22 cze 2014

rozdział 19

(Louis)

/miesiąc później/

Minął miesiąc.
Miesiąc w Kanadzie.
Jebany miesiąc w białym pokoju.
Miesiąc bez przyjaciół.
Miesiąc bez niego.
Samemu było mi się do tego trudno przyznać, ale przez cały ten czas zielonooki brunet siedział w mojej głowie. Miałem bardzo dużo czasu na myślenie. Zamieszkał w mojej głowie ponownie, kiedy przeszukiwałem jedną ze swoich walizek i znalazłem naszyjnik. Naszyjnik ze stalową zawieszką w kształcie papierowego samolociku. Na początku zignorowałem ten fakt ale szybko dotarło do mnie, że identyczny miał Harry Styles. Teraz to ja byłem w jego posiadaniu. 
Leżąc na łóżku, na plecach ze zwisającą w dół głową i palcami obracającymi w dłoniach kawałek stali, doszedłem do wniosku, że sam tutaj nie trafił. Ta walizka towarzyszyła mi ostatnim razem na wycieczce w Acapulco. Wędrując między wspomnieniami z tego tygodnia w Meksyku, zaczynałem po woli przypominać sobie niektóre fakty.
Siebie na końcu mola.
Splecione dłonie, moje i Harry'ego.
Aż w końcu pocałunek. 
Jeszcze w Nowym Jorku byłem pewien, że do niczego nie doszło. Bez problemu mogłem wszystkiemu zaprzeczyć. Tak jak zrobiłem to przed Liamem a potem przed Nathanem. Jednak czym dłużej zostawałem w Kanadzie tym bardziej zaczynało brakować mi widoku bruneta ze słodkimi dołeczkami w policzkach i zniewalającym uśmiechem.

-Louis? - moje przemyślenia, postanowił przerwać Christopher, jak zwykle wchodząc bez pukania.
Czego ty kurwa znowu chcesz?
Szybko schowałem naszyjnik do kieszeni i przekręciłem głowę w stronę nieproszonego gościa.
-Dzwoniła Cordelia. John Taylor jest trochę zniecierpliwiony twoimi wakacjami
Wakacjami?
Podniosłem się z łóżka siadając na jego skraju.
-I co w związku z tym? Wyrzuci mnie z Riverdale? - prychnąłem, wywracając oczami
-Wracasz do Nowego Jorku - oznajmił szybko mężczyzna, stanowczym tonem.
Wracam? 
-Mówisz poważnie? - zapytałem dla pewności, aby nie cieszyć się za wcześnie
-Tak, zarezerwowałem Ci bilet na jutro - bąknął po czym skinął lekko głową, potwierdzając tym swoje słowa.
O mój Boże, naprawdę wracam.
Chyba nigdy nie cieszyłem się równie mocno z powrotu do szkoły.
Christopher posłał mi lekki uśmiech a następnie skierował się w stronę wyjścia.
-Czekaj! - krzyknąłem za nim. Mężczyzna odwrócił się na pięcie w moją stronę -Mam od razu wrócić do szkoły? - zapytałem, czując obawę przed spotkaniem Harry'ego
-Nie. Załatwiłem to. Zostaniesz jakieś dwa dni w domu a potem wrócisz. - odpowiedział, przeczesując przy tym palcami swoje włosy 
-Czy to oznacza że mam już z głowy to nasze spędzanie wspólnie czasu? - spytałem, dając szczególny nacisk na spędzanie wspólnie czasu. Następnie zaplotłem ręce na klatce piersiowej i posłałem ojcu zawadiacki uśmieszek.
Mężczyzna zaśmiał się cicho.
-Powiedzmy że tak. Na jakiś czas. - zmrużył oczy, ale bez problemu wyczytałem oznaki rozbawienia z jego twarzy. -Spakuj się. - dodał, opuszczając pokój.
Na samą myśl o powrocie do Nowego Jorku i Riverdale Country School, moje serce zaczynało szybciej bić z ekscytacji. 


