31 mar 2014

rozdział 8

JOHN'S POV

Zmierzałem właśnie w kierunku gabinetu, kiedy moją uwagę przykuły głosy chłopców dobiegające z biblioteki. Zatrzymałem się na chwilę aby posłuchać.
-Trudno jest mieć takich przyjaciół - zaśmiał się zdenerwowany jeden z nich. Wychyliłem głowę żeby zidentyfikować kim są rozmawiający. Kojarzyłem ich, byli to drugoklasiści.
-Co masz na myśli?
Zmrużyłem oczy próbując sobie przypomnieć ich nazwiska. Horan, Malik i Payne.
-No Louis i Harry, te ich ciągłe kłotnie
Wiem że nie powinienem podsłuchiwać ale jako dyrektor mam chyba prawo wiedzieć jak duże są te "spory"
-Przejdzie im - odezwał się Malik po chwili znów wracając wzrokiem do książek
-Najpierw to nad basenem, potem w klasie. Harry przesadził - rzucił blondyn
-Niall nie zaprzątaj sobie tym głowy, jeśli coś do siebie mają to rozwiążą to, nie mogą się wiecznie kłócić. - stwierdził Payne uśmiechając się słabo
Więc tych dwóch nie zaprzestało na bójce, nie wiem co jest powodem jak się dowiedziałem ich ciągłych kłótni ale się musi skończyć. Pomogłem Cordelii nie informując o niczym ojca Louisa chociaż zobowiązałem się do tego ale jeśli to wszystko dojdzie do pana Riverd na pewno nie skończy się na upomnieniu

Skierowałem się tak jak zamierzałem na początku w stronę gabinetu zatrzymując się przy biurku mojej sekretarki.
-Grace - zacząłem.
Kobieta podniosła swój wzrok
-Tak? - zapytała ostrożnie
-Zadzwoń do pani Blake i pana Stylesa. Poproś aby w najbliższym możliwym terminie pojawili się u mnie
-Oczywiście - Grace skinęła głową i sięgnęła po telefon leżący po jej prawej stronie. Ja natomiast ruszyłem w stronę gabinetu. Rozsiadłem się wygodnie na fotelu po czym chwyciłem w dłoń papiery które przeglądałem dzisiaj rano. Moja czynność zastała przerwana przez pukanie do drzwi.
-Proszę - powiedziałem szybko nie odrywając wzroku od białych kartek.
Do pomieszczenia weszła Grace, odchrząknęła przykuwając tym moją uwagę. Podniosłem wzrok dając jej tym pozwolenie na kontynuowanie pierwotnych zamiarów.
-Pani Blake nie będzie mogła się stawić aż do końca przyszłego tygodnia, a pan Styles pojawi się najpóźniej za około godzinę. - poinformowała z lekkim uśmiechem na twarzy
-Dobrze, dziękuję - odprawiłem ją gestem ręki wracając wzrokiem do papierów.


HARRY'S POV

Nie żałowałem tego całego nieprzewidzianego obrotu spraw na balu. Sam do końca nie wiem czy miałem w zamiarze pocałować Louisa czy po prostu trochę się z nim podroczyć. To chyba zależało od jego reakcji ale pasował mi fakt że to on zrobił pierwszy krok. Na moje usta wkradł się uśmiech kiedy przypomniałem sobie całe zajście w schowku na miotły. Dzisiaj na lekcji przyłapałem Louisa patrzącego na mnie nawet się uśmiechnął zanim odwrócił wzrok. Co prawda nie rozmawialiśmy dzisiaj ale zwaliłem to na zwyczajny brak okazji. Teraz już chyba może być tylko lepiej, prawda?
Spojrzałem na notatki leżące na moim łóżku, podszedłem do nich zbierając je w jedną kupkę. Niespodziewanie drzwi od pokoju otworzyły się, miałem nadzieję że byli to chłopaki bo nie widziałem ich od końca lekcji. Odwróciłem się chcąc skarcić któregoś z moich przyjaciół kiedy moja mina zrzedła. W drzwiach stał mój ojciec.
Co on tu kurwa robi?
-Cześć tato. - zmarszczyłem brwi po chwili je rozluźniając
-Witaj Harry - zamknął za sobą drzwi i podszedł bliżej -Przejdę do rzeczy. Byłem u dyrektora.
Ciebie też miło widzieć.
Albo i nie.
Próbowałem sobie przypomnieć czy zrobiłem ostatnio coś godnego uwagi dyrektora ale nic nie przychodziło mi do głowy. W takim razie po co u niego był?
-W sprawie..? - gestykulowałem rękami dając mu do zrozumienia aby kontynuował
-W sprawie twojego trzymania się z daleka od Tomlinsona - wypowiedział nazwisko Louisa z wymalowaną odrazą na twarzy
-Dlaczego mam..
-Harry wyraziłem się jasno ostatnim razem - podniósł głos a ja od razu ucichłem
Nie rozumiem dlaczego tak mu zależy żebym nie zbliżał się do Louisa
-Te wasze kłótnie - urwał na chwilę -mają się skończyć. Następnym razem zostaną Ci zabrane wszystkie karty kredytowe - powiedział cicho i powoli jak by mówił do dziecka.
przytaknąłem słabo
-A i jeszcze jedno - świetnie, co teraz? -Podejrzewam że twoja matka ma kogoś - rzucił, odwracając się na pięcie skanując mój pokój. Spuściłem wzrok na jego dłoń, pocierał kciukiem o palec wskazujący i serdeczny, robił tak kiedy był wkurzony.
Zaraz. Moja mama ma kogoś?
Nie odzywałem się, próbując przyswoić sobie to co właśnie usłyszałem. Nie bardzo martwiło mnie to że mama zdradza ojca, on ciągle z kimś śpi więc dlaczego ona nie miałaby tego robić?
Jednak martwiło mnie coś innego.
-Harry, chyba wiesz co musisz zrobić - odezwał się przerywając ciszę po czym odwrócił się w moją stronę -Porozmawiasz z nią - zaczął, zbliżając się w moją stronę -wybijesz jej z głowy te romanse. Dobrze wiesz że rozwodu nie dostanie - uśmiechnął się zwycięsko -A jeśli spróbuje czegoś, sam wiesz jakie będą konsekwencję. Mówię to, ponieważ one dotkną również ciebie - wycedził a ja momentalnie posztywniałem. Spojrzał na zegarek -Muszę już iść, jestem umówiony
O czyżby nowa kochanka?
-Okej - uśmiechnąłem się słabo.
Nie było mnie stać na nic innego jak zwykłe "Okej".
Ojciec spojrzał na mnie ostatni raz i opuścił mój pokój.
Stałem tam patrząc w drzwi i analizując jeszcze raz całą naszą rozmowę. Rzuciłem się na łóżko chowając twarz w poduszkę.
sam wiesz jakie będą konsekwencję 
Do moich oczu zaczęły napływać niechciane łzy
one dotkną również ciebie
Poczułem jak moja poduszka robi się mokra
Nie Harry. Tylko kurwa nie płacz.
Mama mnie kocha, wiem że posłucha jeśli poproszę aby zakończyła ten związek czy cokolwiek to jest. Ale ona też zasługuje na szczęście, przy tym człowieku nigdy go nie zazna.
Podniosłem się z łóżka, ocierając twarz dłońmi. Mój wzrok powędrował na szafę. Ociągając się wstałem i podszedłem w stronę mebla, odsunąłem jedną z szuflad i przekopałem się przez warstwę ubrań, wreszcie znalazłem poszukiwaną kopertę, wyjąłem z niej chustkę rozwijając ją. Moim oczom ukazało się kilka białych tabletek, zawinąłem je z powrotem i włożyłem do tylnej kieszeni spodni. Odłożyłem wszystko na miejsce i wyszedłem z pokoju. Przeszedłem obok kilku uczniów, nie zwracałem na nikogo uwagi, szedłem pewnie w dobrze znane mi miejsce. Minąłem hol a swoje kroki skierowałem w kierunku pralni.
Tam gdzie było cicho, tam gdzie nikogo nie było.



LOUIS'S POV

Przez cały weekend myślałem o Harrym. Zielonooki brunet nie opuszczał mojej głowy. Były momenty kiedy przestawałem o tym myśleć ale to spadało na drugi plan, po chwili wracało. Byłem ciekaw co robi czy chociaż przez chwile myślał o tym pocałunku.
Cały czas zastanawiałem się czy zrobiłem dobrze, ale nie mogłem się powstrzymać.
Odkąd wróciłem do szkoły cały czas miałem nadzieje na "przypadkowe" spotkanie. Jednak ono nie nastąpiło, obszedłem chyba całą szkołę ale nigdzie nie znalazłem Harry'ego, nawet na lekcjach się nie pojawił. Zaczynałem się już trochę niepokoić, to nie było w jego stylu. Nawet jeśli nie przychodził na lekcje zawsze natknąłem się na niego w kafeterii czy nad basenem, gdziekolwiek. Zaczynałem się już trochę niepokoić, czułem dziwne uczucie, dziwny niepokój kiedy myślałem o Harrym. Pytałem chłopaków czy nie widzieli go gdzieś ale wszyscy zgodnie odpowiedzieli że nie to tylko rozwiało moje myśli na temat tego że Harry mnie unika. Bo przecież gdyby mnie unikał z resztą chłopaków by rozmawiał a skoro oni też go nie widzieli to znaczy że prawdopodobnie nawet nie ma go w szkole. Ale co mogłoby być tak ważnego że Harry nie pojawił się w szkole? Z tego co wiem to rzadko bywał w domu, to dlaczego miałby tam zostawać?
Z desperacji zacząłem wypytywać ludzi w szkole o to czy nie widzieli Harry'ego. Być może był to głupi pomysł ale naprawdę zaczynałem się martwić. On zawsze był w szkole.

