze znajdzie się ktoś, kto poruszy jego temat?
-Nie - odpowiedziałem z lekkim wahaniem
-Nie? - powtórzył Nathan, nie do końca pewien mojej odpowiedzi.
-Nie. Nic mnie z nim nie łączyło i nie łączy - powiedziałem lekko zdenerwowany.
Ludzie w tej szkole są zdecydowanie zbyt bystrzy. No w końcu szkoła dla przyszłych Nowojorskich bogaczy.
-Spokojnie, pytam po prostu z ciekawości.
Zastanawiałem się co powiedzieć, aby mieć pewność że Nathan więcej nie będzie drążył tego tematu. Po kilku sekundach w końcu wpadłem na pewien pomysł.
-Harry.. - urwałem myśląc jak poprawnie skleić zdanie aby było dość wiarygodne - Harry nie jest typem chłopaka z którym chciałbym być. - powiedziałem najpewniejszym siebie tonem na jaki było mnie stać.
Miałem szczerą nadzieję że to zakończy wszystkie domysły na temat mnie i bruneta z burzą loków na głowie. Mówiąc to Nathanowi sam do końca nie byłem pewien, coś w środku mi mówiło że wcale tak nie myślę, ale musiałem pozbyć się tego głosu.

______
No więc tak
1. Po przemyśleniu stwierdziłam że ten rozdział będzie w przyszłym tygodniu ale jak zobaczyłam ile jest komentarzy to klwnkjnxkwnpwk dlatego jest on dzisiaj. Widzicie jak to fajnie, wy komentujecie ja dodaje i wszyscy szczęśliwi XD
Jednak sama widzę że trochę za często dodaje, więc to prawdopodobnie taki ostatni i zostanę przy swoim dodawaniu co tydzień.
2. Dziękuję za podpowiedz, wyłączyłam już weryfikację obrazkową, także teraz przy komentowaniu nie trzeba nic wpisywać. Szczerze mówiąc to wcześniej jakoś mi to umknęło
3. Chyba nigdy nie pisałam co oznacza nazwa opowiadania a uznałam że może niektórzy chcieliby wiedzieć. No więc osculor to z łaciny pocałunek
4. Możliwe że nie będziecie zadowoleni z tego rozdziału, z tego co powiedział Louis, ale to nie oznacza że znowu kłótnia etc, teraz będzie się coraz więcej działo, mówię tu o larrym. Musicie się przyzwyczaić że jestem nieprzewidywalna i nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać.

A no i dziękuję wszystkim którzy poświęcili te 2 minuty na komentarz, wystarczy mi choćby nawet "no fajne, czekam na następny" bo wtedy automatycznie wiem że przeczytaliście i mam do kogo pisać.

Jeśli ktoś jeszcze nie widział zwiastunu to zachęcam do obejrzenia, jest w nim zawarty wygląd szkoły i myślę że będzie wam lepiej sobie wyobrazić w jakich miejscach co się rozgrywa.

do następnego x




Loyout by Selly