(Harry)

-Hazz? - usłyszałem z łazienki głos Nialla. -Jesteś tu Harry?! - zawołał ponownie
Wyszedłem z łazienki osuszając ręcznikiem, mokre jeszcze po myciu włosy. 
-Co się tak drzesz? Stało się coś? - zaśmiałem się dźwięcznie, patrząc w dół, przez barierki na przyjaciela. Następnie zszedłem kręcącymi schodami, po chwili stając kilka kroków od uśmiechniętego blondyna. Odrzuciłem ręcznik na jasną skórzaną kanapę i skupiłem całą swoją uwagę na chłopaku.
-Dzwonił Louis - Niall zaplótł ręce na klatce piersiowej, uśmiechając się łobuzersko. Cały czas obserwował moją reakcję.
Na dźwięk tego imienia, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. 
Tak długo go nie widziałem.
-No i? - pośpieszyłem chłopaka, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się jakichś szczegółów.
Niall otrząsnął się i spoważniał.
-Jest w Nowym Jorku - odezwał się w końcu, po krótkiej ciszy
-Wrócił? - otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia
Poczułem jak moje serce zaczyna szybciej bić na myśl o spotkaniu z niebieskookim szatynem.
Dlaczego on kurwa tak na mnie działa? Nigdy wcześniej, żadne imię nie wywoływało u mnie na raz tylu emocji.
-Tak. Ale do szkoły wróci za kilka dni - odparł Niall, podczas gdy uśmiech z jego twarzy nie zszedł nawet na moment -Cieszysz się, prawda? - dodał, poruszając zabawnie brwiami
-Ta. To znaczy.. Dawno go nie widziałem. - spuściłem wzrok, pocierając dłonią kark -Niall? - podniosłem wzrok na przyjaciela, który uważnie mi się przypatrywał -Zrobisz coś dla mnie? - zapytałem, formując usta w cienką linijkę 
-Co Ty znowu planujesz? - spytał podejrzliwie blondyn, marszcząc przy tym brwi
Roześmiałem się głośno, zdając sobie sprawę jak dobrze mnie zna
-Nic takiego, po prostu.. Nie mogę powiedzieć. To nic złego. Obiecuję - podniosłem dwa palce w górę, a wolną dłoń przyłożyłem do piersi. 
W przeciągu tego miesiąca zdałem sobie sprawę jak bardzo brakuje mi Louisa. To zabawne jak bardzo potrafi zawrócić mi w głowie, nawet jeśli znajdował się sześćset kilometrów ode mnie. 
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem podejrzliwie, po czym westchnął głośno, unosząc oczy ku górze 
-Co mam dla Ciebie zrobić? - zamrugał kilkakrotnie, słodko się uśmiechając. 
Pokój ponownie wypełnił mój śmiech.
Podszedłem do szafki nocnej i odsunąłem szufladę, następnie wyjąłem z niej kartkę białego, biurowego papieru i długopis. Usiadłem na łóżku, myśląc jeszcze przez moment nad tym co miałem napisać. Po chwili zapełniłem kartkę, czarnymi literkami i wręczyłem ją blondynowi.
-Daj mu to, niech przyjdzie dzisiaj wieczorem pod ten adres - zerknąłem na przyjaciela z błagalną miną.
Niall w odpowiedzi zasalutował i udał się w kierunku drzwi. -Tylko nie mów nic o mnie! - krzyknąłem zanim zdążył wyjść, na co odwrócił się w moją stronę
-Styles jak zrobisz coś głupiego, to ja się z Tobą policzę - powiedział pewnym siebie tonem, celując we mnie wskazującym palcem. Siląc się przy tym na zachowanie poważnego wyrazu twarzy. 
Ten wieczór będzie wyjątkowy. 

__________

Uznałam że jak przyśpieszę trochę z akcją to nic się nie stanie. Jeżeli ktoś się pogubił odnośnie treści to śmiało pytajcie na twitterze. Wiem że krótko, następny będzie dłuższy :) Nie ukrywam że zależy mi na komentarzach, ogólnie opiniach, zarówno pozytywnych jak i negatywnych (krytyka uzasadniona) tu czy na twitterze, obojętne.