Ludzie w Riverdale bardzo dobrze wiedzieli kim jest Harry Styles. Nie sądziłem nawet że w jest taki popularny. Dwie jak przypuszczam pierwszoklasistki wskazały mi gdzie widziały ostatnim razem Harry'ego, dodały także że było to dzisiaj, niedawno. A więc Harry był w szkole może i nawet nadal jest.
Miejscem wskazanym przez dziewczyny okazały się już znane mi opustoszałe korytarze, prowadzące tam gdzie już kiedyś byłem. Tam gdzie byłem razem z Harrym.
Pralnia
Pobiegłem w kierunku miejsca w którym byłem zaledwie kilka dni temu, jak się okazało dobrze pamiętałem drogę. Zatrzymałem się przy znajomych drzwiach bez zastanowienia otworzyłem je. Przeskanowałem zawartość pomieszczenia, mój wzrok powędrował na wpół przytomnego chłopaka siedzącego na podłodze z głową nisko zawieszoną i łokciami opartymi na kolanach. Obok niego leżała pusta szklana butelka jak zgaduję po alkoholu a obok niej stała druga taka sama jednak w tej znajdowała się zawartość. Nie dużo ale jednak coś. Nie musiałem się długo zastanawiać czy chłopak to ten którego szukałem, nie byłbym w stanie pomylić go z nikim innym nawet jeśli nie widziałem jego twarzy. W palcach prawej ręki przewracał małą białą tabletkę.
Moje oczy podwoiły swoje rozmiary. Wszedłem szybko do środka zatrzaskując za sobą drzwi. Harry powoli i ociągająco podniósł zmęczone oczy, kiedy mnie zobaczył szybko schował tabletkę w dłoni po czym spuścił wzrok na podłogę. Moje serce zaczęło wręcz krwawić na widok stanu w jakim się znajdował. Przykucnąłem przed nim i położyłem dłoń na jego w której trzymał tabletkę, nie wiedziałem czym ona była i czemu miała służyć ale na pewno z zażycia jej nie wyniknęłoby nic dobrego.
-Harry? - Przerwałem panującą między nami ciszę. Chłopak nawet na mnie nie spojrzał. W moim gardle zaczęła formować się gula. Zabrałem dłoń z jego -Harry, co tam masz? - zapytałem
Dalej cisza.
To że się nie odzywał ani trochę nie ułatwiało mi tej sytuacji.
Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.
-Harry, oddaj mi to dobrze? - zapytałem spokojnym tonem. Przeniosłem wzrok na jego dłoń która teraz zaciśnięta była w pięść. To znaczyło że mnie słuchał ale nie miał zamiaru współpracować.
Jak sobie chcesz i tak Ci to zabiorę.
Położyłem z powrotem dłoń na jego zaciśniętej pięści, po chwili położyłem na niej również swoją drugą.. Uścisk chłopaka lekko, wręcz niezauważalnie złagodniał. Rozplątałem powoli jego palce dostając się w końcu do tabletki, nie sprawiał oporów. Wyjąłem ją szybko a Harry na mnie spojrzał. Przeniosłem wzrok na jego drugą dłoń, wyglądało na to że w tej również coś chował. Wiedział co chcę zrobić ale byłem szybszy, złapałem jego nadgarstek a następnie dłoń, wysypało się z niej kilka takich samych tabletek, szybko je pozbierałem, zmarszczyłem brwi a wzrok wlepiłem w Harry'ego.
-Co chciałeś zrobić?! - tym razem podniosłem wzrok
-Nic. Idź sobie.
Nabrałem powietrza do płuc. Tymczasem Harry sięgnął po stojącą butelkę. Natychmiast zareagowałem wyrywając mu ją z ręki i skarciłem go wzrokiem
-Nie pójdę - pokręciłem przecząco głową
Harry spuścił nisko głowę i pociągnął nosem na co chwyciłem jego twarz w obie dłonie tym samym zmuszając go aby na mnie spojrzał.
-Nie zostawię Cię, rozumiesz? - wpatrywał się swoimi zielonymi tęczówkami prosto w moje oczy i pokiwał ledwo zauważalnie głową -Co się stało?

______

No i jest osiem.
Mam nadzieję, że domyśliliście się, że pochylona czcionka oznacza wspomnienia z przeszłości.
Boję się że po tym rozdziale pomyślicie że teraz będą same fajne Larry moments, tyle miłości etc.
Rozdział miał być w następny weekend ale ponieważ jestem chora i nie mogę spać po nocach to naszła mnie jakaś nagła wena. Nie do końca zadowala mnie ten rozdział, pierwotnie miał być inny ale w końcu zdecydowałam się na taki obrót spraw i już nie chciałam niczego zmieniać. Mam nadzieję że chociaż wam przypadnie do gustu i was zaciekawi bo o to chodzi w tym opowiadaniu.
Pod ostatnim jest 14 komentarzy, to dwa razy więcej niż pod szóstym. Co mnie ucieszyło bo już myślałam że coraz mniej osób czyta moje wypociny a ja naprawdę chcę poznawać waszą opinię. No i dziękuję za każdy kreatywny i mniej kreatywny komentarz
Mam w zamiarze zamówić zwiastun, możecie polecić jakąś dobrą stronę czy coś? Bo na razie mam na oku dwie.
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie treści opowiadania bądź do mnie piszcie śmiało na twitterze klik bo jeżeli były jakieś pytania na asku to nie odpowiem bo oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zapomniała hasła.
Pytań nie mam dzisiaj bo nawet nie mam siły myśleć nad ich treścią.

xoxo

22 mar 2014

rozdział 7

HARRY'S POV

Louis wyglądał na zszokowanego moim widokiem, nic dziwnego w końcu spodziewał się Nathana. Staliśmy przez chwile patrząc na siebie. Po chwili chciał po prostu wyjść. Nie taki był mój plan, musiałem jakoś zadziałać, nie mogłem pozwolić mu wyjść. Podbiegłem szybko do drzwi zatrzaskując je, oparłem się szybko o nie plecami nie dając Louisowi możliwości wyjścia.
-Harry odsuń się od drzwi - wyglądał na znudzonego tą całą sytuacją. Próbował odsunąć mnie od nich ale nie poddałem się tak łatwo, z tylnej kieszeni spodni wyjąłem srebrny kluczyk, zerknąłem szybko na zamek aby go namierzyć, włożyłem klucz do niego i przekręciłem tym samym zamykając nas w jednym pomieszczeniu. Louis próbował wyjąć klucz z mojej dłoni ale nie udało mu się to.
-Jeśli chcesz to sam go sobie weź - chwyciłem element w kciuk i palec wskazujący unosząc go na wysokości twarzy, chłopak wyciągnął rękę ale kiedy to zrobił odchyliłem spodnie a następnie bokserki i wrzuciłem go do środka. Louis patrzył na mnie zszokowany, zerknął na mnie a potem na moje spodnie po czym usiadł zrezygnowany na stołku za nim.
Dobrze. Wiedziałem że to zadziała. Teraz nie miał wyjścia, musiał tutaj zostać.
-Musimy porozmawiać - powiedziałem cicho.
Nie wierzę że to robię
-O czym tym razem?! - Louis podniósł się z krzesła wykrzykując mi słowa prostu w twarz. -Chcesz pogadać o mojej mamie czy orientacji?! - zmarszczył brwi
Stałem i patrzyłem, tylko tyle. Za każdym razem zachowywałem się jak skończony dupek ale musiałem z tym coś zrobić, tak jak powiedział Niall. Nie chcę żeby Louis mnie nienawidził.
-Nie. Uspokój się. - podniosłem płasko rozłożone ręce na wysokości klatki piersiowej. Chłopak ponownie opadł na krzesło. -Louis chcę tylko porozmawiać, wysłuchaj mnie a potem będziesz mógł spokojnie wyjść ok? - właściwie to nie miał wyjścia, czy tego chciał czy nie musiał mnie wysłuchać.
Chłopak podniósł na mnie wzrok
-Masz 5 minut potem wychodzę.
wyjdziesz kiedy skończę
-Ok
Powiem mu wszystko, to znaczy nie wszystko tylko to co chcę żeby wiedział.
-Chcę Cię przeprosić. Za wszystko. - posłał mi niedowierzające spojrzenie -Za to, wtedy nad basenem nie wiem co we mnie wstąpiło.. przepraszam - spuściłem głowę. Mówiłem całkiem szczerze -I za to dzisiaj w klasie - kontynuowałem ostrożnie -To co wtedy mówiłem naprawdę nie miało Cię obrazić ani nic z tych rzeczy. Chciałem wiedzieć czy łączy Cię coś z Nathanem. - podniosłem wzrok i okazało się że Louis cały czas na mnie patrzy
-Nie mogłeś po prostu zapytać? - spytał jakby była to najłatwiejsza rzecz na świecie
-Napewno byś mi powiedział - wywróciłem oczami
-Poza tym.. - urwał na chwilę -Dlaczego Cię to interesuje? - zapytał ostrożnie
-Po prostu
Przyglądał mi się jeszcze kilka chwil, westchnął i wstał z miejsca po czym ruszył w stronę drzwi, kiedy stał dokładnie przed nimi odwrócił się w moją stronę
-Chcę wyjść - powiedział cicho
Zamrugałem kilkakrotnie. Nie ruszyłem się z miejsca
-Harry po prostu otwórz te drzwi - zażądał stanowczo
-Dlaczego się tak zachowujesz? Chciałem tylko przeprosić. - zmarszczyłem brwi już lekko zdołowany całą tą sytuacją
-No to przeprosiłeś - nabrał powietrza do płuc w celu uspokojenia a jego nozdrza się rozszerzyły -Wiesz co Harry? Jesteś po prostu rozpieszczony. Nauczyłeś się że zawsze dostajesz to czego chcesz. Budzisz we mnie odrazę, nie wiem co Ci zrobiłem ale za każdym razem zachowujesz się jak dupek. Skoro już wiesz że jestem gejem i gdybyś też nim był nigdy nie chciałbym się spotykać z kimś takim. - popatrzył na mnie z obrzydzeniem.
-um.. ja też.. - w moim gardle zaczęła formować się wielka gula. Louis stał i patrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
Po prostu to powiedz Harry.
-Jestem gejem.
Chłopak spojrzał na mnie niedowierzająco. Naprawdę o tym nie wiedział czy tylko udawał?
-Po co mi to mówisz? - bąknął
-Bo chcę żebyś wiedział. - odparłem nie zastanawiając się długo.
Staliśmy przez chwilę w ciszy, miałem wrażenie że Louis stara się to wszystko sobie uporządkować.
-Możesz mnie stąd wypuścić? - wypuścił głośno powietrze
Skinąłem głową, sam nie chciałem dłużej ciągnąć tej rozmowy. Mimo że zabolały mnie jego słowa nie chciałem dać o tym po sobie znać, zasłużyłem na nie.
Włożyłem rękę do spodni w poszukiwaniu klucza, zerknąłem szybko na Louisa który bacznie mi się przyglądał. Kiedy zorientował się o tym szybko odwrócił wzrok, uśmiechnąłem się pod nosem. Po odnalezieniu przedmiotu otworzyłem drzwi. Louis mógł spokojnie wyjść a mimo to stał i patrzył na mnie zamyślony, po kilku chwilach jednak otrząsnął się i wyszedł z pomieszczenia. Nie tak to sobie wyobrażałem.