10 cze 2014

rozdział 18

(Louis)

W moich uszach rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, przekręciłem lekko głowę co właściwie było nie potrzebne bo doskonale wiedziałem kim jest osoba, która zakłóciła mój spokój.
Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia dlatego z powrotem położyłem brodę na poduszce i wróciłem do bezcelowego przełączania kanałów w telewizorze.
-Mógłbyś chociaż zapukać - wymamrotałem pod nosem, nawet nie patrząc na ojca
-Przyniosłem Ci coś. Możesz na chwilę się oderwać i tak widzę że tego nie oglądasz - spojrzał na mnie lekko zirytowany na co przewróciłem oczami i z wielkim ociąganiem podniosłem się z łóżka a następnie spojrzałem na niego pytająco
-Zgaduję że nie masz ze sobą żadnego garnituru czy czegoś innego niż to.. - wskazał na moje ubranie
-Coś Ci się nie podoba w moim ubiorze? - przerwałem, piorunując go wzrokiem
-Nie.. Znaczy.. - westchnął cicho -Weź to - podał mi białą dość dużą reklamówkę
Przez tego kolesia znienawidziłem biały kolor
Chwyciłem reklamówkę następnie wyjmując z niej zawartość. Znajdowały się w nich czarne spodnie, biała koszula i czarny krawat. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, powstrzymując wybuch śmiechu.
-Żartujesz prawda? - zapytałem nadal rozbawiony z nutką nadziei w głosie
Mężczyzna spojrzał na mnie marszcząc przy tym czoło
-Nie Louis, nie żartuję. Ubierzesz to. - odparł, na co wszelkie oznaki rozbawienia momentalnie zniknęły z mojej twarzy. Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia
-Nie, nie włożę. Nie będziesz mi mówił w czym mam chodzić. Ciesz się że w ogóle będę uczestniczył w tej głupiej kolacji - uśmiechnąłem się sztucznie do ojca po czym niedbale zwinąłem ubrania w kłębek, następnie odrzucając je w kąt pokoju.
-Nieźle Cię Cordelia rozpuściła- pokręcił z niedowierzaniem głową
Poruszył temat o którego poruszeniu nie powinien nawet myśleć
-Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? Matka przynajmniej mnie wychowała Ty nawet palcem nie kiwnąłeś więc teraz nie masz prawa kwestionować tego jaki jestem - wycedziłem, celując w mężczyznę wskazującym palcem. Następnie westchnąłem ciężko pocierając twarz dłońmi. -Chcę zadzwonić do mamy, możesz mi łaskawie oddać telefon? - powiedziałem niewyraźnie
-Nie - odpowiedział pewnie Christopher
-Nie? - powtórzyłem lekko zaskoczony
-Teraz mieszkasz ze mną. Nie będziesz dzwonił do Cordelii - odparł rozdrażniony, następnie odwracając się na pięciu skierował się w stronę drzwi i efektownie opuścił pomieszczenie.
Stałem oszołomiony na środku pokoju z lekko rozchylonymi ustami.
Przecież nie może zabronić mi kontaktować się z mamą


(Harry)

Czułem się trochę mało komfortowo siedząc na kanapie z blondynką na kolanach. Pierwszy raz ją widzę na oczy, w ogóle nie wiem skąd ona się tu wzięła i kto ją wpuścił, tak właściwie to było tu sporo osób których nigdy w życiu nie widziałem. Kiedy poczułem że dziewczyna kręci się na moich kolanach, ocierając o krocze poczułem że muszę jakoś zareagować, tym bardziej że ona ewidentnie oczekiwała jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.
-Alice.. - urwałem, zastanawiając się czy napewno ma tak na imię -Muszę iść do łazienki - uśmiechnąłem się słabo widząc że dziewczyna zmarkotniała. Nie czekając aż sama łaskawie postanowi zejść z moich kolan, chwyciłem ją za biodra i odstawiłem na bok. Wstałem przedzierając się przez spocone ciała i ruszyłem w kierunku kuchni. Zayn stał przy wysepce kuchennej i nalewał drinki, towarzyszył mu Niall. Dołączyłem do nich siadając obok Nialla na jednym z krzeseł.
-Co jest Harry? - zapytał Niall, tymczasem Zayn nie zwrócił na mnie żadnej uwagi, był zbyt zajęty rozlewaniem alkoholu
-Nie, nic - odpowiedziałem posyłając przyjazny uśmiech blondynowi
-Masz mnie za idiotę? - zapytał, unosząc lewą brew ku górze
Tymczasem Zayn skończył rozlewać alkohol i zabierając plastikowe kubeczki skierował się do salonu gdzie było najwięcej ludzi.
-Oczywiście że nie Nialler - potrząsnąłem głową, a następnie sięgnąłem po kubek stojący przed chłopakiem, zanim zdążył zaprotestować, przechyliłem go i opróżniłem całą zawartość.
-Jesteś taki bo Louis nie mógł przyjść? - zapytał
Wzruszyłem ramionami spuszczając głowę
-Gdyby chciał to by przyszedł - wymamrotałem pod nosem, następnie przeniosłem wzrok na przyjaciela który patrzył na mnie wyraźnie rozbawiony
-Jak Ty to sobie niby wyobrażasz? - prychnął Niall na co popatrzyłem na niego nieco zdezorientowany
-No nie wiem, odwołać spotkanie ze znajomymi? Czy cokolwiek to było - wywróciłem teatralnie oczami. Uśmieszek z twarzy Niall natychmiast zniknął
-O czym Ty mówisz? Przecież Louisa nawet nie ma w Nowym Jorku - odparł marszcząc brwi na co rozchyliłem lekko usta
-W takim razie gdzie jest? Mówił że nie może przyjść bo obiecał znajomym, że się z nimi spotka czy coś - wzruszyłem ramionami, myśląc nad tym co usłyszałem od szatyna
-Ojciec zabrał go do Kanady - wyjaśnił na co otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia
-Gdzie? Po co?! - zapytałem chyba trochę za głośno niż zamierzałem
Niall cały czas był spokojny
-No jego ojciec coś tam załatwił z sądu żeby móc go legalnie zabrać i tyle właściwie - blondyn wzruszył ramionami upijając kolejny łyk napoju
Za to jego opanowanie miałem ochotę go spoliczkować i krzyknąć Louis jest w Kanadzie! Dlaczego kurwa jesteś taki spokojny?!
-Dlaczego go tam zabrał i kiedy wróci? - zapytałem jak najszybciej chcąc uzyskać odpowiedz
-Czemu tak nagle Cię to interesuje? - chłopak poruszył zabawnie brwiami
-Niall, odpowiedz - powiedziałem błagalnym tonem
Chłopak westchnął cicho, odstawiając kubek na blat
-Nie wiem dlaczego, najwidoczniej nagle obudził się w nim troskliwy tatuś. Lou sam nie wiem na ile, nawet mu nie powiedział - blondyn zaplótł ręce na klatce piersiowej a ja wyczytałem oznaki zmartwienia z jego twarzy.
Podczas całej rozmowy z Niallem miałem dziwne wrażenie, że to ja pomogłem mu w tym wyjeździe do Kanady. Że to przeze mnie tam jest. Ojciec nie wie o jego orientacji a ja powiedziałem Taylorowi, że Louisa coś łączy z Nathanem.
 Dotarło do mnie, że Louis jest dla mnie naprawdę ważny i nie mogę go stracić.
-Niall? - zapytałem, podnosząc wzrok na przyjaciela
Zanim zdarzyłem dokończyć zdanie, moje ciało zostało od tyłu zamknięte w ciasnym uścisku. Zerknąłem na dłonie które znajdowały się na moim torsie. Idealnie wypielęgnowane paznokcie pomalowane na czerwono krwisty kolor. Odwróciłem się aby spojrzeć kim jest ich właścicielka, przy okazji zdejmując je ze swojego ciała.
Alice.
-Harry mówiłeś że idziesz tylko do łazienki - zaplotła ręce na klatce piersiowej, wlepiając we mnie swoje błękitne oczy z grymasem niezadowolenia wymalowanym na twarzy
-Chciałem jeszcze porozmawiać z przyjacielem - zerknąłem na Nialla który patrzył na mnie lekko zdezorientowany. Alice kompletnie go zignorowała, łącząc nasze dłonie, nie zdążyło to do mnie jeszcze dobrze dotrzeć a już byłem ciągnięty w niewiadome mi miejsce.
-Powodzenia! - krzyknął za nami rozbawiony Niall, obróciłem się przez ramię i rzuciłem mu szybkie spojrzenie dając do zrozumienia, że nie mam pojęcia o co chodzi.