(trzy dni później)

Od rozmowy z Louisem dużo o wszystkim myślałem. Niall miał rację. Niall kurwa zawsze ma rację. Czym dłużej nad tym myślałem to sam uświadamiałem sobie jak niedorzeczne było moje myślenie że Louis tak po prostu wybaczy.
Nie trudno się domyślić że nadal nie rozmawialiśmy, chociaż kilka razy na lekcji przyłapałem Louisa na obserwowaniu mnie. W takich chwilach pojawiał się promyk nadziei na polepszenie naszych relacji ale gasł razem z odwracanym wzrokiem Louisa. Pocieszał mnie fakt że chociaż na mnie patrzył. Z drugiej strony nie rozumiałem czemu się tak tym przejmuję, miałem kilka przelotnych związków i nie pozostawiły one po sobie nic szczególnego, nic co byłoby warte pamiętania.
-Harry? Słuchasz nas w ogóle? - Liam pomachał mi dłonią przed twarzą
Natychmiast otrząsnąłem się i spojrzałem na bacznie przyglądających mi się Liama i Zayna
-Mhm.. O czym mówiliśmy? - spuściłem wzrok na dłoń w której trzymałem długopis i zacząłem nim postukiwać o ławkę wybijając tylko mnie znany rytm
-O tym całym balu Riverdale - oznajmij Zayn
-I co z nim? - zapytałem marszcząc brwi. Nie lubiłem tych bali, zawsze nas pilnowali nauczyciele, każdego to denerwowało ale obecność była niestety obowiązkowa. Jestem pewien że gdyby tego nie wprowadzili połowa uczniów by nie przyszła.
-Motywem są maski, nikt nie wejdzie bez niej. W sumie to chyba nawet fajne, nie będziemy wiedzieli kto kim jest - Zayn wzruszył ramionami.
-Serio to takie fajne? Przeliżesz się i nawet nie będziesz wiedział z którą - wywróciłem oczami na co Liam się roześmiał
-Przecież w między czasie możesz się dowiedzieć kto kim jest
Chciałem odpowiedzieć ale przerwał mi dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Wszyscy wstali z miejsc i ruszyli w kierunku wyjścia. Razem z chłopakami zrobiliśmy to samo. Nauczycielka od historii w między czasie mówił coś o pracy domowej ale została zignorowana. Bal był w sobotę, sala była w trakcie przygotowań a ludzie w szkole dzielili się na podekscytowanych i na tych których to kompletnie nie interesowało. Chyba znajdowałem się po środku.

LOUIS'S POV

Niall i Nathan wytłumaczyli mi wszystko na temat corocznego balu w Riverdale. Jakoś nie bardzo wykazywałem entuzjazm co do niego. Ten cały garnitur do tego maska, nie wiem czemu to wszystko miało służyć, jakoś nie bardzo mi się podobało. Ale z drugiej strony nie miałem nic innego do roboty.
Ubrałem się w czarny garnitur i założyłem moją maskę. Każdy chłopak dostał taką samą z dziewczynami było identycznie, chyba dla utrudnienia odgadnięcia kto jest kim.
Spojrzałem ostatni raz w lustro i wypuściłem głośno powietrze schodząc w dół po schodach. Wychodząc z pokoju poprawiałem jeszcze swój krawat, myślę że dobrze go zawiązałem.
Wszedłem do słabo oświetlonej sali, migały od czasu do czasu tylko jakieś kolorowe światła poza tym panował półmrok do tego maska ograniczała mi widoczność. Wszyscy byli ubrani tak elegancko, inaczej niż zwykle tak jak było przewidziane każdy miał na sobie maskę. Nie rozpoznawałem nikogo z obecnych, właściwie to chyba nawet bez masek nie byłbym w stanie wszystkich rozpoznać.
Zostałem lekko poklepany w plecy, odwróciłem się ujrzałem chłopaka, powoli zeskanowałem jego twarz próbując wychwycić jakiekolwiek znajome rysy. Nie zajęło mi to długo, po kilku sekundach zorientowałem się że był to Nathan.
-Szukałem Cię - uśmiechnąłem się ciepło do chłopaka
-Ty mnie zawsze szukasz tylko jakoś znaleźć nie możesz - Nathan roześmiał się a ja wywróciłem oczami nie mógł tego zobaczyć przez tą głupią maskę
-Bardzo śmieszne - uderzyłem go w ramię i ruszyłem w stronę baru którego wcześniej nie zauważyłem, został tu zainstalowany wniesiony specjalnie na ten wieczór. Myślałem że Nathan pójdzie w moje ślady i miałem rację, chwilę potem stał już obok mnie.
-Nie mają tu nic alkoholowego prawda? - zapytałem z nadzieją w głosie. Muzyka jak na razie nie była ani wolna ani szybka także można było rozmawiać bez zdzierania sobie gardła.
-No chyba nie myślałeś że Taylor pozwoli na alkohol? - zapytał z wyczuwalnym sarkazmem -Ale mamy plan.
-Jaki plan? - zerknąłem skonsternowany na Nathana
Zacisnął usta w cienką linię i odwrócił wzrok wyraźnie dając mi do zrozumienia że mnie ignoruje na co wybuchnąłem śmiechem


HARRY'S POV

Kolejny gówniany bal. Tym razem z gównianymi maskami. Kompletnie nie chciało mi się tam iść ale musiałem.
Trochę potańczyliśmy, oczywiście pełna kultura, bez alkoholu. Ale to miało się zmienić, czekaliśmy tylko aż reszta nauczycieli pójdzie i zostanie sam Martin, tak jak ustaliliśmy. Wreszcie zaczęli się zbierać.Zerknąłem na zegarek, była godzina 22:53. Co jakiś czas każdy z nich opuszczał salę. Martin cały czas stał przy wyjściu, wyglądał jak zwykły nauczyciel pilnujący porządku na szkolnym balu. Rozejrzałem się po sali i nie dostrzegłem już żadnego nauczyciela. Razem z grupką kilkunastu chłopaków podeszliśmy do Martina.
-Już? - uniósł brwi pytająco
wszyscy pokiwaliśmy głowami uśmiechając się przy tym.
-Nie wiem czy powinienem - potarł ręką swój kark i rozejrzał się jeszcze raz po sali ponad naszymi głowami.
Stary chcemy wnieść alkohol a nie napaść na bank.
-Obiecałeś że pomożesz - odezwał się Nick
Martin przeskanował nasze twarze i wypuścił z ust powietrze
-Dobra - kilku z nas wzniosło okrzyki radości a Martin podniósł na wysokość klatki piersiowej wskazujący palec i nakierował go na każdego z nas -Jak mnie za to wyleją to będzie to tylko i wyłącznie wasza wina.
-Och. Daj spokój. Nikt Cię nie wyleje. - Zayn poklepał go lekko po ramieniu i wyminął opuszczając salę, wszyscy podążyliśmy za nim rzucając jeszcze szybkie podziękowania w stronę ulubionego nauczyciela.