Zanim zdążyłem wyrazić jakikolwiek sprzeciw, leżałem na ogromnym łóżku w mojej sypialni. Na mnie natomiast znajdowała się Alice, próbując jakoś zachęcić mnie do dalszego działania. Kiedy jej dłonie ponownie spoczęły na moim torsie a ustami delikatnie musnęła moje, małe czerwone światełko zaświeciło się w mojej głowie, dające do zrozumienia abym przerwał to zanim zajdzie za daleko i będę musiał jej powiedzieć, że jestem gejem.
Chwyciłem dziewczynę za biodra, co chyba odebrała za znak, że teraz to ja przejmuję kontrolę.
Przykro mi kochanie, źle trafiłaś.
Zdjąłem jej drobne ciało ze swojego kładąc obok, następnie uśmiechnąłem się przepraszająco i podniosłem z łóżka, stając na równe nogi.
Dziewczyna podparła się na łokciach i spojrzała na mnie zdezorientowana kiedy ruszyłem w stronę drzwi.
-Czekaj! Gdzie idziesz?! - krzyknęła, szybko wstając z łóżka.
Odwróciłem się na pięcie i odetchnąłem głośno
-Na imprezę, która właśnie trwa - stwierdziłem oczywiste
-Myślałam, że..
-Źle myślałaś - przerwałem jej ostro zanim zdążyła dokończyć zdanie. Po chwili jednak uświadomiłem sobie, że przecież nie była niczego świadoma, chyba nie warto tak od razu jej skreślać.
-Słuchaj Alice.. - podszedłem bliżej, obserwując jej reakcję -Fajna z ciebie dziewczyna, ale to nie wyjdzie - posłałem jej łagodny uśmiech, następnie odwróciłem się na pięcie chcąc wyjść z pokoju ale dziewczyna oplotła dłoń wokół mojego nadgarstka, zatrzymując mnie tym.
-Nie podobam Ci się? - zapytała, cały czas patrząc swoimi dużymi, niebieskimi oczami prosto w moje.
Niebieskie oczy ma Louis.
Wyswobodziłem powoli rękę z jej uścisku po czym opuściłem pomieszczenie, zostawiając ją samą.
W mojej głowie cały czas odtwarzał się obraz smutnego niebieskookiego szatyna.

________

Chyba zepsułam końcówkę ale już nie mam siły jej poprawiać bo i tak lepiej nie ubiorę w słowa tego co mam w głowie.
Dziękuję wszystkim którzy życzyli mi powrotu do zdrowia z nogą x

27 maj 2014

rozdział 17

(Louis)

To już dzisiaj. To ten dzień w którym miałem opuścić Nowy Jork. Na samą myśl chciało mi się wymiotować. Całą noc nie spałem a na lekcjach byłem całkowicie wyłączony, jedyne co mnie interesowało to zegar na ścianie którego wskazówki, wyjątkowo cholernie szybko się poruszały. O tym że wyjeżdżam powiedziałem tylko Niallowi i Liamowi, z resztą nawet nie miałem ochoty rozmawiać.

Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, szybko zebrałem książki z ławki i skierowałem swoje kroki w stronę szafki. Wrzuciłem do niej książki, trzęsącymi się rękoma.
Louis opanuj się.
Odetchnąłem głośno, zanim z trzaskiem zamknąłem drzwiczki od szafki. Odwróciłem się na pięcie a moim oczom ukazał się Harry stojący dokładnie kilka centymetrów przede mną. Odruchowo zmierzyłem go wzrokiem po czym mentalnie się spoliczkowałem.
Dlaczego to zrobiłem?!
Chłopak roześmiał się ale po chwili ucichł, nie zauważając oznak rozbawienia na mojej twarzy.
-Coś nie tak Louis? - zapytał, podejrzliwym głosem
-Nie.. Dlaczego pytasz? - przygryzłem nerwowo dolną wargę
Wcale właśnie nie powinien być w pokoju i kończyć pakowanie.
-Jesteś dzisiaj jakiś dziwny i nieobecny - zmrużył oczy
Kurwa on jest serio spostrzegawczy. Cały dzień starałem się to ukryć przed wszystkimi.
-Wydaje Ci się - uśmiechnąłem się lekko, wymijając go sprawnie, co miało mi pomóc uniknąć kolejnych pytań. Zatrzymałem się w pół kroku i zamknąłem oczy mocno jest zaciskając. Odwróciłem się z powrotem w stronę Harry'ego, który uważnie mi się przyglądał.
-Um.. jednak nie mogę przyjść w weekend na tą imprezę - powiedziałem zaciskając usta w cienką linijkę
Chłopak nagle zmarkotniał
-Dlaczego? - zapytał, marszcząc brwi
Będę w Kanadzie spędzał czas z kolesiem, który jest moim ojcem. Ja nawet nie wiem czy on kogoś ma. Jeśli będę musiał jeszcze znosić nadopiekuńczą macochę to się serio wkurwię.
Przeczesałem nerwowo palcami włosy, myśląc nad jakimś sensownym powodem.
-Zapomniałem że obiecałem znajomym ze starej szkoły jakiś wypad. Może innym razem - uśmiechnąłem się łagodnie. Odwróciłem się i ruszyłem w kierunku schodów a następnie do swojego pokoju.



-Na ile tam jedziesz? - zapytał zatroskanym głosem Niall, kładąc się na łóżku obok mnie
-Nie wiem Niall - odwróciłem głowę w stronę przyjaciela i posłałem mu wymuszony uśmiech
-Beznadziejnie - twarz chłopaka wykrzywiła się w grymasie
Po chwili do dołączył Liam, położył się na nas, ponieważ dla niego nie było już miejsca. Niall krzyknął gardłowo po czym zepchnął Liama z łóżka w efekcie czego chłopak wylądował na podłodze
-Oszalałeś? Wcale nie jesteś tak lekki - Niall podparł się na łokciach po czym wywrócił teatralnie oczami. Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem ale momentalnie ucichliśmy kiedy drzwi od pokoju otworzyły się a w nich stanęła moja mama. Blondyn wstał z łóżka, a następnie pomógł podnieść się Liamowi. Mama weszła w głąb pokoju a zaraz za nią, mężczyzna z widocznie zarysowanymi siwymi włosami, ubrany w czarny garnitur.
Specjalnie się wystroił na zniszczenie mi życia?
Podniosłem się z łóżka i stając obok przyjaciół.
-Trzymaj się Lou - powiedział Niall, obejmując mnie lekko
-Wracaj do nas szybko - dodał Liam, obejmując mnie w taki sam sposób jak blondyn
Roześmiałem się widząc ich zmartwione twarze, głównie po to aby pokazać temu dupkowi że wcale nie przejmuje się tym wyjazdem. A było dokładnie na odwrót.
Nie wiedziałem co mógłbym jeszcze powiedzieć a przenikliwe spojrzenie Christophera Tomlinsona wcale mi nie pomagało.
Wymieniliśmy jeszcze szybkie uśmiechy z chłopakami, następnie przywitali się z moimi rodzicami- to znaczy z mamą i tym kolesiem- a potem wyminęli ich i opuścili pokój.
No to zostaliśmy sami.
Mężczyzna ruszył w moim kierunku wyciągając przed siebie dłoń, czekając aż ją uścisnę.
No to sobie kurwa poczekasz.
-Witaj Louis
spierdalaj
-Ta, daruj sobie - wywróciłem oczami, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem, nie mówiąc już o dłoni którą kompletnie zignorowałem
Mężczyzna zmarszczył brwi, a zaraz obok niego pojawiła się mama
-Louis - skarciła mnie wzrokiem
-Co?! - wrzasnąłem -Nie patrz tak na mnie. Nie zrobiłaś nic żeby go powstrzymać. - powiedziałem szorstko, po czym zaplotłem ręce na klatce piersiowej, obserwując ich reakcję.
Zamiast mamy odezwał się ten dupek
-Mamy pomieszkać ze sobą jakiś czas to mógłbyś być milszy - odparł siląc się na uśmiech
-Jakiś czas? - uniosłem lewą brew pytająco
-Zobaczymy jeszcze ile - uśmiechnął się łagodnie
No super, czyli raczej nie prędko tu wrócę
-Wiesz co? - zacząłem pewnym siebie głosem -Próbujesz zagłuszyć własne wyrzuty sumienia. Nie licz na moją miłość czy coś. - zerknąłem na niego nie ukrywając wyraźnego obrzydzenia wymalowanego na twarzy.
Rodzice wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Nie czekając na odpowiedz ruszyłem w kierunku walizek, wysunąłem z nich rączkę i skierowałem się w stronę drzwi, następnie odwracając się na pięcie, zerknąłem na mamę i Christophera patrzących na mnie z lekkim zdziwieniem.
-Będziesz tak stał? - zapytałem, marszcząc czoło -Jadę z Tobą tylko dlatego że muszę
-Widzę że czeka nas sporo pracy - odparł zrezygnowany Christopher i ruszył w kierunku drzwi
-Miejmy to już za sobą - wymamrotałem pod nosem, opuszczając swój pokój.

-Jak Ci się podoba? - zapytał ojciec, wchodząc jako pierwszy do pokoju w którym miałem mieszkać.
Wszedłem zaraz za nim, razem ze swoimi walizkami. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.w którym znajdowało się ogromne łóżko, telewizor zawieszony na ścianie, okno z widokiem na miasto, biały dywan z frędzlami, kilka szafek również białego koloru i w odcieniu lekkiego beżu ściany. Praktycznie wszystko było białe. Chyba na serio lubił ten kolor.
-Ujdzie - wzruszyłem ramionami
Mężczyzna zmarkotniał i westchnął ciężko
-Zamierzasz być taki cały czas?
Odwróciłem wzrok od okna i spojrzałem na niego
-Tak - odpowiedziałam szybko, uśmiechając się przy tym sztucznie
-No dobrze, jak chcesz. Dzisiaj już dam Ci spokój ale jutro przychodzą do mnie znajomi na kolację, chciałbym im Ciebie przedstawić - odparł skanując wzrokiem pułki za mną, jakby szukał czegoś konkretnego.
Chce przedstawić im syna którego widział kilka razy w życiu?
-Kiedy będę mógł wrócić do Riverdale? - zapytałem, zmieniając temat
Mężczyzna odwrócił wzrok od mebli i spojrzał na mnie
-Miesiąc.. dwa. Zobaczymy. - Ile?! -Ostatnim razem jak się widzieliśmy, nie bardzo chciałeś iść do tej szkoły, mówiąc lekko - zaśmiał się cicho -Nagle chcesz tam wracać?
Byle dalej od Ciebie
-Tak. - odpowiedziałem szybko -Mam coś co mnie tam trzyma. - spuściłem wzrok uśmiechając się sam do siebie.
Harry.
-Pewnie jakaś dziewczyna - Christopher uniósł pytająco lewą brew, na jego twarz wkradł się złowieszczy uśmieszek
-Ta, powiedzmy - zmarszczyłem brwi, starając ukryć się rozbawienie.
Mężczyzna westchnął cicho
-Pójdę już, rozpakuj się - rzucił mi szybkie spojrzenie a następnie skierował się w stronę drzwi
Zostałem sam. Sam ze swoimi myślami w tym białym pokoju.