Odkąd na tym całym balu pojawił się alkohol nie wydawał się on być taki zły, dało się przeżyć. W sumie to całkiem dobrze się bawiliśmy oprócz tego że nadal nosiliśmy maski, pierwotnie w planie mieliśmy pozbycie się ich ale zadecydowaliśmy że tak jest ciekawiej dlatego zostały.
Bawiliśmy się chyba aż za dobrze, chłopaki zorganizowali za dużo alkoholu. Niektórzy trochę przesadzili z piciem ale były to starsze klasy. Cały wieczór bezskutecznie starałem się odszukać wzrokiem Louisa, dziwne było to że Nathana również nie mogłem znaleźć, wyczuj sarkazm.
Wreszcie zauważyłem znajomą sylwetkę. Rozmawiał z kimś. Nawet w tej głupiej masce byłem w stanie domyślić się że był to Louis. Widać było że również pił, zdziwiło mnie jednak że osobą z którą prowadził dyskusję nie okazała się być Nathan . Był to ktoś inny, nie do końca wiedziałem kto, właściwie to nie obchodziło mnie to, ważne że nie Nathan. Sala jeszcze tętniła życiem, było tu dość tłoczno.
Zerknąłem ponownie na Louisa który właśnie skończył  a jego rozmówca odszedł. Nagle stałem się bardzo odważny. Dopiłem resztę swojego napoju po czym zgniotłem kubek i wrzuciłem do kosza na śmieci. Ruszyłem w kierunku bruneta, był odwrócony do mnie tyłem więc nie mógł mnie zauważyć. Zresztą i tak by mnie nie poznał, nadal miałem na sobie maskę. Louis stał dokładnie obok drzwi które stały się moim celem. Kiedy szedłem w ich kierunku rozejrzałem się szybko po sali, wszyscy byli zbyt zajęcie sobą, tego właśnie oczekiwałem. W sali było dość ciemno, co jakiś czas migały lekkie światła. Zatrzymałem się kilka metrów od Louisa i zastanowiłem się jeszcze raz.
Pieprzyć to.
Uchyliłem delikatnie drzwi i pociągnąłem Louisa za rękę wpychając go do schowka na miotły. Było tam ciasno ale wystarczająco miejsca aby pomieścić dwie osoby.
-Co Ty kurwa robisz? - usłyszałem znajomy mi głos. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, odcinając tym samym dopływ jakiegokolwiek światła do pomieszczenia, oczywiście znajdował się tu włącznik ale komu chciałoby się fatygować z włączaniem światła. Popchnąłem Louisa lekko na ścianę aby nie zrobić mu krzywdy tym niespodziewanym atakiem bo nie o to mi chodziło.
Przywarłem do niego klatką piersiową i oparłem rozłożone dłonie na ścianie po obu jego stronach.
-Czy moż.. - nie dałem mu dokończyć zatykając dłonią jego usta.
-Po co tyle pytań? - wyszeptałem dokładnie na wprost jego twarzy i odsunąłem się trochę ale nadal będąc bardzo blisko.
-Harry - mimo że w pomieszczeniu panowała całkowita ciemność byłem pewien jego zdziwienia wymalowanego na twarzy.
-Wiem że wcale nie chcesz stąd wyjść - wykrzywiłem usta w uśmiechu. Louis stał i patrzył skonsternowany. Może przez to że odpowiedziałem na jego niezadane pytanie ewentualnie dlatego że jeszcze kilka minut temu stał spokojnie nie świadomy tego że za chwilę będzie tu i to ze mną.
-Wiem też że Ci się podobam - tak, powiedziałem to.
Louis się nie odzywał, stał i patrzył. Odchyliłem maskę od swojej twarzy i pociągnąłem za nią w efekcie czego gumka utrzymująca ją na mojej głowie pękła a ja spokojnie mogłem ją odrzucić gdzieś na bok. To samo zrobiłem z maską Louisa.
-I wiem że nie będziesz protestował jeśli zrobię to - musnąłem delikatnie jego usta swoimi i odsunąłem się kilka centymetrów żeby zaobserwować jego reakcję.
Louis rozchylił usta i uważnie mi się przyglądał jakby oczekiwał na coś więcej.
Uśmiechnąłem się a w moich policzkach ukazały się dołeczki.
Ku mojemu zdziwieniu Louis przywarł swoimi ustami do moich w pocałunku. Chwilę zajęło mi zarejestrowanie tego co właśnie miało miejsce, tu, teraz, w tym schowku. Louis mnie pocałował. On mnie pocałował. Bez chwili zastanowienia odwzajemniłem pocałunek.

_____

hej x
ponad 2k wejść jnjhwbnjowi dziękuję!
Następnego rozdziału prawdopodobnie nie będzie w przyszłym tygodniu ale będę się starać żeby jednak się pojawił bo nie chcę żebyście czekali.
Tak wiem, poprzedni rozdział był dużo krótszy ale taki właśnie miał być, nie będą one zawsze takie same ale będę się starała żeby były podobnej długości.
Przyznać się kto shippuje Larrego a kto Lathana? XD

1. Koniec sporów Harrego i Louisa?

15 mar 2014

rozdział 6

LOUIS'S POV

Przeszukałem całą szkołę. Byłem chyba wszędzie ale nie znalazłem Nathana, nie miałem pojęcia gdzie on mógł się podziewać. Musiałem z nim porozmawiać, bardziej niż kiedykolwiek. Kiedy już chciałem się poddać coś mi podpowiedziało żeby sprawdzić jeszcze raz w kafeterii, często tam przesiadywał.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, przeskanowałem każdy stolik i nagle mignął mi obraz bruneta przy jednym ze stołów do bilardu. To był on.
Grał z innymi uczniami, wyglądał tak beztrosko, spokojnie kiedy mój nastrój wahał się między złością a mieszanymi uczuciami. Podbiegłem do niego i szarpnąłem go lekko za koszulę odciągając na bok.
-Gdzie Ty byłeś?! - kiedy wreszcie stanąłem twarzą w twarz z chłopakiem wykrzyczałem pierwsze z pytań które miałem mu do zadania.
-A gdzie miałem być?! Tutaj - na początku na jego twarzy mignęła oznacza rozbawienia ale szybko się jej pozbył. Popatrzył na mnie jak bym zadał mu najdziwniejsze pytanie jakie kiedykolwiek słyszał po czym ignorując mnie z powrotem udał się do stołu bilardowego, reszta chłopaków już od niego odeszła.
-Szukałem Cię
-Znalazłeś - całkowicie ignorując moją obecność zaczął dalej grać. Dlaczego on kurwa jest taki obojętny? Zaledwie w piątek mówił że mu się podobam a dzisiaj nawet na mnie nie patrzy.
-Dlaczego się tak zachowujesz? - zmarszczyłem czoło
-Jak?
-Możesz przestać udawać? Przez cały weekend nawet się nie odezwałeś
-Ja się nie odezwałem?! Ja?! - rzucił kijem do bilardu prosto na stół i odwrócił się w moją stronę. Kilka par oczu spoczęło ale Nathan wyglądał kompletnie tym niewzruszony
-Uspokój się, nie wszyscy muszą słyszeć o czym rozmawiamy - użyłem najspokojniejszego tonu na jaki było mnie stać -O czym Ty mówisz?
-W sobotę od razu pojechałeś do domu. Nie przyszedłeś nawet o tym powiedzieć a w piątek chciałeś wiedzieć czy to co powiedziałem jest szczere, wydaje mi się że już Cię to nie obchodzi.
Potarłem twarz dłońmi przypominając sobie że ma rację. W piątek nie mieliśmy warunków żeby dokończyć rozmowę a w sobotę z samego rana pojechałem do domu. Wtedy nawet nie myślałem o czymś w stylu pożegnania. Miał rację. Głupio wyszło. Zwyczajnie uciekłem, nie mógł tego inaczej odebrać.
-Nathan. Przepraszam. Ja.. - oparłem dłonie o stół bilardowy, spuszczając głowę. Wypuściłem głośno powietrze. Nie wiedziałem co mam powiedzieć -Przepraszam ok? Nie myślałem wtedy o tym. Naprawdę nie chciałem uciekać czy coś.
Nathan oparł się tyłem o stół i popatrzył na mnie
-Okej
-Okej? - powtórzyłem i podniosłem wzrok na chłopaka
-Przyjmuję przeprosiny. Powiedziałem to co powiedziałem za szybko, a kiedy pojechałeś do domu żałowałem tego co powiedziałem - zaplótł ręce na klatce piersiowej nie zmieniając pierwotnej pozycji.
-Nie chciałem żeby to tak wyszło, naprawdę. - oderwałem się o stołu i oparłem o niego tak samo jak Nathan.
A więc żałował tego co powiedział.
-A i zanim przerwał nam Liam zapytałeś mnie o coś - wróciłem myślami do wspomnień z piątkowej nocy i dobrze wiedziałem o jakie pytanie mu chodzi. -Tak. To co mówiłem było szczere, nie miało znaczenia to że byłem pod wpływem alkoholu to chyba tylko dodatkowo wzmocniło moją odwagę. - zaśmiał się patrząc na mnie, zrobiłem to samo. Chciałem coś powiedzieć ale był szybszy -I chcę żebyś o tym zapomniał.
co?
-Mam zapomnieć? Przed chwilą powiedziałeś że to było szczere a teraz każesz mi zapomnieć? - uniosłem brwi pytająco
-Nie, nie odbieraj tego w ten sposób. Po prostu zależy mi choćby na przyjaźni z Tobą a widzę że nie czujesz tego samego i nie zaprzeczaj że jest inaczej. Wiem że się pośpieszyłem. Zobaczymy jak to będzie, być może kiedyś wrócimy do tej rozmowy - odwrócił się i chwycił kij który kilka minut temu rzucił na stół, zabrał też drugi leżący obok.
-Chcesz zagrać? - uśmiechnął się ciepło i od razu wiedziałem że był to szczery uśmiech
-Pewnie - rzucił w moją stronę kij a ja zwinnie go złapałem
Chciałem mu powiedzieć o tym co mówił Harry ale nie teraz. Nie miałem zamiaru psuć tej chwili, zresztą pewnie sam się dowie.



HARRY'S POV

Louis nie wrócił już na żadną z lekcji. Właściwie to nie do końca o to mi chodziło, na początku chciałem jedynie wiedzieć co między nimi zaszło ale inaczej się wszystko potoczyło. Dręczyły mnie lekkie wyrzuty sumienia. W sumie to nie była jego wina, Nathan sam się pchał do jego pokoju.
Po ostatnim dzwonku zebrałem książki i poszedłem do szafki żeby je odłożyć. Moja czynność została przerwa przez szybkie zatrzaśnięcie drzwiczek tuż przed moim nosem. Popatrzyłem na osobę która to zrobiła i był to Niall
-Chciałeś mnie zabić stary? - zażartowałem. Ale chyba tylko mnie było do śmiechu bo Niall stał dalej z kamiennym wyrazem twarzy.
-Słyszałem co zrobiłeś - patrzył swoimi niebieskimi oczami prosto na mnie, był zły.
-O co Ci chodzi? - chyba już wiem
-O to że powiedziałeś przy prawie wszystkich że Louis jest gejem i zrobiłeś z niego i Nathana parę.
-Kto Ci powiedział? - zmarszczyłem czoło trochę zirytowany
-Jack
Wywróciłem oczami. Ale trochę mi ulżyło bo już myślałem że Louis albo Nathan.
-Słuchaj Harry - chłopak podniósł palec wskazujący grożąc mi -To jest ich sprawa co robią ze swoim życiem powinieneś to kurwa zrozumieć i przestać się w to wpieprzać. A chamskie było to że powiedziałeś wszystkim o orientacji Louisa. - dopiero teraz widziałem jaki był zły.
-O Jezu, a co to niby jakaś tajemnica jest? I tak wszyscy by się dowiedzieli. Nie widzę problemu - syknąłem w odpowiedzi.
-Jasne że nie widzisz. A pomyślałeś że Louis może nie chciałby żeby ktoś wiedział? Poza tym to tylko pogorszyło sprawę. Wiesz że Louis za Tobą nie przepadał to musiałeś kurwa zrobić coś żeby Cię znienawidził tak? O to Ci chodziło? - tym razem to on zmarszczył czoło wyczekując mojej odpowiedzi.
Ale że od razu znienawidzić?
-Nie ja.. - przerwałem myśląc nad tym co powiedział. -Odkręcę to
-Co chcesz zrobić? - Niall popatrzył na mnie zdezorientowany
-Zobaczysz


LOUIS'S POV

Po grze w bilard poszedłem do biblioteki zbierając potrzebne materiały do napisania wypracowania po czym wróciłem do pokoju. Po zatrzaśnięciu za sobą drzwi rzuciła mi się w oczy biała koperta leżąca na moim łóżku. Zmarszczyłem brwi podchodząc do niego i podnosząc kopertę. Widniało na niej moje imię i nazwisko. Roztargałem kopertę uważając żeby nie zniszczyć jej zawartości. W środku był list. Przeczytałem go uważnie i kiedy doszedłem do imienia adresata na moje usta wkradł się uśmieszek. List był od Nathana. Dowiedziałem się z niego o tym że chce się ze mną spotkać w szkolnej pralni dzisiaj o 17. Popatrzyłem na zegarek stojący na szafce nocnej ukazujący godzinę 16:47. Nie mógł mi po prostu powiedzieć żebyśmy się tam spotkali?
Ze względu na godzinę zwinąłem list i wsunąłem go do tylnej kieszeni swoich spodni ponownie opuszczając pokój.
Po kilku chwilach znalazłem się w holu i ruszyłem w stronę nie tak bardzo jak inne znanego mi korytarzu. Zatrzymałem się w połowie drogi i wyjąłem z kieszeni list, w nim była opisana droga którą mam się dostać do pralni.
Poszedłem do końca korytarza, następnie schodami prowadzącymi w dół. Moim oczom ukazało się kilka takich samych drzwi dlatego ponownie zerknąłem na list, widniała w nim informacja o ostatnich drzwiach po prawej stronie. Przemierzyłem drogę wzdłuż korytarza i stanąłem na wprost ostatnich drzwi. Nacisnąłem klamkę otwierając je. Wszedłem do środka i zatrzasnąłem za sobą drzwi, odszukałem włącznik światła. Pierwsze co zauważyłem to bardzo dużą ilość białych ręczników. Zerknąłem na Nathana, który okazał się nie być Nathanem.
To był Harry.

_________

Chciałabym coś wyjaśnić, postaram się krótko, zwięźle i na temat.
Cenię sobie każdą opinię i cieszy mnie każdy komentarz ale zauważyłam też takie w których pisaliście o tym żeby było więcej Larrego. No więc opowiadanie jest o Larrym więc logiczne że pojawi się. Są to dopiero początki, wszystko przed wami. O ile będą czytelnicy to nie zamierzam skończyć pisania na dwudziestym rozdziale jak inne larry ff dlatego uwierzcie że na wszystko przyjdzie czas już wkrótce.
Jak zwykle proszę o komentarze i opinie :)

Kiedyś czytałam opowiadanie w którym na końcu w notce autorka zadawała pytania czytelnikom na temat następnych rozdziałów. Chciałabym tego spróbować, ponieważ jestem ciekawa waszych przypuszczeń.
Oczywiście odpowiedzi nie wpłyną na akcję bo plan już mam częściowo napisany, jeżeli ktoś trafi to tylko i wyłącznie zbieg okoliczności.
Więc moje pytania to:

1. Harry'emu uda się wszystko "odkręcić"?
2. Louis i Nathan wrócą do rozmowy?

8 mar 2014

rozdział 5

LOUIS'S POV

Pożegnałem się z Nathanem i wszedłem do pokoju. Polubiłem go, naprawdę polubiłem. Chłopaków jeszcze nie było, zresztą w całej szkole panowała pustka. Jedni wyszli na miasto a inni pojechali na weekend do domu.
Mimo całego alkoholu który wypiłem czułem się całkiem dobrze, w klubie było gorzej. Myślę że to przez to świeże powietrze. Pierwsze co zrobiłem po wejściu do pokoju było pójście na górę do łazienki. Podszedłem do lustra, oznaki wczorajszej bójki były jeszcze widoczne na mojej twarzy ale już nie tak bardzo. Umyłem twarz wodą i zszedłem na dół, marzyłem teraz o tym aby położyć się do łóżka. Podszedłem do ogromnej szafy i zdjąłem z siebie bluzę, rzuciłem ją na skórzaną jasną kanapę i wyjąłem z szafy biały podkoszulek. Odwróciłem się a mój wzrok przykuła postać siedzącą na łóżku. Otworzyłem szerzej oczy i rozchyliłem lekko wargi. Po chwili już wiedziałem kim była osoba siedząca na nim. Nathan.
-Ja pierdole! Nathan! Wystraszyłeś mnie! - krzyknąłem i rzuciłem zwiniętym podkoszulkiem w stronę chłopaka który trafił go prosto w twarz. Nawet pod wpływem alkoholu nadal miałem dobry cel.
Nathan roześmiał się i podniósł ręce w geście obronny.
-Przepraszam. Myślałem że słyszałeś. - opuścił ręce kładąc płasko dłonie za sobą i opierając swój ciężar na nich. Jego wzrok spoczął ma mojej klatce piersiowej. Wtedy przypomniałem sobie że rzuciłem w niego podkoszulkiem który miałem ubrać. Podszedłem więc do chłopaka i podniosłem materiał leżący luźno na jego kolanach, po tym jak uderzył go w twarz nawet nie pofatygował się go podnieść.
-Dobra, nieważne. - wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się lekko.Ubrałem na siebie koszulkę a Nathan nie spuszczał ze mnie wzroku. -Myślałem że poszedłeś do pokoju -zmarszczyłem brwi a chłopak się wyprostował
-Taki miałem zamiar - przerwał na chwilę -Ale zmieniłem zdanie. Chciałem Ci coś jeszcze powiedzieć - wyprostował się momentalnie a ja patrzyłem na niego zdezorientowany.
Jezu jak ja nienawidzę jak ktoś mówi że chce mi coś powiedzieć, nigdy nie wiem czego mam się spodziewać.
-Co jest tak ważnego że nie mogło poczekać do rana? - roześmiałem się siadając obok chłopaka i szturchając go przy tym łokciem w bok  Na jego twarz wkradł się lekki uśmiech ale zaraz zniknął.
-Podobasz mi się - spojrzał swoimi ciemnymi tęczówkami prosto na mnie. O kurwa. -Chyba mówię to dlatego że jestem pod wpływem alkoholu, inaczej bym się na to nie zdecydował. - w klubie zauważyłem że Nathan czym więcej wypił tym stawał się śmielszy co do mnie. Nie jestem pewien czy mam mu wierzyć czy nie, w końcu nie był trzeźwy, nawet nie wyglądał na trzeźwego. -Louis?
-Nie wiem co mam powiedzieć.. - spuściłem wzrok na swoje dłonie, wypuściłem głośno powietrze i ponownie spojrzałem na chłopaka. -Nathan jesteś pewien że to co mówisz jest no.. szczere? - uniosłem lewą brew pytająco. -No bo znasz mnie kilka dni już nie mówiąc o tym że trochę dużo dzisiaj wypiłeś.
-Nie.. ja.. - przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. To był Liam.
-A wy co tak siedzicie? - Liam popatrzył jak by nie spodziewał się że zastanie tu któregoś z nas. On to był dopiero nieźle wstawiony.
Popatrzyliśmy na siebie z Nathanem po czym szybko wstałem z miejsca
-Tak po prostu - wzruszyłem ramionami
-Ja już wychodziłem - dodał Nathan również po chwili opuszczając miejsce -Cześć Louis - rzucił mi szybkie spojrzenie a Liama poklepał po ramieniu i wyszedł. Tak po prostu. Nie wiedziałem co mam myśleć. Chciałem dokończyć tą rozmowę ale już nie teraz.