(Harry)

Przekręciłem klucz w drzwiach, które po chwili ustąpiły. Zadałem im lekkie kopnięcie nogą aby otworzyć je szerzej, ponieważ brakowało mi wolnej ręki.
-Gdzie to stawiamy? - zapytał Zayn, kiedy weszliśmy wgłąb mieszkania, którego ręce również były zajęte przez reklamówki.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu
-Um.. chodź z tym do kuchni - rzuciłem, kierując się na prawo gdzie znajdowała się kuchnia, postawiłem wszystkie reklamówki na blacie. Zayn zrobił to samo.
Mulat odwrócił się w stronę mieszkania a następnie zeskanował je wzrokiem
-Wow, kiedy tu posprzątałeś? - zmarszczył brwi
Spojrzałem na niego jakby powiedział najgłupszą rzecz jaką w życiu słyszałem.
-Zamówiłem ekipę sprzątającą - odpowiedziałem, wywracając teatralnie oczami
Surowy wzrok przyjaciela spoczął na mnie
-Jak zgaduję na koszt Rodrigo Stylesa - rzucił, opierając się o wysepkę kuchenną, zaplatając przy tym ręce na klatce piersiowej. Nie odpowiedziałem nic, co uznał za potwierdzenie swoim słów. -Harry, wiesz że się wkurzy - stwierdził oczywiste
-Mam to gdzieś - wzruszyłem ramionami, a następnie zabrałem się za wypakowywanie zakupów.
Zayn westchnął cicho po czym, dołączył do mnie.
Zaopatrzyliśmy się na imprezę w różnego typu przekąski i napoje. Thomas miał natomiast kupić alkohol.
-Niall, Liam i Nathan też przyjdą? - przerwał panującą ciszę Zayn
-Niall i Liam tak a co do Nathana to nie wiem. Pewnie nie. - odpowiedziałem, nie przerywając czynności
-Pamiętasz jak kiedyś przyjaźniłeś się z Nathanem? Byliście jak bracia a odkąd pojawił się Louis dużo rzadziej rozmawiacie - stwierdził mulat
-To on się zachowuje jak kretyn, nie ja. -wzruszyłem ramionami, nie zaszczycając przyjaciela nawet spojrzeniem
-Kiedyś już tak było, zapomniałeś? Podobał wam się ten sam koleś. Pobawił się wami a na koniec związał się z tym z trzeciej klasy.. - urwał, próbując sobie przypomnieć imię chłopaka
-Taaa.. - wymamrotałem pod nosem
-Z Louisem będzie tak samo? - zapytał podejrzliwie chłopak
Przerwałem rozpakowywanie zawartości reklamówek po czym spojrzałem na niego
-Nie. - pokręciłem przecząco głową -Louis to co innego
-A więc Ci się podoba -Zayn poruszał zabawnie brwiami w efekcie czego wybuchnąłem śmiechem -Odpowiedz! - zażądał mulat
-Tak - powiedziałam najciszej jak tylko umiałem
Chłopak przystawił dłoń do ucha, na co wywróciłem oczami
-Tak! Podoba mi się! Z każdym dniem coraz bardziej i nie mogę przestać o nim myśleć! - krzyknąłem w kierunku przyjaciela
Zayn posłał w moją stronę łagodny uśmiech

_______

Porę na rozdział wybrałam sobie idealną, wiem. Jest on tak wyjątkowo w tygodniu, gdyż, ponieważ nie dałam rady dodać w weekend a teraz nie chodzę do szkoły bo mam nogę w szynie (nigdy nie biegajcie z własnej woli) nie będę tu pisać story of my life i przedłużać c:
Właśnie dlatego że mam teraz sporo wolnego czasu mogę napisać 18 na weekend, ale to zależy od tego czy będę miała motywację *sinister smile* Też nie chcę jakoś strasznie śpieszyć, żeby wszyscy byli na bierząco a nie, że Wika jest kaleką to nic innego nie robi tylko pisze XD
Ten rozdział jest chyba trochę dłuższy, albo mi się wydaje, już nie wiem.



Loyout by Selly