W sobotę rano od razu pojechałem do domu. Nie chciałem zostawać na weekend w szkole. Musiałbym znosić widok Harrego o ile zostałby w szkole i musiałbym porozmawiać z Nathanem który ostatnim wieczorem nieźle mi namieszał w głowie. Z jednej strony chciałbem wiedzieć czy to co mówił było szczere a z drugiej nie, to wydaje się bardziej pogmatwane niż wczoraj. Dlatego rano pożegnałem się tylko z moimi współlokatorami, zresztą gdybym nawet chciał to nigdzie nie spotkałem Nathana a był on takim typem chłopaka że było go wszędzie pełno. A może czuł się tak samo niezręcznie jak ja i postanowił mnie unikać? Dopiero co zaczęliśmy przyjaźń, naprawdę nie chciałem jej kończyć tym bardziej z takiego powodu.

Mieszkanie właściwie wyglądało jak zawsze, było puste. Byłem przyzwyczajony do tego widoku, mieszkała z nami jeszcze gosposia ale w weekendy przychodziła tylko w wyjątkowych sytuacjach. Korzystając z pustego mieszkania postanowiłem zaprosić do siebie Thomasa, nie widziałem się z nim kilka dni a chciałem pogadać z kimś kto nie należał do otoczenia Riverdale.
Ulokowaliśmy się z Thomasem w salonie jedząc chipsy i grając na konsoli. Właściwie od jakiegoś czasu tylko ja grałem, czułem na sobie przeszywający wzrok przyjaciela.
-Mam coś na twarzy? - zaśmiałem się cicho nie spuszczając wzroku z ogromnego plazmowego telewizora.
-Lily mi powiedziała - kurwa. W sumie to mogłem się spodziewać że mu powie, zawsze trzymaliśmy się razem, wiedzieliśmy o sobie wszystko. Nie było żadnych tajemnic więc dlaczego miałem nadzieję że jednak o tym Thomas się nie dowie?
-O czym?- postanowiłem udawać że nie wiem o co chodzi, zyskam więcej czasu, nie wiem po co miał by mi być ten czas bo ta rozmowa była nieunikniona
-O braku wody w Sudanie - wyczułem nutę rozbawienia w jego głosie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego że brakowało mi jego nieśmiesznych żartów -O chłopaku - Thomas sięgnął po kilka chipsów i włożył je sobie do ust. Ja natomiast odłożyłem konsolę na mały stolik przed nami i potarłem dłońmi twarz opierając łokcie na kolanach.
-Co Ci powiedziała?- pierwszy raz od kilkunastu minut spojrzałem na przyjaciela
-Powiedziała że musiałeś kończyć ale zdążyłeś powiedzieć że poznałeś kogoś i że Ci się podoba.
-No.. to długa historia - tym razem to ja sięgnąłem po chipsa i konsolę jednak została mi ona wyrwana z rąk i zabrana. Spojrzałem marszcząc brwi na Thomasa, chciałem skomentować to co zrobił ale był szybszy.
-Nie myśl że na tym temat się skończy. Lily może nie powiedziałeś ale mnie się tak łatwo nie pozbędziesz. Mów - zażądał Thomas, odkładając konsolę dokładnie na wprost siebie. Czułem się jak dziecko które nie dostanie swojej zabawki dopóki nie powie co zrobiło.
-Ale co ja mam Ci powiedzieć?
-Wszystko. Po kolei. Od początku.
wypuściłem głośno powietrze.
Do Riverdale chodziłem dopiero tydzień a miałem już straszny mętlik w głowie.
-No poznałem chłopaka, ma na imię Nathan - przerwałem żeby spojrzeć na Thomasa który bacznie mnie obserwował -No.. jest atrakcyjny. Na początku traktowałem go jak przyjaciela ale wczoraj na i po imprezie zbliżyliśmy się do siebie. W klubie świetnie się z nim bawiłem a potem rozmawialiśmy i powiedział mi że mu się podobam - chłopak wyglądał na lekko zdziwionego moimi słowami ale nadal słuchał. -Spytałem czy to co mówi jest szczere, akurat kiedy miał odpowiedzieć wszedł do pokoju jeden z moich współlokatorów dlatego skończyliśmy temat. - Thomas pokiwał tylko głową nie chcąc mi przerywać -Wydaje mi się że to co mówił było spowodowane alkoholem. Tylko teraz pozostaje pytanie czy mówił to po bo pod jego wpływem wmówił sobie to wszystko czy alkohol tylko dodał mu odwagi. - zmarszczyłem czoło i wlepiłem wzrok w dywan. Siedzieliśmy kilka chwil w ciszy, Thomas prawdopodobnie starał się to sobie poukładać.
-Chyba będzie najlepiej jeśli pogadacie o tym - w końcu się odezwał.
-Też tak myślę, chcę wiedzieć ale znowu nie chcę się narzucać. Dzisiaj rano do razu pojechałem do domu, więc nie mieliśmy okazji ale zdecydowanie musimy to dokończyć.
-W poniedziałek pogadacie. Może coś z tego wyjdzie - na usta Thomasa wkradł się łobuzerski uśmieszek po czym uderzył mnie lekko pięścią w ramię. Zaśmiałem się z jego reakcji.
-Nie wiem, jestem w tej szkole dopiero tydzień nie chcę się w nic angażować. Poza tym jest ktoś jeszcze - uśmiech zniknął z twarzy mojego przyjaciela, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć wstałem i ruszyłem w stronę kuchni modląc się w duchu o to żeby nie zadawał kolejnych pytań. Jednak Thomas nie byłby sobą gdyby nie drążył dalej tematu. Zerwał się z miejsca i poszedł zaraz za mną.
-Co?! Kto? - wykrzyczał żądającym natychmiastowej odpowiedzi tonem. W tej chwili żałowałem tego co powiedziałem.
-Ma na imię Harry - zamyśliłem się na kilka sekund - właściwie to zbyt wiele o nim nie wiem. Ale to skomplikowane i nie ma prawa się udać. Zresztą nie wiem dlaczego o nim mówię, zapomnij o tym.


Z racji  tego że lekcje zaczynały się dopiero o 10 mogłem na spokojnie wrócić do szkoły bez spóźnienia. Przebrałem się szybko w szkolny mundurek, następnie zabrałem wszystkie potrzebne książki i poszedłem do klasy. Wchodząc zauważyłem że nauczyciela jeszcze nie było natomiast pomieszczenie samo w sobie tętniło życiem. Kiedy przekroczyłem próg klasy wszystkie pary oczu natychmiast zwróciły się w moją stronę. Okej to było dziwne.
Wszyscy prowadzili zawziętą dyskusję a na jej czele jak się okazało stał Harry. Położyłem książki na swojej ławce a reszta uczniów nadal schodziła się do klasy. Jednak Ci co byli w niej wcześniej nadal rozmawiali na nieznany mi temat. Ku mojemu zaskoczeniu postanowili włączyć mnie do dyskusji.
-Louis dobrze się wczoraj bawiłeś z Nathanem? - dużym zaskoczeniem było dla mnie to że pytającym okazał się wysoki brunet z lokami.
-Nie rozumiem. - naprawdę nie rozumiałem o co mu chodziło. O klub?
-Wczoraj widziałem Cię jak wychodziłeś z klubu razem z Nathanem a potem waszą dwójkę w jednym pokoju. - Harry uśmiechnął się jak ktoś kto zna jakąś wielką tajemnicę ale czeka aż osoba z nią związana sama o niej opowie.
-Szedłeś za nami?! - wycedziłem przez zaciśnięte zęby
-Daj spokój Louis, szkoła jest dla wszystkich. Nie nazwałbym tego że szedłem za wami, raczej podążałem w tym samym kierunku co wasza dwójka. - nie spuszczał ze mnie swojego wzroku, cały czas skanując moją twarz. I co niby mam uwierzyć że przypadkiem szedł za nami i przypadkiem zauważył Nathana wchodzącego do mojego pokoju? Ma mnie za idiotę?
-Harry gdybyś szedł w tym samym kierunku byłbyś w szkole chwilę po nas, a ani ja ani Nathan Cię nie widzieliśmy.. - chciałem kontynuować ale mi przerwano
-Czyli po imprezie byliście razem? - co go to do cholery interesuje? Wszystkie pary oczu podążały z mojej twarzy na twarz Harrego w zależności od tego który aktualnie mówił
-To nie Twój interes.
-Może i masz rację, ale..
-Harry wystarczy - odezwał się Jack. Nie spodziewałem się że zacznie mnie bronić. Bronił mnie, tak?
-Siedź cicho -syknął Harry w odpowiedzi i ponownie jego oczy spoczęły na mnie - pamiętaj że Nathan to mój przyjaciel i mam prawo wiedzieć czy ma kogoś - przerwał na chwilę, dość krótką żebym nie mógł zabrać głosu - bo wydaje mi się że ma. Przyjaciele nie wchodzą pijani do jednego pokoju i spędzają w nim noc. Zresztą Louis.. nie wyglądasz mi na stuprocentowego heteroseksualnego mężczyznę. Popraw mnie jeśli się mylę. - uśmieszek nie schodził z jego ust, nie był on taki jak wtedy nad basenem ale było w nim też coś innego. Wszystkie oczy natychmiast przeszły z Harrego na mnie.
Och no sorry że wchodząc pierwszego dnia do klasy zapomniałem powiedzieć że jestem gejem.
Naprawdę kurwa przepraszam.
Czułem presję i złość, po pierwsze dlatego że nie dość że Harry wiedział o tym że jestem gejem i kompletnie nie mam pojęcia skąd, to teraz jeszcze cała klasa wie. Każdy czekał aż coś powiem, jakoś odgryzę się Harremu ale moje gardło momentalnie się ścisnęło i nie byłem w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
Po drugie dlatego że Harry zrobił ze mnie i Nathana parę. Odnośnie Nathana to gdzie on kurwa jest?
Nie mogłem znieść tego napięcia i ludzi czekających na moją reakcję. Odwróciłem się i wyszedłem z klasy. Po prostu stamtąd wyszedłem. Miałem dość tej szkoły, nic nie szło tak jak powinno, od drugiego dnia kiedy się tu zjawiłem.
Musiałem znaleźć Nathana.

_____

Ten rozdział miał się pojawić w następnym tygodniu ale miałam sporo wolnego czasu to postanowiłam jakoś go wykorzystać.
Jeśli to czytacie to proszę o komentowanie :)

Jakieś pytania? TU

Jeśli chcesz być Informowany/a napisz swój user w komentarzu



4 mar 2014

rozdział 4

HARRY'S POV

Droga do pokoju była o wiele za krótka niż się spodziewałem, ojciec wszedł od razu do pokoju, ja oczywiście zaraz za nim. Okazało się że w pokoju są Nathan, Niall, Liam i Zayn. Wszystkie pary oczu spoczęły na nas. Nie trzeba było ich prosić o wyjście, kiedy zobaczyli ojca wszyscy zerwali się z miejsca. Wychodząc Niall poklepał mnie po ramieniu. Wcale nie chciałem żeby wychodzili.
Ojciec usiadł wygodnie na kanapie, cygaro nadal było w jego dłoni, założył nagę na nogę. Wyglądał na wyluzowanego, TYLKO wyglądał. W środku pewnie obmyślał plan jak dobrze mnie ukarać. Co mi strzeliło do głowy? Ale naprawdę nie myślałem że to tak się skończy. Będę odczuwał skutki jeszcze przez kilka dni. Zachowałem się jak dupek a Louis niczym mi nie zawinił. Ja.. po prostu byłem zazdrosny.

-Harry. - ojciec wypowiedział moje imię bardzo powoli, nie spuszczając ze mnie swojego przeszywającego wzroku. -Spójrz na siebie. - kolejne słowa też wypowiedział w całkowitym spokoju, przerażało mnie to. Dlaczego on kurwa jest taki spokojny?!

Zrobiłem to co kazał, popatrzyłem w dół, ręce miałem posiniaczone, na palcach resztki zaschniętej krwi, pierwotnie biała koszulka miała teraz kolor szary, spodnie też nie wyglądały najlepiej.
Kiedy dokładnie obejrzałem swoje ubranie podniosłem wzrok na ojca. Nie zmienił pozycji, cały czas wyglądał tak samo. -Co Ty sobie myślałeś? - nadal był spokojny. Otworzyłem usta w celu obrony, kiedy podniósł rękę uciszając mnie -Ja Ci powiem. Nic nie myślałeś. - przerwał na chwilę -Jak zwykle nic nie myślałeś! - wybuchnął a ja tylko stałem, patrzyłem i słuchałem tego co ma do powiedzenia. -Zaczynam się zastanawiać nad tą szkołą wojskową którą obiecywałem Ci już kilka razy. Co Ty na to synu? - znowu spokój. Ma jakieś dziwne wahania nastrojów. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Jezu niech mi powie wszystko na raz a nie zadaje jakieś pytania.
-Tato, ja.. - kolejny raz podniósł rękę uciszając mnie
-Nie pozwoliłem Ci odpowiedzieć. - pokiwałem głową i zacząłem wpatrywać się w dywan który nagle stał się bardzo interesującym obiektem.
-Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie - i znowu wkurwiony -Patrz jak do Ciebie mówię - po chwili zastanowienia podniosłem na niego wzrok. -Nie zbliżasz się do tego całego Tomlinsona - każde słowo wypowiedział bardzo powoli, jak by mówił do pięciolatka -Trzymaj się od niego z daleka, chyba że jednak wolisz zmienić szkołę. Rozumiemy się? - czyli teraz mogę już się odezwać czy jak?
-Tak. - podniósł się z kanapy i ruszył w moim kierunku, wstrzymałem oddech nie wiedząc co zamierza. Stanął przede mną patrząc mi prosto w oczy -I obym więcej nie musiał odrywać się od pracy przez Twoje wybryki, to jest szkoła Harry, nie ring. Następnym razem zablokuję Ci karty kredytowe. - włożył cygaro do ust, jedną dłoń położył na moim ramieniu a drugą poklepał lekko mój policzek. -Wracam do biura. A Ty pamiętaj o naszej rozmowie. - spojrzał na mnie ostatni raz, odwrócił się i wyszedł. To już? Nie żebym narzekał ale Rodrigo Styles nie jest taki spokojny. Do tego problemy z mamą a on jest za taki spokojny.

LOUIS'S POV

Siedziałem na łóżku, obserwując uważnie każdy ruch mamy która nerwowo chodziła po pokoju.
-Louis zawiodłam się na Tobie - popatrzyła na mnie zrezygnowana -Wiesz co by było gdyby ojciec się dowiedział? - wtedy do mnie dotarła powaga sytuacji. Ojciec. Przecież jak się dowie to zwali całą winę na mamę.
-I co zrobimy? - potarłem obolałą twarz dłońmi
-Nic nie zrobimy. - podniosła swoje idealnie wyregulowane ciemne brwi i popatrzyła na mnie.
-Ale jak on się dowie to.. - pokiwałem przecząco głową chcąc wyrzucić z niej negatywne myśli
-Nie dowie się, rozmawiałam z Taylorem, udało mi się go przekonać do tego żeby nie informował ojca - To o tym z nim gadała. Kamień spadł mi z serca. Mama jednak o wszystkim pomyślała, mimo że prawie zawsze nie ma czasu to wtedy kiedy ma ten czas mogę na nią liczyć. Odetchnąłem głęboko. Mama widząc moją reakcję podeszła do mnie i usiadła obok.
-Louis on powiedział że to pierwszy i ostatni raz, ale o tym Christopher się nie dowie. - mocno mnie przytuliła a ja odwzajemniłem uścisk, byłem trochę obolały ale nie chciałem żeby o tym wiedziała. W końcu się ode mnie oderwała. -A teraz powiedz dlaczego się z nim pobiłeś. - Tym razem to ja wstałem.
-Nie chcę o tym rozmawiać.
-Skarbie nie sądzisz że powinnam wiedzieć? Dlaczego nie chcesz o tym rozmawiać? - mama zadała pytanie jedno po drugim zmartwionym matczynym tonem.
-Bo nie! - wypaliłem, zdenerwowany całą tą sytuacją. Po chwili do mnie dotarło jak się zachowałem. -Przepraszam mamo. Ja po prostu nie chcę o tym rozmawiać okej?
-Okej - nic więcej nie powiedziała, nie wiedziałem czy była zła czy nie. Teraz to ja podszedłem ją przytulić, zignorowałem ból. -Louis ja już będę się zbierać, rano mam zdjęcia a Ty lekcje, idź się umyć i odpocznij to był długi dzień. - pocałowała mnie w czoło, zwykle wywróciłbym oczami na taki gest ale nie dziś, nie chcę się już kłócić. Popatrzyłem na zegarek i dochodziła 19:00
-Dobranoc kochanie.
-Dobranoc - uśmiechnąłem się słabo a mama opuściła mój pokój. Opadłem na miękkie łóżko i zamknąłem oczy rozmyślając nad dzisiejszym dniem. Harry wydawał się fajny, a potem to.
Niech się trzyma ode mnie z daleka.



Następny dzień minął dość normalnie. Cały dzień trzymałem się z daleka od Harrego. Nawet na lekcjach na niego nie popatrzyłem. Nie chcę go znać, ale przecież to nie koniec świata, nie muszę się przyjaźnić z Harrym Stylesem.
Myślałem nad tym stojąc przy szafce i wkładając książki które były mi potrzebne na dzisiejszą lekcję. Zatrzaskując drzwiczki, zobaczyłem Nathana.
-Przestraszyłeś mnie! - zgromiłem go wzrokiem
-Przepraszam - chłopak roześmiał się z mojej reakcji -Chciałem Cię tylko spytać czy idziesz dzisiaj z nami do klubu?
-Nami? - podniosłem jedną brew pytająco.
-Ja, Ty, Zayn, Niall, Liam i kilku innych chłopaków - wzruszył ramionami -To co? Idziesz? - w sumie to dawno nie byłem w żadnych klubie, może czas to zmienić.
-Dobra, idę. - uśmiechnąłem się a Nathan powtórzył gest.
-Bądź gotowy o 20:00
-Tak jest! - zasalutowałem a chłopak zaśmiał się głośno i trącił mnie w łokciem w bok

Stałem przed szafą dłużej niż powinienem jako mężczyzna ale nie miałem zielonego pojęcia w co się ubrać. Cały tydzień chodziłem w mundurku więc nie miałem problemu z codziennym wybieraniem ubrań. Rzuciła mi się w oczy beżowa wkładana bluza z logiem mojej ulubionej drużyny sportowej, więc zdecydowałem się na nią i ciemne rurki.
Po ubraniu się ułożyłem jeszcze włosy i ostatni raz spojrzałem w lustro. Wydaje mi się że wyglądam dobrze. Wychodząc z łazienki zauważyłem Liama grzebiącego w szafie, roześmiałem się na jego widok.
-O co chodzi? - przerwał swoją czynność i spojrzał na mnie zdezorientowany
-Nic, nic. Po prostu parę minut temu miałem ten sam problem - chłopak chciał coś odpowiedzieć ale zauważył bluzkę którą jak myślę chciał włożyć -Liam, spokojnie - po tych słowach zostałem obrzucony garścią ubrań.

Weszliśmy do klubu razem z Liamem i Nathanem, reszta chłopaków pojechała osobno. Liam od razu ruszył na "podryw" zostaliśmy tylko ja i Nathan. pociągnąłem go za rękaw i ruszyliśmy w głąb sali, przeciskając się przez spocone ciała aż w końcu odnaleźliśmy chłopaków. Zauważyłem też nikogo innego jak Harrego.
-Coś nie tak Lou? - wykrzyczał mi do ucha mój towarzysz przekrzykując muzykę
-Nie wiedziałem że Harry też tu będzie. - tym razem to ja jemu nakrzyczałem do ucha
-Ignoruj go.
-Myślałem że to Twój przyjaciel
-Bo jest moim przyjacielem ale ostatnio zachowuje się dziwnie.
Przekrzykiwaliśmy nawzajem muzykę żeby móc przekazać sobie informacje. Następnie Nathan poszedł kupić alkohol i dołączyliśmy do chłopaków. Dobrze się bawiliśmy. Zrobiłem tak jak mi kazał..
Ignorowałem Harrego.



HARRY'S POV

Chłopaki w końcu dotarli na miejsce i ku mojemu zaskoczeniu był z nimi też Louis. Nie sądziłem że przyjdzie. Cały dzień mnie ignorował, nawet na mnie nie patrzył i strasznie mnie to wkurwiało.Ale nie dziwiłem mu się. To nad basenem to było za dużo, wymknęło się z pod kontroli. W nocy nie mogłem spać bo myślałem nad tą całą sytuacją i nie wymyśliłem nic nowego, dalej musiałem pozostawać przy tym że byłem zwyczajnie zazdrosny o Louisa, widać że Nathan się z nim dobrze dogaduje, to było złe tego nie powinno się wydarzyć. Na wszystkich lekcjach myślałem nad tym czy go przeprosić, nie wiedziałem od czego zacząć, jak podejść, co ja właściwie chciałem mu powiedzieć? To było cholernie trudne zwłaszcza że miałem się do niego nie zbliżać, ojciec wyraził się jasno a to że wtedy w pokoju był taki spokojny nie oznaczało że taki zostanie. A ja nie chciałem żegnać się z kartami kredytowymi i  Riverdale.

Zamiast zająć się sobą, co chwile zerkałem na Louisa który bardzo dobrze się bawił z nikim innym jak Nathanem. Widać było że oboje byli już nieźle nawaleni. Mój przyjaciel z chłopakiem który mi się podobał bo... tak, Louis mi się podobał, ale nie kochałem go czy coś z tych ckliwych bzdur, po prostu podobał. A to że Nathan lepiej się z nim dogaduje tylko dolało oliwy do ognia. Właściwie ja się z nim nie dogadywałem bo w ogóle z nim nie rozmawiałem. Rozmawialiśmy dwa razy. Pierwszy kiedy się poznaliśmy a drugi był mniej miły.
Upiłem kolejny łyk swojego drinka spoglądając na chłopaków Niall nie wyglądał najlepiej, Zayn tańczył z jakąś brunetką a Liam.. właśnie, gdzie jest Liam? Rozejrzałem się w poszukiwaniu przyjaciela ale w pomieszczeniu panował półmrok nie było mowy żebym mógł go znaleźć przy takim świetle. Wydaje mi się że byłem tutaj najtrzeźwiejszy.
Zerknąłem ponownie na Louisa i Nathana którzy wyglądali jak by zbierali się do wyjścia. Gdzie oni się wybierają? Razem?
Wstałem dopijając drinka i nie informując nikogo ruszyłem za dwójką chłopaków oczywiście w bezpiecznej odległości. Nie wiem właściwie dlaczego za nimi poszedłem, może to wina alkoholu? Albo po prostu zżerała mnie ciekawość gdzie razem zamierzają pójść. Wydaje mi się że jedno i drugie. Zwykle nie wpieprzałem się w sprawy innych ale to był wyjątek.
Nie byłem w stanie usłyszeć o czym rozmawiają przez wiatr na dworze i to że nie szedłem zaraz za nimi. Ale szli blisko siebie i śmiali się. Znając życie Nathan opowiadał jak zwykle po pijaku jakieś nieśmieszne żarty a ponieważ Louis był równie pijany śmiał się. Tak, to było jedyne logiczne wyjaśnienie. Oboje wrócili do szkoły i weszli przez duże szklane drzwi, ja zaraz za nimi, szli tak jeszcze aż do pokoju Louisa po czym zatrzymali się przy drzwiach, Lou oparł się ramieniem o ścianę wkładając ręce do kieszeń, wyglądał bardzo atrakcyjne, nie Harry! Przestań.
Stałem zaraz za rogiem ale nadal nie słyszałem co jest tematem ich rozmowy bo wręcz szeptali do siebie, no cóż nie dziwię się. W Riverdale nie jest tolerowane wracanie w takich stanie do szkoły, ale wszyscy mieli to w dupie, no może oprócz stypendystów bo każdy inny pochodził z bogatej rodziny i taki Taylor nie mógł im nic zrobić.Ale mimo wszystko pilnowali się, lepiej dmuchać na zimne.
Stali tak jeszcze przez kilka minut po czym sam Louis wszedł do pokoju, Nathan już był w drodze prowadzącej do swojego kiedy postanowił zawrócić. Co? Stał teraz prosto przed drzwiami do których wszedł przed Louis, rozmyślał przez chwilę czy wejść do środka.
Nie Nathan! Wracaj kurwa do pokoju!
Wszedł do środka. Drzwi zamknęły się zaraz po tym kiedy przekroczył próg pokoju.
O mój Boże.
Podbiegłem do drzwi ale.. przecież nie mogłem wejść do środka, nie powinno mnie tu w ogóle być, oparłem się o ścianę i przejechałem palcami po swoich włosach.
Byłem wkurwiony, na Nathana i na Louisa. Oczywiste było to że pomiędzy nimi do niczego nie mogło dojść. Żaden z nich nie był głupi, dobrze wiedzieli ze znajdują się w szkole. Ale sama świadomość że są razem w środku a ja nie mam pojęcia co się tam dzieje. Nieważne że Nathan to mój przyjaciel. Nie powinien być teraz w środku, powinien być w swoim pokoju.
Odsunąłem się od ściany z mocno zaciśniętą szczęką nie stałem tam ani chwili dłużej, szybkim ale pewnym krokiem ruszyłem do pokoju kopiąc po drodze kosz z taką siłą że wszystkie śmieci się rozsypały a kosz pękł na pół.
Popełnili błąd

_____

Dziękuję za ponad 1k wyświetleń i za wszystkie komentarze. Uwielbiam je czytać. Chcę poznawać waszą opinię dlatego proszę o kolejne bo to też przede wszystkim dobra motywacja :)

Jeżeli chcecie być INFORMOWANI  napiszcie w komentarzu swój user

xo

Loyout by Selly